Hasło wyborcze SLD "Razem jesteśmy silni" brzmi jak deklaracja wspólnoty z grupą trzymającą władzę Sojusz Lewicy Demokratycznej zadeklarował nowy styl działania. Potępił afery, zawłaszczanie państwa, egoizm rządzących, czyli wszystkie przywary, które cechowały go w ostatnim czteroleciu. Temu powrotowi na drogę cnoty można by tylko przyklasnąć, gdyby nie to, że piękne deklaracje nie znajdują pokrycia w czynach.
Aby się o tym przekonać, wystarczy się zainteresować stosunkiem "odnowionego" SLD do afery Rywina. Powróciła ona ostatnio na czołówki gazet za sprawą uzasadnienia wniosku o uchylenie immunitetu Aleksandrze Jakubowskiej. Wynika z niego, że kancelaria premiera w czasie, kiedy już pracowała komisja śledcza, fałszowała dokumenty, mające dostarczyć alibi Jakubowskiej, jakoby ta działała zgodnie z procedurami.
Ustalenia prokuratury wzbudziły sensację i na nowo postawiły problem odpowiedzialności za całą aferę. Wypowiedzieli się także nowi liderzy SLD. Z ich deklaracji trudno się jednak domyślić, że sojusz zdecydowanie odcina się od korupcji i łamania prawa. Znowu dowiedzieliśmy się, jak za najgorszych czasów starego kierownictwa SLD, że nie było żadnej afery Rywina, a publikacje na ten temat, wraz z sensacyjnymi ustaleniami białostockiej prokuratury, to tylko kampania medialna mająca służyć zdyskredytowaniu "odnowionego" SLD.
Właściwie trudno było oczekiwać innej reakcji. Niezależnie od roszad w kierownictwie SLD bohaterowie afery Rywina mają się zupełnie nieźle, podobnie jak ich koledzy, którzy zamiast wyjaśnić ten skandal, zajęli się jego tuszowaniem. Autorka słynnego sprawozdania, z którego wynika, iż żadnej afery Rywina nie było (przepchniętego w komisji przez posłów SLD i Samoobrony), dzisiaj funkcjonuje w pierwszym szeregu odnowicieli sojuszu.
Nic też nie słychać, by SLD miał choćby minimalnego kaca z powodu osławionego głosowania nad sprawozdaniem komisji badającej aferę Rywina, kiedy to posłowie sojuszu o parzystych numerach legitymacji głosowali za jedną wersją tekstu, a posłowie o numerach nieparzystych - za diametralnie inną, konkurencyjną wersją ustaleń. A przecież taka kompromitacja wymaga skwitowania choćby skromnym "przepraszam".
Najpewniej się tego nie doczekamy, sądząc choćby po tym, że uznany przez Sejm za jednego z głównych sprawców afery Rywina Włodzimierz Czarzasty, wpływowy lider Stowarzyszenia Ordynacka, należy do najważniejszych sojuszników SLD. Wieść niesie, że aspiruje on do kandydowania z listy sojuszu.
W tej sytuacji wyborcze hasło SLD "Razem jesteśmy silni" brzmi jak deklaracja wspólnoty z osławioną grupą trzymającą władzę. Dopóki nic się w tej mierze nie zmieni, całe to gadanie o odnowie SLD będzie zwykłym zawracaniem kijem Wisły.
Ustalenia prokuratury wzbudziły sensację i na nowo postawiły problem odpowiedzialności za całą aferę. Wypowiedzieli się także nowi liderzy SLD. Z ich deklaracji trudno się jednak domyślić, że sojusz zdecydowanie odcina się od korupcji i łamania prawa. Znowu dowiedzieliśmy się, jak za najgorszych czasów starego kierownictwa SLD, że nie było żadnej afery Rywina, a publikacje na ten temat, wraz z sensacyjnymi ustaleniami białostockiej prokuratury, to tylko kampania medialna mająca służyć zdyskredytowaniu "odnowionego" SLD.
Właściwie trudno było oczekiwać innej reakcji. Niezależnie od roszad w kierownictwie SLD bohaterowie afery Rywina mają się zupełnie nieźle, podobnie jak ich koledzy, którzy zamiast wyjaśnić ten skandal, zajęli się jego tuszowaniem. Autorka słynnego sprawozdania, z którego wynika, iż żadnej afery Rywina nie było (przepchniętego w komisji przez posłów SLD i Samoobrony), dzisiaj funkcjonuje w pierwszym szeregu odnowicieli sojuszu.
Nic też nie słychać, by SLD miał choćby minimalnego kaca z powodu osławionego głosowania nad sprawozdaniem komisji badającej aferę Rywina, kiedy to posłowie sojuszu o parzystych numerach legitymacji głosowali za jedną wersją tekstu, a posłowie o numerach nieparzystych - za diametralnie inną, konkurencyjną wersją ustaleń. A przecież taka kompromitacja wymaga skwitowania choćby skromnym "przepraszam".
Najpewniej się tego nie doczekamy, sądząc choćby po tym, że uznany przez Sejm za jednego z głównych sprawców afery Rywina Włodzimierz Czarzasty, wpływowy lider Stowarzyszenia Ordynacka, należy do najważniejszych sojuszników SLD. Wieść niesie, że aspiruje on do kandydowania z listy sojuszu.
W tej sytuacji wyborcze hasło SLD "Razem jesteśmy silni" brzmi jak deklaracja wspólnoty z osławioną grupą trzymającą władzę. Dopóki nic się w tej mierze nie zmieni, całe to gadanie o odnowie SLD będzie zwykłym zawracaniem kijem Wisły.
Więcej możesz przeczytać w 28/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.