Rachunki Polaków za wodę wzrosną nawet o 1000 zł rocznie Oszczędzajcie wodę, bierzcie krótkie prysznice, nauczcie się zakręcać kran podczas mycia zębów. Każda kropla wody jest cenna" - tak w czerwcu 2005 r. apelował do Włochów szef Obrony Cywilnej Guido Bertolaso. Upalne lato i susza sprawiły, że w wielu regionach Italii zapasy wody wystarczą na 15 dni. W połowie francuskich departamentów ograniczono zużycie wody; w części z nich za napełnienie basenu, mycie auta na własną rękę lub podlewanie ogródka grozi do 1500 euro grzywny. W Portugalii woda jest racjonowana nawet w tłumnie odwiedzanym przez turystów nadmorskim regionie Algarve.
- W Polsce problem z zaopatrzeniem w wodę będzie narastał w takich aglomeracjach, jak Łódź, Bydgoszcz czy Szczecin - informuje Mieczysław Ostojski, szef Departamentu Zasobów Wodnych Ministerstwa Środowiska. Na razie ratuje nas stosunkowo chłodny klimat, bo w Europie mniej od nas dostępnej wody pitnej mają tylko Czechy, Cypr i Malta
Brak wody, problem na pozór abstrakcyjny w krajach rozwiniętych, zaczyna nam coraz bardziej doskwierać - nie tylko latem. Firma Thames Water, należąca do niemieckiej grupy RWE, za 300 mln euro buduje w Londynie pierwszą stację odsalania wody morskiej. W ostatnich latach zużycie wody w metropolii wzrosło o 15 proc., a dostępne w okolicy zasoby słodkiej wody kurczą się (woda odsalana jest droższa, więc opłaty londyńczyków za wodę wzrosną). Hiszpanie chcą wybudować dwadzieścia takich stacji na swoim wschodnim wybrzeżu.
Według ONZ, dziś jedna trzecia mieszkańców globu żyje w krajach, które cierpią na niedostatek wody; za kilkanaście lat tylko jedna trzecia ludzi będzie mieszkała w krajach, które mają jej pod dostatkiem. O ile wyczerpujące się złoża ropy i gazu mogą zastąpić nowe źródła energii, o tyle substytuty wody nie istnieją. Dlatego ceny "błękitnego złota" rosną i będą rosły błyskawicznie - wszędzie. W Pekinie w lipcu ubiegłego roku tamtejsze państwowe wodociągi zażądały podwyższenia opłat za wodę o 30 proc. Jak szacują unijnii eksperci, w Polsce ceny wody wzrosną od 50 proc. do nawet 100 proc. w ciągu dekady. Dla czteroosobowej rodziny Kowalskiego oznaczałoby to wzrost rachunków nawet o 1000 zł rocznie.
Walka o kroplę
W 1992 r. amerykański Kongres uchwalił ustawę zezwalającą na sprzedaż tylko takich spłuczek toaletowych, które nie wykorzystują więcej niż 6-7 litrów wody naraz (starsze zużywały jej jednorazowo nawet czterokrotnie więcej). Sprawa otarła się aż o parlament, bo wodny problem urasta na całym świecie do rangi państwowej.
Najgorzej jest z wodą pitną: zaledwie 2,5 proc. światowych zasobów to tzw. świeża woda, z czego większość jest uwięziona w lodowcach na Antarktydzie i Grenlandii (tylko 0,3 proc. znajduje się w rzekach i jeziorach). Nasz kraj leży w europejskim pasie suszy i na Polaka przypada przeciętnie niecałe 1600 m3 odnawialnych zasobów wody, co daje nam 142. miejsce w świecie! Z powodu zanieczyszczeń do użycia nadaje się o wiele mniej wody. Na szczęście spora część naszych zasobów to wody podziemne, więc na przykład upały nie powodują tak szybkiego kurczenia się ich jak choćby we Francji.
Złoty interes robią firmy instalujące mierniki wody, filtry do jej oczyszczania, recyklingujące ścieki (na przykład w Izraelu aż 70 proc. ścieków oczyszcza się i wykorzystuje do nawadniania upraw roślin nie przeznaczonych do spożycia). W USA dzięki zaostrzeniu norm zużycie wody przez obywateli spadło o 35-70 proc. Podobnie dzieje się u nas. - Na początku lat 90. szacowaliśmy, że Polak będzie zużywał 200-300 litrów wody dziennie. Ale dziś zużywamy wody przynajmniej o połowę mniej - mówi Ostojski.
Oszczędzanie wody niewiele pomaga, bo stale rośnie liczba jej użytkowników. Tylko od końca II wojny światowej dostęp do wodociągów zyskało około 700 mln ludzi na świecie. Poza tym ogromną większość wody pochłaniają rolnictwo i przemysł (domowe gospodarstwa pobierają 8 proc. zużywanej na ziemi wody). By wyprodukować samochód, potrzeba około 380 ton wody. Postęp techniczny zmniejsza jej zużycie, lecz kulą u nogi wodnego sektora pozostaje rolnictwo. Dla przykładu, utrzymanie 100 tys. pracowników w spółkach high-tech w Dolinie Krzemowej pochłania rocznie 950 tys. m3 wody. Taka ilość wody nie wystarczy do utrzymania nawet dziesięciu farmerów.
Przemiana wina w wodę
Od dawna wielu ekonomistów przekonuje, że wkrótce szklanka zwykłej kranówki będzie cenniejsza od kieliszka wina. Wartość wodnego rynku na świecie ocenia się już na 500 mld USD rocznie. Za własnymi źródłami wody rozglądają się po świecie takie koncerny, jak Coca-Cola czy Nestle (ten ostatni kupił w Polsce uzdrowisko w Nałęczowie i tamtejsze ujęcia wody mineralnej).
Chociaż na świecie większość komunalnych lub regionalnych wodociągów i oczyszczalni kontrolują przedsiębiorstwa publiczne, szybko postępuje proces prywatyzacji. Dominują tu głównie francuskie koncerny Suez i Veolia oraz niemiecki RWE. Dostarczają one wodę już 255 mln ludzi na świecie - od USA przez Europę po Chiny. Przychody samej grupy Suez sięgają 40,7 mld euro rocznie, z czego większość przynoszą operacje w Europie. Veolia już ponad połowę przychodów z zarządzania wodociągami, budowy oczyszczalni czy stacji odsalania wody uzyskuje poza granicami Francji (niedawno koncern zdobył 50-letni kontrakt wodny od władz prowincji Shenzhen w Chinach). Niemiecki RWE Aqua jest liderem m.in. w Wielkiej Brytanii, gdzie przejął Thames Water, oraz w USA, gdzie w 2003 r. kupił największe przedsiębiorstwo wodociągowe - American Water Works. Francuzi i Niemcy walczą o koncesje na poszukiwanie i eksploatację zasobów wody w Afryce, Azji, Australii.
Potentaci zdobyli też przyczółki w Europie Środkowej. Na Węgrzech do konsorcjum Suez i RWE Aqua należą udziały w wodociągach w Budapeszcie, Veolia kupiła część sieci wodno-kanalizacyjnej w Pradze. - Polska jest dla nas ważnym rynkiem, a jej znaczenie rośnie wraz z rozwojem gospodarczym. Powodzenie inwestycji wodno-kanalizacyjnych wymaga jednak ustalenia zasad dotyczących roli gmin, które są partnerami takich przedsięwzięć i zarazem regulują ceny usług - mówi "Wprost" Thomas Sichla, dyrektor rozwoju RWE Aqua GmbH. W Polsce sprywatyzowano dotychczas zaledwie pięć miejskich sieci wodociągowych: w Bielsku-Białej, Tarnowskich Górach, Głogowie, Dąbrowie Górniczej (niemiecki RWE ma 34 proc. udziałów) i Gdańsku (francuski Saur ma 51 proc. udziałów).
Karta na wodę
Prywatyzacja wszędzie budzi ogromne opory, bo wprowadza reguły rynkowe w dziedzinie drażliwej społecznie. Gdy w połowie lat 90. rząd RPA przekazał licencje na dostawy wody w pięciu prowincjach prywatnym konsorcjom, w niektórych dzielnicach Johannesburga i Pretorii inwestorzy zainstalowali liczniki na karty (podobne do telefonicznych), odcinające dopływ wody po wyczerpaniu limitu z karty. Opłaty za wodę wzrosły z 70 randów do 400 randów, co stanowi połowę miesięcznych dochodów większości rodzin w RPA. Business is business: prywatni inwestorzy wnoszą kapitał potrzebny do modernizacji sieci przesyłowych i oczekują zwrotu na inwestycji. Publiczne rury są często tak zdewastowane, że 30 proc. płynącej nimi wody nie dociera do mieszkań i domów (na przykład obliczono, że woda marnowana w wodociągach stolicy Meksyku wystarczyłaby na zaspokojenie potrzeb Rzymu).
Ceny wody nieuchronnie muszą więc rosnąć. Dziś mieszkańcy większych polskich miast za metr sześcienny wody i odprowadzenie takiej samej ilości ścieków (obie opłaty są powiązane) płacą średnio 5,24 zł, czyli o 40 proc. więcej niż trzy lata temu.
- Z naszych wyliczeń wynika, że opłaty za wodę stanowią od 7 proc. do 14 proc. wysokości czynszów - mówi Zbigniew Maksymiuk, prezes Saur Neptun Gdańsk, spółki zarządzającej wodociągami w tym mieście. Ceny podnoszą wszystkie samorządy, gdyż stale rosną opłaty ekologiczne, podatki od nieruchomości, nakłady na naprawy rur, pojawiają się problemy z zaopatrzeniem w wodę. W Polsce ostatnich poważnych inwestycji w sieć wodociągową dokonano 30 lat temu. Największe podwyżki dopiero przed nami. Zgodnie z unijnymi dyrektywami, każda miejscowość w Polsce, licząca ponad 2 tys. mieszkańców, musi do 2015 r. mieć oczyszczalnię ścieków! Wydatki wyniosą nawet 90 mld zł. De facto sfinansujemy je my, płacąc wyższe rachunki za wodę. Ale to nie jest najgorsza wiadomość...
Kartel hydrodolarowy?
W 2006 r. ruszy program "broń za wodę", w którego ramach Turcja przez 20 lat ma dostarczać wodę do Izraela w zamian za uzbrojenie i wojskowe technologie. Izrael buduje flotę wielkich tankowców, które będą mogły przewozić rocznie 50 mln m3 wody z tureckiej rzeki Manavgat. Turcy zwietrzyli interes i planują sprzedawać "błękitne złoto" również Malcie, Krecie, Cyprowi, Libii, Jordanii (metr sześcienny wody wyceniają na dolara).
Tym, czym w wydobyciu i handlu ropą jest Arabia Saudyjska, w wodnym biznesie może być Kanada, która ma - w zależności od szacunków - od 5,6 proc. do aż 20 proc. globalnych zasobów świeżej wody. Na status wodnych szejkanatów zasługują m.in. Nowa Zelandia, Brazylia, Kolumbia, Norwegia i USA (za sprawą rezerw wody na Alasce), ale przede wszystkim Rosja. Rosyjskie odnawialne zasoby wody wynoszą 4,3 tys. km3 rocznie (na Rosjanina przypada jej dwudziestokrotnie więcej niż na Polaka). Są one także - zaraz po fińskich - najczystsze. W przyszłości przy naszej skroni może się więc pojawić nie tylko pistolet gazowy czy naftowy, ale i wodny.
Powstały tym samym warunki do stworzenia kartelu znacznie groźniejszego niż naftowy OPEC: są ograniczone zasoby cennego surowca, ogromny popyt i jest grupa państw, która kontroluje większość zasobów. "Organizacja Eksporterów Wody (OWEC) obiecuje zwiększenie wydobycia, by uspokoić giełdy w Londynie i Nowym Jorku, gdzie cena baryłki wody sięgnęła 15 USD" - czy takie komunikaty będą wkrótce wypełniały media?
Brak wody, problem na pozór abstrakcyjny w krajach rozwiniętych, zaczyna nam coraz bardziej doskwierać - nie tylko latem. Firma Thames Water, należąca do niemieckiej grupy RWE, za 300 mln euro buduje w Londynie pierwszą stację odsalania wody morskiej. W ostatnich latach zużycie wody w metropolii wzrosło o 15 proc., a dostępne w okolicy zasoby słodkiej wody kurczą się (woda odsalana jest droższa, więc opłaty londyńczyków za wodę wzrosną). Hiszpanie chcą wybudować dwadzieścia takich stacji na swoim wschodnim wybrzeżu.
Według ONZ, dziś jedna trzecia mieszkańców globu żyje w krajach, które cierpią na niedostatek wody; za kilkanaście lat tylko jedna trzecia ludzi będzie mieszkała w krajach, które mają jej pod dostatkiem. O ile wyczerpujące się złoża ropy i gazu mogą zastąpić nowe źródła energii, o tyle substytuty wody nie istnieją. Dlatego ceny "błękitnego złota" rosną i będą rosły błyskawicznie - wszędzie. W Pekinie w lipcu ubiegłego roku tamtejsze państwowe wodociągi zażądały podwyższenia opłat za wodę o 30 proc. Jak szacują unijnii eksperci, w Polsce ceny wody wzrosną od 50 proc. do nawet 100 proc. w ciągu dekady. Dla czteroosobowej rodziny Kowalskiego oznaczałoby to wzrost rachunków nawet o 1000 zł rocznie.
Walka o kroplę
W 1992 r. amerykański Kongres uchwalił ustawę zezwalającą na sprzedaż tylko takich spłuczek toaletowych, które nie wykorzystują więcej niż 6-7 litrów wody naraz (starsze zużywały jej jednorazowo nawet czterokrotnie więcej). Sprawa otarła się aż o parlament, bo wodny problem urasta na całym świecie do rangi państwowej.
Najgorzej jest z wodą pitną: zaledwie 2,5 proc. światowych zasobów to tzw. świeża woda, z czego większość jest uwięziona w lodowcach na Antarktydzie i Grenlandii (tylko 0,3 proc. znajduje się w rzekach i jeziorach). Nasz kraj leży w europejskim pasie suszy i na Polaka przypada przeciętnie niecałe 1600 m3 odnawialnych zasobów wody, co daje nam 142. miejsce w świecie! Z powodu zanieczyszczeń do użycia nadaje się o wiele mniej wody. Na szczęście spora część naszych zasobów to wody podziemne, więc na przykład upały nie powodują tak szybkiego kurczenia się ich jak choćby we Francji.
Złoty interes robią firmy instalujące mierniki wody, filtry do jej oczyszczania, recyklingujące ścieki (na przykład w Izraelu aż 70 proc. ścieków oczyszcza się i wykorzystuje do nawadniania upraw roślin nie przeznaczonych do spożycia). W USA dzięki zaostrzeniu norm zużycie wody przez obywateli spadło o 35-70 proc. Podobnie dzieje się u nas. - Na początku lat 90. szacowaliśmy, że Polak będzie zużywał 200-300 litrów wody dziennie. Ale dziś zużywamy wody przynajmniej o połowę mniej - mówi Ostojski.
Oszczędzanie wody niewiele pomaga, bo stale rośnie liczba jej użytkowników. Tylko od końca II wojny światowej dostęp do wodociągów zyskało około 700 mln ludzi na świecie. Poza tym ogromną większość wody pochłaniają rolnictwo i przemysł (domowe gospodarstwa pobierają 8 proc. zużywanej na ziemi wody). By wyprodukować samochód, potrzeba około 380 ton wody. Postęp techniczny zmniejsza jej zużycie, lecz kulą u nogi wodnego sektora pozostaje rolnictwo. Dla przykładu, utrzymanie 100 tys. pracowników w spółkach high-tech w Dolinie Krzemowej pochłania rocznie 950 tys. m3 wody. Taka ilość wody nie wystarczy do utrzymania nawet dziesięciu farmerów.
Przemiana wina w wodę
Od dawna wielu ekonomistów przekonuje, że wkrótce szklanka zwykłej kranówki będzie cenniejsza od kieliszka wina. Wartość wodnego rynku na świecie ocenia się już na 500 mld USD rocznie. Za własnymi źródłami wody rozglądają się po świecie takie koncerny, jak Coca-Cola czy Nestle (ten ostatni kupił w Polsce uzdrowisko w Nałęczowie i tamtejsze ujęcia wody mineralnej).
Chociaż na świecie większość komunalnych lub regionalnych wodociągów i oczyszczalni kontrolują przedsiębiorstwa publiczne, szybko postępuje proces prywatyzacji. Dominują tu głównie francuskie koncerny Suez i Veolia oraz niemiecki RWE. Dostarczają one wodę już 255 mln ludzi na świecie - od USA przez Europę po Chiny. Przychody samej grupy Suez sięgają 40,7 mld euro rocznie, z czego większość przynoszą operacje w Europie. Veolia już ponad połowę przychodów z zarządzania wodociągami, budowy oczyszczalni czy stacji odsalania wody uzyskuje poza granicami Francji (niedawno koncern zdobył 50-letni kontrakt wodny od władz prowincji Shenzhen w Chinach). Niemiecki RWE Aqua jest liderem m.in. w Wielkiej Brytanii, gdzie przejął Thames Water, oraz w USA, gdzie w 2003 r. kupił największe przedsiębiorstwo wodociągowe - American Water Works. Francuzi i Niemcy walczą o koncesje na poszukiwanie i eksploatację zasobów wody w Afryce, Azji, Australii.
Potentaci zdobyli też przyczółki w Europie Środkowej. Na Węgrzech do konsorcjum Suez i RWE Aqua należą udziały w wodociągach w Budapeszcie, Veolia kupiła część sieci wodno-kanalizacyjnej w Pradze. - Polska jest dla nas ważnym rynkiem, a jej znaczenie rośnie wraz z rozwojem gospodarczym. Powodzenie inwestycji wodno-kanalizacyjnych wymaga jednak ustalenia zasad dotyczących roli gmin, które są partnerami takich przedsięwzięć i zarazem regulują ceny usług - mówi "Wprost" Thomas Sichla, dyrektor rozwoju RWE Aqua GmbH. W Polsce sprywatyzowano dotychczas zaledwie pięć miejskich sieci wodociągowych: w Bielsku-Białej, Tarnowskich Górach, Głogowie, Dąbrowie Górniczej (niemiecki RWE ma 34 proc. udziałów) i Gdańsku (francuski Saur ma 51 proc. udziałów).
Karta na wodę
Prywatyzacja wszędzie budzi ogromne opory, bo wprowadza reguły rynkowe w dziedzinie drażliwej społecznie. Gdy w połowie lat 90. rząd RPA przekazał licencje na dostawy wody w pięciu prowincjach prywatnym konsorcjom, w niektórych dzielnicach Johannesburga i Pretorii inwestorzy zainstalowali liczniki na karty (podobne do telefonicznych), odcinające dopływ wody po wyczerpaniu limitu z karty. Opłaty za wodę wzrosły z 70 randów do 400 randów, co stanowi połowę miesięcznych dochodów większości rodzin w RPA. Business is business: prywatni inwestorzy wnoszą kapitał potrzebny do modernizacji sieci przesyłowych i oczekują zwrotu na inwestycji. Publiczne rury są często tak zdewastowane, że 30 proc. płynącej nimi wody nie dociera do mieszkań i domów (na przykład obliczono, że woda marnowana w wodociągach stolicy Meksyku wystarczyłaby na zaspokojenie potrzeb Rzymu).
Ceny wody nieuchronnie muszą więc rosnąć. Dziś mieszkańcy większych polskich miast za metr sześcienny wody i odprowadzenie takiej samej ilości ścieków (obie opłaty są powiązane) płacą średnio 5,24 zł, czyli o 40 proc. więcej niż trzy lata temu.
- Z naszych wyliczeń wynika, że opłaty za wodę stanowią od 7 proc. do 14 proc. wysokości czynszów - mówi Zbigniew Maksymiuk, prezes Saur Neptun Gdańsk, spółki zarządzającej wodociągami w tym mieście. Ceny podnoszą wszystkie samorządy, gdyż stale rosną opłaty ekologiczne, podatki od nieruchomości, nakłady na naprawy rur, pojawiają się problemy z zaopatrzeniem w wodę. W Polsce ostatnich poważnych inwestycji w sieć wodociągową dokonano 30 lat temu. Największe podwyżki dopiero przed nami. Zgodnie z unijnymi dyrektywami, każda miejscowość w Polsce, licząca ponad 2 tys. mieszkańców, musi do 2015 r. mieć oczyszczalnię ścieków! Wydatki wyniosą nawet 90 mld zł. De facto sfinansujemy je my, płacąc wyższe rachunki za wodę. Ale to nie jest najgorsza wiadomość...
Kartel hydrodolarowy?
W 2006 r. ruszy program "broń za wodę", w którego ramach Turcja przez 20 lat ma dostarczać wodę do Izraela w zamian za uzbrojenie i wojskowe technologie. Izrael buduje flotę wielkich tankowców, które będą mogły przewozić rocznie 50 mln m3 wody z tureckiej rzeki Manavgat. Turcy zwietrzyli interes i planują sprzedawać "błękitne złoto" również Malcie, Krecie, Cyprowi, Libii, Jordanii (metr sześcienny wody wyceniają na dolara).
Tym, czym w wydobyciu i handlu ropą jest Arabia Saudyjska, w wodnym biznesie może być Kanada, która ma - w zależności od szacunków - od 5,6 proc. do aż 20 proc. globalnych zasobów świeżej wody. Na status wodnych szejkanatów zasługują m.in. Nowa Zelandia, Brazylia, Kolumbia, Norwegia i USA (za sprawą rezerw wody na Alasce), ale przede wszystkim Rosja. Rosyjskie odnawialne zasoby wody wynoszą 4,3 tys. km3 rocznie (na Rosjanina przypada jej dwudziestokrotnie więcej niż na Polaka). Są one także - zaraz po fińskich - najczystsze. W przyszłości przy naszej skroni może się więc pojawić nie tylko pistolet gazowy czy naftowy, ale i wodny.
Powstały tym samym warunki do stworzenia kartelu znacznie groźniejszego niż naftowy OPEC: są ograniczone zasoby cennego surowca, ogromny popyt i jest grupa państw, która kontroluje większość zasobów. "Organizacja Eksporterów Wody (OWEC) obiecuje zwiększenie wydobycia, by uspokoić giełdy w Londynie i Nowym Jorku, gdzie cena baryłki wody sięgnęła 15 USD" - czy takie komunikaty będą wkrótce wypełniały media?
Torbą i rurą |
---|
Gerry White, prezes firmy McCurdy Group z kanadyjskiej Nowej Fundlandii, przed kilku laty wymyślił, że będzie eksportować rocznie około 0,5 mln m3 wody z jeziora Gisborne (po 3 centy za litr). "Ta woda wpada do Oceanu Atlantyckiego i nikt nie ma z tego złamanego centa" - przekonywał burmistrz miasteczka Grand Le Pierre, który poparł biznesmena (miała tam powstać przepompownia i magazyny). - Rząd federalny pod presją ekologów zablokował jednak biznes, posługując się wątłymi argumentami o groźbie uszczuplenia rezerw wodnych Kanady - mówi White. Ale popyt na wodę jest tak duży, że rozwoju biznesu nic nie powstrzyma. Ostatnio kanadyjska firma Global H2O Resources podpisała 30-letni kontrakt z władzami Alaski i miasta Sitka na eksport 69 mld litrów wody pitnej rocznie do Chin. Transport wody tankowcami jest mało praktyczny z racji ich małej pojemności, dlatego coraz więcej firm stosuje ciągnięte przez statki wielkie poliuretanowe torby. Jedna może pomieścić nawet do 2 mln litrów wody, czyli pięciokrotnie więcej niż tankowiec, a kosztuje sto razy mniej. Od 1997 r. grecka spółka Aquarius Water Transportation (udziały w niej ma francuski Suez) dostarcza tak wodę m.in. na greckie wyspy. Norweska spółka Nordic Water Supply wozi zaś torbami wodę m.in. z Turcji na Cypr. Powoli wyrastają też transgraniczne wodociągi. Operatorzy rury zaopatrującej Wiedeń w wodę z Alp chcą przedłużyć ją aż do Grecji i Hiszpanii. Brytyjskie firmy planują zaś wybudowanie wodociągu ze Szkocji do Anglii. |
Więcej możesz przeczytać w 31/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.