W renomowanej muzułmańskiej szkole w Niemczech uczniowie szkoleni są w nienawiści do Zachodu W Niemczech można publicznie drwić z Osamy bin Ladena, ale przecież nie ma on nic wspólnego z "prawdziwym", a więc pokojowym islamem. Ktoś, kto śmiałby skrytykować Mohameta czy Koran, miałby do czynienia nie tylko z muzułmanami, ale też z obrońcami poprawności politycznej i religijnej tolerancji. Zresztą, czy terroryzm to w sumie nie nasza wina? Czy można się dziwić tym biednym, zdesperowanym ludziom, że nienawidzą bogatego i niesprawiedliwego Zachodu? Wszyscy dobrze znamy historię wypraw krzyżowych i kolonializmu.
Wolność dla wrogów wolności
W Niemczech obowiązuje reguła: fundamentalizm "nie", islam "tak". Oznacza to, że każdy muzułmanin swobodnie może praktykować religię. Islamska literatura dostępna jest w każdej księgarni i bibliotece, istnieją setki muzułmańskich organizacji, a w kraju powstało 2,5 tys. meczetów. Dlaczego więc nie miałaby powstać prawdziwa muzułmańska szkoła, z klasami od pierwszej do dwunastej, z wszystkimi przedmiotami? Tym bardziej że jest inwestor, który chce pokryć jej koszty.
Kiedy we wrześniu 1995 r. w ówczesnej stolicy Niemiec Bonn została otwarta Akademia Króla Fahda, wszyscy byli zadowoleni. Nietrudno się domyślić, że to Fahd, król Arabii Saudyjskiej, wyłożył prawie 30 mln marek na budowę szkoły, meczetu i minaretu. Na otwarcie przybyli: książę Arabii Saudyjskiej Abdulaziz bin Fahd bin Abdulaziz, ówczesny premier Nadrenii Północnej-Westfalii Johannes Rau i minister spraw zagranicznych Klaus Kinkel. Na internetowej stronie Bonn ukazała się dumna wzmianka o "elitarnej instytucji arabskiej, która ma filie tylko w Londynie i Bonn". Zasadniczo do szkoły miały uczęszczać dzieci muzułmanów tymczasowo przebywających w Niemczech, szczególnie dyplomatów. Odpowiedni urząd mógł jednak wystawiać pozwolenia także dzieciom zamieszkałym w Niemczech na stałe, czyli dzieciom emigrantów. Ponieważ tych pozwoleń udzielano hojnie, niektóre rodziny przeprowadziły się nawet z innych miast do Bonn. Rok szkolny 1995/1996 rozpoczęło około 600 chłopców i dziewczynek.
Te dzieci zapewne nadal chodziłyby do królewskiej szkoły, gdyby nie kilku dziennikarzy niemieckiej telewizji ARD. Jesienią 2003 r. weszli oni z ukrytą kamerą do szkolnego meczetu i nakręcili piątkowe wystąpienie kaznodziei wzywającego do "świętej wojny przeciwko niewierzącym".
Wyemitowany w telewizji materiał nie mógł pozostać bez echa. Główny szef administracji ds. szkolnictwa w Kolonii, Juergen Roters, wyszedł z propozycją zamknięcia szkoły, lecz nie zgodziło się na to Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Obawiano się pogorszenia relacji z Arabią Saudyjską. Roters przeszedł więc do strategii "wysuszania" szkoły, odbierając pozwolenia wystawione dzieciom na stałe zamieszkałym w Niemczech. Po ośmiu latach istnienia szkoły zaczęto się też zastanawiać, co zawierają sprowadzane z Arabii Saudyjskiej podręczniki. Przetłumaczono 22 z 60 książek i natrafiono na kolejne niespodzianki.
W czytance dla klasy szóstej zamieszczona jest mapka Arabii Saudyjskiej i basenu Morza Śródziemnego, a pod mapką widnieje tekst: "To jest twoja muzułmańska wspólnota, która ma chlubną historię wypełnioną dżihadem, pachnącą ofiarami, pełną triumfu na przestrzeni 1400 lat. Kiedyś krzyżowcy próbowali oderwać muzułmańską wspólnotę od jej religii, ale nie odnieśli sukcesu. Teraz Zachód stara się oderwać niektórych jej synów. Świat otrzymał od muzułmańskiej cywilizacji dużo, ale pełne nienawiści wyprawy krzyżowe, które opierały się na zdradzie Żydów, miały za cel rozerwanie muzułmańskiej wspólnoty".
Z książki do religii dla klasy pierwszej można się dowiedzieć, jakie kary są przewidziane dla tego, kto nie przestrzega przykazań: "Albo zostanie zabity, albo ukarany cieleśnie, albo wrzucony do więzienia". Po śmierci oczekuje go "zniszczenie". Uczeń klasy siódmej uczy się z czytanki, że "Allah daruje życie w raju tym, którym zostało dane zginąć na Bożej drodze". Raj jest miejscem "wynagrodzenia i przebaczenia, które Allah przygotował dla wojowników".
Do wyuczenia się na pamięć przewidziany jest w klasie szóstej tekst pod tytułem "Bądź odważny!": "Dążenie do tego, co wyższe, i pragnienie zrealizowania ich życzeń, stara się ogarnąć dusze wielu młodych ludzi. To dążenie zaprząta ich myśli. Nie bądź zadowolony z tego, co małe. Ponieważ smak śmierci w sprawie marnej nie jest inny niż w sprawie wspaniałej".
Pokojowy islam
Wizerunek tego "prawdziwego", czyli pokojowego, islamu wygląda na zafałszowany. Jak to możliwe, żeby w muzułmańskiej szkole wychowywano dzieci do wrogości wobec chrześcijan i Żydów? Czyżby szkoła w Bonn była w szponach zacofanych fundamentalistów? To nie do pomyślenia, bo nie ma państwa bardziej muzułmańskiego niż królestwo króla Fahda, którego konstytucją jest Koran. Cały problem w tym, że król Fahd bardzo dobrze zna Koran i biografię Mahometa. Wie, że pierwsze spisane życiorysy Mahometa nie przez przypadek nazywane były "Księgami napadów". Mahomet jako przywódca polityczny podbijał arabskie plemiona, a one płaciły haracze. Bycie "posłańcem Bożym" nie przeszkadzało mu ściąć kilkuset Żydów.
Jeśliby ograniczyć Koran do słów takich jak: "Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. A ten, kto przywraca do życia człowieka, czyni tak, jakby przywracał do życia wszystkich ludzi" (5,32) czy też: "Nie ma przymusu w religii!" (2,256) - to rację mają wyznawcy politycznej poprawności. W tej księdze znajdziemy też wersety o innej wymowie: "O Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników i bądź względem nich surowy! Ich miejscem schronienia będzie Gehenna" (66,9); "Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta" (47,4).
Co można zarzucić królowi Fahdowi? Jest po prostu wyznawcą religii, która zawsze dążyła i dąży do stworzenia jednego społeczeństwa muzułmańskiego, także za pomocą siły. Słowo "islam" wywodzi się z tego samego rdzenia co słowo "salam", ale nie znaczy "pokój", lecz "oddanie" Allahowi. Symbolicznym gestem tego oddania jest dotykanie czołem ziemi podczas modlitwy. A pokój, ten "prawdziwy" pokój, zapanuje na ziemi wtedy, kiedy wszystkie narody będą żyły według szarijatu. Można dojść do wniosku, że król Fahd, zaogniając dżihad, angażuje się na rzecz pokoju! Tylko czy Europa chce takiego pokoju? Bo jeśli nie, to trzeba zadbać o to, by jak najmniej osób czytało podobne treści. Większość mieszkających w Europie muzułmanów jest nastawiona pokojowo. Nie zmienia to faktu, że co piątek w europejskich meczetach prawione są kazania o charakterze polityczno-religijnym. Zamykanie oczu na charakter wychowania w społecznościach europejskich muzułmanów to szukanie świętego spokoju w chwili, gdy na naszych oczach wychowywani są następcy zamachowców z Nowego Jorku, Madrytu i Londynu. Niestety, w tym roku została otwarta nowa placówka królewskiej "akademii", tym razem w Berlinie.
W Niemczech obowiązuje reguła: fundamentalizm "nie", islam "tak". Oznacza to, że każdy muzułmanin swobodnie może praktykować religię. Islamska literatura dostępna jest w każdej księgarni i bibliotece, istnieją setki muzułmańskich organizacji, a w kraju powstało 2,5 tys. meczetów. Dlaczego więc nie miałaby powstać prawdziwa muzułmańska szkoła, z klasami od pierwszej do dwunastej, z wszystkimi przedmiotami? Tym bardziej że jest inwestor, który chce pokryć jej koszty.
Kiedy we wrześniu 1995 r. w ówczesnej stolicy Niemiec Bonn została otwarta Akademia Króla Fahda, wszyscy byli zadowoleni. Nietrudno się domyślić, że to Fahd, król Arabii Saudyjskiej, wyłożył prawie 30 mln marek na budowę szkoły, meczetu i minaretu. Na otwarcie przybyli: książę Arabii Saudyjskiej Abdulaziz bin Fahd bin Abdulaziz, ówczesny premier Nadrenii Północnej-Westfalii Johannes Rau i minister spraw zagranicznych Klaus Kinkel. Na internetowej stronie Bonn ukazała się dumna wzmianka o "elitarnej instytucji arabskiej, która ma filie tylko w Londynie i Bonn". Zasadniczo do szkoły miały uczęszczać dzieci muzułmanów tymczasowo przebywających w Niemczech, szczególnie dyplomatów. Odpowiedni urząd mógł jednak wystawiać pozwolenia także dzieciom zamieszkałym w Niemczech na stałe, czyli dzieciom emigrantów. Ponieważ tych pozwoleń udzielano hojnie, niektóre rodziny przeprowadziły się nawet z innych miast do Bonn. Rok szkolny 1995/1996 rozpoczęło około 600 chłopców i dziewczynek.
Te dzieci zapewne nadal chodziłyby do królewskiej szkoły, gdyby nie kilku dziennikarzy niemieckiej telewizji ARD. Jesienią 2003 r. weszli oni z ukrytą kamerą do szkolnego meczetu i nakręcili piątkowe wystąpienie kaznodziei wzywającego do "świętej wojny przeciwko niewierzącym".
Wyemitowany w telewizji materiał nie mógł pozostać bez echa. Główny szef administracji ds. szkolnictwa w Kolonii, Juergen Roters, wyszedł z propozycją zamknięcia szkoły, lecz nie zgodziło się na to Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Obawiano się pogorszenia relacji z Arabią Saudyjską. Roters przeszedł więc do strategii "wysuszania" szkoły, odbierając pozwolenia wystawione dzieciom na stałe zamieszkałym w Niemczech. Po ośmiu latach istnienia szkoły zaczęto się też zastanawiać, co zawierają sprowadzane z Arabii Saudyjskiej podręczniki. Przetłumaczono 22 z 60 książek i natrafiono na kolejne niespodzianki.
W czytance dla klasy szóstej zamieszczona jest mapka Arabii Saudyjskiej i basenu Morza Śródziemnego, a pod mapką widnieje tekst: "To jest twoja muzułmańska wspólnota, która ma chlubną historię wypełnioną dżihadem, pachnącą ofiarami, pełną triumfu na przestrzeni 1400 lat. Kiedyś krzyżowcy próbowali oderwać muzułmańską wspólnotę od jej religii, ale nie odnieśli sukcesu. Teraz Zachód stara się oderwać niektórych jej synów. Świat otrzymał od muzułmańskiej cywilizacji dużo, ale pełne nienawiści wyprawy krzyżowe, które opierały się na zdradzie Żydów, miały za cel rozerwanie muzułmańskiej wspólnoty".
Z książki do religii dla klasy pierwszej można się dowiedzieć, jakie kary są przewidziane dla tego, kto nie przestrzega przykazań: "Albo zostanie zabity, albo ukarany cieleśnie, albo wrzucony do więzienia". Po śmierci oczekuje go "zniszczenie". Uczeń klasy siódmej uczy się z czytanki, że "Allah daruje życie w raju tym, którym zostało dane zginąć na Bożej drodze". Raj jest miejscem "wynagrodzenia i przebaczenia, które Allah przygotował dla wojowników".
Do wyuczenia się na pamięć przewidziany jest w klasie szóstej tekst pod tytułem "Bądź odważny!": "Dążenie do tego, co wyższe, i pragnienie zrealizowania ich życzeń, stara się ogarnąć dusze wielu młodych ludzi. To dążenie zaprząta ich myśli. Nie bądź zadowolony z tego, co małe. Ponieważ smak śmierci w sprawie marnej nie jest inny niż w sprawie wspaniałej".
Pokojowy islam
Wizerunek tego "prawdziwego", czyli pokojowego, islamu wygląda na zafałszowany. Jak to możliwe, żeby w muzułmańskiej szkole wychowywano dzieci do wrogości wobec chrześcijan i Żydów? Czyżby szkoła w Bonn była w szponach zacofanych fundamentalistów? To nie do pomyślenia, bo nie ma państwa bardziej muzułmańskiego niż królestwo króla Fahda, którego konstytucją jest Koran. Cały problem w tym, że król Fahd bardzo dobrze zna Koran i biografię Mahometa. Wie, że pierwsze spisane życiorysy Mahometa nie przez przypadek nazywane były "Księgami napadów". Mahomet jako przywódca polityczny podbijał arabskie plemiona, a one płaciły haracze. Bycie "posłańcem Bożym" nie przeszkadzało mu ściąć kilkuset Żydów.
Jeśliby ograniczyć Koran do słów takich jak: "Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. A ten, kto przywraca do życia człowieka, czyni tak, jakby przywracał do życia wszystkich ludzi" (5,32) czy też: "Nie ma przymusu w religii!" (2,256) - to rację mają wyznawcy politycznej poprawności. W tej księdze znajdziemy też wersety o innej wymowie: "O Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników i bądź względem nich surowy! Ich miejscem schronienia będzie Gehenna" (66,9); "Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta" (47,4).
Co można zarzucić królowi Fahdowi? Jest po prostu wyznawcą religii, która zawsze dążyła i dąży do stworzenia jednego społeczeństwa muzułmańskiego, także za pomocą siły. Słowo "islam" wywodzi się z tego samego rdzenia co słowo "salam", ale nie znaczy "pokój", lecz "oddanie" Allahowi. Symbolicznym gestem tego oddania jest dotykanie czołem ziemi podczas modlitwy. A pokój, ten "prawdziwy" pokój, zapanuje na ziemi wtedy, kiedy wszystkie narody będą żyły według szarijatu. Można dojść do wniosku, że król Fahd, zaogniając dżihad, angażuje się na rzecz pokoju! Tylko czy Europa chce takiego pokoju? Bo jeśli nie, to trzeba zadbać o to, by jak najmniej osób czytało podobne treści. Większość mieszkających w Europie muzułmanów jest nastawiona pokojowo. Nie zmienia to faktu, że co piątek w europejskich meczetach prawione są kazania o charakterze polityczno-religijnym. Zamykanie oczu na charakter wychowania w społecznościach europejskich muzułmanów to szukanie świętego spokoju w chwili, gdy na naszych oczach wychowywani są następcy zamachowców z Nowego Jorku, Madrytu i Londynu. Niestety, w tym roku została otwarta nowa placówka królewskiej "akademii", tym razem w Berlinie.
Więcej możesz przeczytać w 31/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.