Dokładnie ten sam cel, zniszczenia głowy, czyli inteligencji polskiej, przyświecał Stalinowi, kiedy podejmował decyzję o skazaniu Warszawy na śmierć.
I to właśnie Stalin rękoma zbrodniarzy niemieckich plan ten zrealizował, po to, by osadzić nad Wisłą swoje kukły, które przez mafijne struktury, terror i ogłupianie, tworzenie podziałów i konfliktów społecznych przez dziesiątki lat miały strzec interesów Sowietów.
AK to wrógStosunek Stalina do Polski i powstania warszawskiego był zdecydowanie wrogi. Było ono sprzeczne z rolą, jaką wyznaczył on Polsce po wyzwoleniu. Prawdopodobnie decyzja o zaniechaniu pomocy Warszawie zapadła po jednym z pierwszych spotkań Stalina z premierem Mikołajczykiem, który od 30 czerwca do 9 sierpnia przebywał w Moskwie i prosił o pomoc dla powstania, oraz po konsultacjach Stalina z polskimi komunistami – Bierutem, Bermanem, Osóbką-Morawskim, Wasilewską, Andrzejem Witosem. Decyzje o nieudzieleniu pomocy Warszawie znalazły odzwierciedlenie w publikacji agencji TASS z 12 sierpnia: "Ze strony londyńskich kół ponoszących odpowiedzialność za wydarzenia w Warszawie nie czyniono żadnych prób, aby zawczasu powiadomić i uzgodnić z sowieckim dowództwem wojskowym jakiekolwiek wystąpienia w Warszawie. Wobec powyższego odpowiedzialność za wydarzenia w Warszawie spada wyłącznie na polskie koła emigracyjne w Londynie". Wyraźniej odmowę podjęcia działań wojskowych zawarł Stalin w depeszy z 16 sierpnia do premiera Mikołajczyka: "Na skutek tego wszystkiego dowództwo sowieckie postanowiło otwarcie odciąć się od warszawskiej awantury, ponieważ nie powinno i nie może ono ponosić jakiejkolwiek odpowiedzialności za sprawę warszawską".
Wyrazem tej samej zbrodniczej polityki był brak zgody na loty wahadłowe oraz pozorowana pomoc udzielana miastu w drugiej połowie września. 25 września Stefan Jędrychowski, przedstawiciel PKWN w Moskwie, zrelacjonował rozmowę z Mołotowem: "Mołotow powiedział, że rząd sowiecki nadal uważa pomoc w postaci zrzutów za nieefektywną (wyraził nawet opinię, że jest to oszukiwanie walczących i dawanie im złudnych nadziei) (...). Pomoc zaś udzielona przez rząd sowiecki jest jedynie ustępstwem na rzecz zachodnich sojuszników, którzy w tą formę pomocy wierzą".
Nie udzielać pomocy WarszawieStalin uniemożliwiał zachodnim aliantom udzielenie pomocy walczącej Warszawie; wykluczał też wsparcie Armii Radzieckiej dla miasta. Podczas operacji białoruskiej niemiecka 9. Armia poniosła 70-procentowe straty. O tym, że zamierzano zdobyć Warszawę na początku sierpnia, świadczy rozkaz z 27 lipca 1944 r.: "Kwatera Naczelnego Dowództwa rozkazuje: 1. Po opanowaniu Brześcia i Siedlec rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Warszawę z zadaniem opanowania Pragi nie później niż 5-8 sierpnia i uchwycenia przyczółka na zachodnim brzegu rzeki Narew".
Co spowodowało, że rozkaz ten nie został wykonany i oddziały radzieckie zatrzymały się 18 km na południe i 30 km na wschód od Pragi? Dominuje pogląd, że to przegrana bitwa pancerna w rejonie Radzymina, Okuniewa i Wołomina zadecydowała o zatrzymaniu frontu. Czy aby na pewno? W rejonie Radzymina doszło na przełomie lipca i sierpnia do bitwy pancernej, w której 3. Korpus 2. Armii Pancernej Gwardii poniósł dotkliwe straty, głównie na skutek braku paliwa. Czy straty te uniemożliwiały kontynuowanie bitwy bądź uderzenie na Pragę? 2. Armia Pancerna nie utraciła zdolności bojowej. Mówi o tym dokument powstały już po bitwie: "Informacja sztabu 2. Armii Pancernej o jej składzie i wyposażeniu na dzień 4. 08.1944. Ogółem w armii (bez 3. Korpusu Pancernego) czołgów T 34 – 186 (...). Razem czołgów 344. Poza tym w 3. Korpusie Pancernym 50 czołgów". Było i paliwo. Po tej bitwie część sił 2. Armii Pancernej zamiast na Warszawę została skierowana w przeciwnym kierunku – na Mińsk Mazowiecki. Po przesunięciu części odwodów gen. Vormann dysponował na warszawskim kierunku operacyjnym 172 czołgami – siłami dwukrotnie mniejszymi niż radzieckie. Podejścia z południa do Pragi broniły słaba dywizja i brygada. Na południe od Warszawy stacjonowały też 1. Armia Pancerna gen. Katukowa i 3. Armia Pancerna gen. Rybałki. Ich użycie przełamałoby opór niemiecki. Trzeba było tylko chcieć wyzwolić Warszawę.
Plan taki mieli marszałkowie Rokossowski i Żukow. 8 sierpnia przedstawili Stalinowi zarys operacji warszawskiej: "Meldujemy rozważania o dalszych działaniach wojsk 1. Frontu Białoruskiego i zarysie planu przeprowadzenia operacji warszawskiej. (...) 4. Uwzględniając niezbędny czas na przygotowanie, operację warszawską możemy rozpocząć najwcześniej 25 sierpnia wszystkimi siłami frontu w celu wyjścia na rubież Ciechanów, Płońsk, Wyszogród, Sochaczew, Skierniewice, Tomaszów i zajęcia Warszawy. (...) Prosimy o zatwierdzenie naszych rozważań dotyczących kolejnych operacji zaczepnych 1. Frontu Białoruskiego i naszych kalkulacji czasu na ich przeprowadzenia. (...) Żukow, Rokossowski".
Opracowany przez marszałków zarys planu operacji zakładał "wykonanie kleszczy" od południa i na północ od Warszawy. Stalin nie zaakceptował tej inicjatywy. Brakowało także planów operacji lokalnej – ratunkowej – dla Warszawy. Mogła być ona podjęta w każdym czasie przez czołowe natarcie na Pragę oraz uchwycenie przyczółka na północnym bądź południowym krańcu miasta. Jeżeli się to udało niemal nie dysponującej środkami do przeprawy 1. Armii WP we wrześniu, kiedy siły niemieckie w Warszawie były już olbrzymie, dlaczego taka operacja miałaby się nie udać w pierwszych dniach sierpnia, gdy siły niemieckie były znacznie skromniejsze?
Stalin wiedziałNieprawdziwy był i pozostaje pogląd sugerujący, że dowództwo radzieckie i alianci nie wiedzieli, co się dzieje w Warszawie. Podczas wojny do Polski zrzucono 791 radiostacji oraz 311 odbiorników. W zakładach konspiracyjnych wyprodukowano 200 radiostacji oraz 700 odbiorników. Podczas powstania pracowało sześć radiostacji konspiracyjnych w Warszawie i cztery pod Warszawą. Utrzymywały one łączność z ośrodkami w Stanmore pod Londynem oraz w Bari we Włoszech. Przed powstaniem radiostacje AK nadawały i odbierały przeciętnie 1400 meldunków miesięcznie. Podczas powstania liczba meldunków radiowych wzrosła łącznie do 6600 meldunków (około 100 meldunków dziennie). Istotne wiadomości pochodzące z Polski przekazywano Brytyjczykom. Ci zaś przekazywali je misji wojskowej przy ambasadzie ZSRR w Londynie. W Warszawie znajdowały się też dwie radiostacje podległe wywiadowi radzieckiemu. Jedna, na Żoliborzu, obsługiwana przez radiotelegrafistę z grupy wywiadowczej kpt. Karola Więckowskiego, nadawała meldunki do wyłączenia elektrowni. Druga radiostacja – Siewier, zrzucona wraz z oficerem wywiadu kpt. Kaługinem, została uszkodzona podczas lądowania na spadochronie. Naprawił ją krótkofalowiec Włodzimierz Markowski. W nocy z 3 na 4 sierpnia zaczęła nadawać z Warszawy radiostacja foniczna "Burza", którą było słychać nawet w Londynie. Od 8 sierpnia rozpoczęła zaś pracę "Błyskawica", którą można było odbierać także w USA, co potwierdza ówczesny marynarz, dziś zaś krótkofalowiec Piotr Piłat. Jeżeli radiostacje te – informujące o sytuacji w Warszawie – słyszane były w Londynie i Nowym Jorku, to należy przyjąć, że były słyszane 30 km za Wisłą.
Oczy i uszy RokossowskiegoArmia Radziecka miała wystarczające środki rozpoznania. Wywiadem agenturalnym ZSRR zajmował się Zarząd Wydziałów Specjalnych NKWD. Przynajmniej kilku agentów NKWD działało w Polsce. Rozpoznanie wojskowe organizował Zarząd VI Wywiadowczy Sztabu Generalnego, którym kierował gen. mjr Cekurin. Zarząd Rozpoznawczy 1. Frontu Białoruskiego (87 osób, w tym 68 oficerów) dysponował czterema batalionami i sześcioma armijnymi grupami rozpoznania radiowego. Dzięki temu można było zlokalizować siedziby dowództw korpusów, dywizji, batalionów i prowadzić nasłuch meldunków przekazywanych otwartym tekstem przez oddziały niemieckie w Warszawie. Równie istotne było rozpoznanie lotnicze. 1. Front Białoruski miał kilkadziesiąt samolotów rozpoznawczych. Podczas lotów można było fotografować linie obrony, lotniska, stanowiska artylerii, a nawet pojedyncze działa z wysokości od 70 m do 8000 m. Przelot kilku samolotów nad Warszawą był wystarczający dla zlokalizowania pozycji powstańczych oraz sił niemieckich w Warszawie.
Pogląd, który dominował przez 60 lat w nauce, publicystyce i propagandzie, wskazujący na brak możliwości udzielenia przez Armię Radziecką pomocy Warszawie, jest nieprawdziwy. Tak samo nieprawdziwe jest twierdzenie o rzekomym braku wiadomości z Warszawy oraz braku łączności z dowództwem powstania. Kolejny raz zbrodnicze reżimy, tym razem w sposób wcześniej nie uzgodniony, zrealizowały świadomie i wspólnie plan zagłady Warszawy, wymordowania jej ludności, a przede wszystkim resztek polskiej inteligencji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.