Trybunał Konstytucyjny chroni dochody adwokatów
Pamiętam tamto tchórzostwo, tamten obrzydliwy oportunizm" - tak 17 lutego w Sejmie Jarosław Kaczyński wspominał decyzję Trybunału Konstytucyjnego z 1993 r. TK uchylił się wtedy od oceny zgodności z konstytucją głośnej instrukcji UOP, zezwalającej na inwigilację prawicowych ugrupowań. Mocne słowa prezesa PiS wielu uznało za bezprzykładny atak na trybunał. Niestety, trybunał wielokrotnie w ostatnich kilkunastu latach potwierdzał swymi orzeczeniami, że z oportunizmu uczynił zasadę działania.
Obrona patologii
Trybunał Konstytucyjny uznał (19 kwietnia 2006 r.) za niezgodne z konstytucją kilka przepisów znowelizowanej ustawy o adwokaturze (zwanej lex Gosiewski), którą PiS przeforsowało pod koniec kadencji poprzedniego parlamentu. Znacznie ułatwiała ona studentom prawa dostęp do zawodowych korporacji prawniczych. - Nowa ustawa o adwokaturze była zwycięstwem pokolenia młodych nad ograniczającymi im dostęp do zawodu starszymi prawnikami. Decyzja trybunału przekreśla to i umożliwia powrót do dawnego, patologicznego systemu - ocenia Arkadiusz Doczyk, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.
W trosce o interesy obecnych adwokatów (ustawę zaskarżyła Naczelna Rada Adwokacka) Trybunał Konstytucyjny uciekł się do takiej interpretacji ustawy zasadniczej, przy której blednie fantazja bezrobotnego z Dąbrowy Górniczej. Usiłował on pozwać premiera Leszka Millera o odszkodowanie z powodu niemożności znalezienia pracy, wskazując, że utrzymanie na garnuszku państwa gwarantuje konstytucja.
Profesor Marek Safjan, prezes Trybunału Konstytucyjnego, i jego koledzy sędziowie nieraz wykazywali wielką troskę o stan państwowej kasy kosztem obywateli, na przykład uchylając prawne buble, ale jednocześnie odbierając Polakom prawo do odzyskania opłat, które pobrano od nich na podstawie niekonstytucyjnych przepisów. Nie powinno więc dziwić, że bliską sobie sprawą prawniczych korporacji sędziowie TK zajęli się ze zdwojoną troską. Równie wielką jak przedstawiciele Naczelnej Rady Adwokackiej, którzy na większą konkurencję w ramach własnego zawodu godzą się tylko wówczas, gdy owymi "konkurentami" mają być ich córki lub synowie. "Okazało się, że żyjemy w Rzeczypospolitej korporacyjnej, wskutek czego zakłócone zostały najbardziej podstawowe mechanizmy wolnego rynku. Okazało się, że korporacje prawnicze stanowią część ustroju tego kraju, a zasada, że o prawie do wykonywania zawodu decyduje potencjalny ekonomiczny konkurent, została utrwalona w konstytucji" - gorzko skomentowało decyzję trybunału stowarzyszenie młodych prawników i ekonomistów Ruch FairPlay, które walczyło o liberalizację rynku usług prawniczych.
Konstytucyjna niekonstytucyjność
Wydając werdykt, TK stwierdził, że naruszono m.in. art. 17 ust. 1 konstytucji, który samorządom zawodowym przyznaje prawo do "sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem tych zawodów" (zresztą tylko "w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony"). Nowa ustawa zastąpiła bowiem dotychczasowe komisje egzaminujące kandydatów do korporacji prawniczych, złożone wyłącznie z członków odpowiednich korporacji, komisjami powoływanymi przez ministra sprawiedliwości. - Owo sprawowanie pieczy powinno polegać na eliminowaniu z korporacji osób nieuczciwych i niekompetentnych. Dlaczego samorząd adwokacki domaga się kontroli nad osobami, które zawodu adwokata nie wykonują, bo dopiero starają się o spełnienie niezbędnych do tego warunków, na przykład zdanie egzaminu zawodowego? - pyta Michał Kłaczyński, absolwent wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zasłynął odwołaniem się do NSA od decyzji korporacji adwokackiej, uniemożliwiającej mu dostanie się na aplikację. Jego sprawa trafiła w końcu do TK, który w 2004 r. uznał, że zasady określania limitów przyjęć na aplikację powinny być zawarte w ustawie, a nie w wewnętrznych regulacjach korporacji prawniczych.
Tak naprawdę to staremu systemowi naboru na aplikacje i przeprowadzania egzaminów można było zarzucić niekonstytucyjność, w najlepszym razie uznając, że państwo dobrowolnie oddało kontrolę nad nim samorządom prawniczym. I tak samo może ją odebrać.
Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu nie dość, że bezpodstawnie wywiódł z przepisu konstytucji prawo samorządu adwokackiego do wpływu na egzaminy zawodowe (co ciekawe, we wstępnym uzasadnieniu nie ma mowy, jak w sentencji wyroku, o "wpływie", lecz o "ustalaniu" zasad składania egzaminu adwokackiego przez samorząd adwokacki), to jeszcze zatroszczył się, by ów wpływ był odpowiedni. - Ilu ma być przedstawicieli samorządu adwokackiego w komisji egzaminacyjnej, nim ich liczba zostanie uznana za stosowną: dwóch, trzech, dziesięciu? Izby lekarskie również sprawują pieczę nad należytym wykonywaniem zawodów lekarskich, lecz nie mają żadnego wpływu na samo dopuszczenie kogoś do zawodu - wskazuje prof. Zbigniew Hołda, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak w praktyce wygląda obecna "wysoka jakość" usług prawniczych, której niczym lew broni Stanisław Rymar, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej? Jak wynika z informacji Trybunału Konstytucyjnego, na 220 skarg konstytucyjnych, które wpłynęły w 2005 r., ledwie 33 (15 proc.) przekazano po wstępnym rozpoznaniu do merytorycznego rozpatrzenia - trybunał z przyczyn formalnych odmówił przekazania do dalszego biegu prawie stu skarg, resztę zwrócił do poprawienia. Rok wcześniej trybunał już na wstępie odrzucił około 76 proc. zgłoszonych skarg. Tymczasem skargę konstytucyjną sporządza dla skarżącego nie kto inny, jak adwokat albo radca prawny (samodzielnie ma prawo to zrobić tylko sędzia, prokurator, notariusz, profesor i doktor habilitowany nauk prawnych we własnej sprawie), nad którego "doświadczeniem, mądrością" - używając słów Rymara - ponoć sprawuje pieczę samorząd. Zresztą ilu z nas zetknęło się z lekceważeniem spraw przez prawników lub stawianiem klientów na przegranej pozycji przez niedbalstwo adwokatów (zwłaszcza niepilnowanie terminów)?
TK uznał za niekonstytucyjne m.in. te przepisy, które pozwalały podchodzić do egzaminu adwokackiego bez aplikacji absolwentom prawa z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem w doradztwie prawnym, tworzeniu lub stosowaniu prawa (na przykład zatrudnionym w kancelariach) oraz doktorom prawa. Uchylił także przepisy umożliwiające tym, którzy zdali egzaminy sędziowskie, prokuratorskie lub radcowskie, lecz nie pracowali w zawodzie, uzyskanie wpisu na listę adwokatów bez żadnych dodatkowych wymogów. Prezes TK prof. Marek Safjan na równi z adwokatami szermuje wydumanymi przykładami o prokuratorach czy sędziach, którzy nie mając "praktyki w zawodzie", nagle postanowiliby rozpocząć kariery adwokatów (w domyśle: sprowadziliby swą niekompetencją katastrofę na głowy klientów). - Przecież tacy ludzie musieli wcześniej ukończyć aplikację: sędziowską, prokuratorską czy radcowską, czyli odbyć praktykę zawodową - zauważa prof. Zbigniew Hołda. Odbierając możliwość łatwego uzyskania wpisu na listę adwokatów sędziom, prokuratorom i notariuszom, trybunał pozostawił ten przywilej doktorom habilitowanym prawa. Zbiegiem okoliczności jest zapewne fakt, że czternastu z piętnastu członków trybunału jest doktorami habilitowanymi nauk prawnych.
Zakaz konkurencji
"Trybunał dostrzega potrzebę zapewnienia pomocy prawnej tym osobom, które nie mogą ponieść kosztu wynajęcia adwokata czy radcy. Jednak świadczenie takich usług nie może się odbywać bez jakiejkolwiek kontroli" - stwierdził prof. Safjan podczas ogłaszania wyroku 19 kwietnia. Tak wyjaśnił on uchylenie przez TK również przepisu zezwalającego na świadczenie porad i innych usług prawnych osobom nie należącym do korporacji zawodowych. Jedynym logicznym uzasadnieniem decyzji TK jest to, że w polskim prawie nikt nie ma zakazu świadczenia usług prawnych, więc umieszczenie w ustawie przepisu zezwalającego na to było bezsensowne. Ale słowa prezesa trybunału mogą świadczyć o tym, że za najlepsze rozwiązanie uznałby on zakazanie świadczenia usług prawnych osobom nie należącym do korporacji albo... stworzenie korporacji doradców prawnych.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie osoby spoza korporacji prawniczej nie mogą komercyjnie oferować usług prawnych (pod groźbą odpowiedzialności karnej), dostęp do zawodów prawniczych jest na tyle łatwy, że nie ogranicza to konkurencji na rynku. U nas prawnicy, w tym wypadku adwokaci, chcieliby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: utrzymać "kastowość" swej profesji i jednocześnie zabronić komukolwiek spoza korporacji świadczenia choćby zbliżonych usług. Obecnie coraz więcej osób, głównie studentów lub absolwentów prawa bez aplikacji, doradza klientom w ramach tzw. klinik prawa przy uczelniach, w prywatnych firmach (od członków korporacji różni ich tylko brak prawa reprezentowania klientów w sądach). Na przykład własną firmę prawniczą prowadzi w Krakowie Michał Kłaczyński. - Część osób zamiast rozpocząć działalność gospodarczą, traci nawet kilka lat, siedząc w domu i przygotowując się do egzaminu na aplikację - mówi Kłaczyński. NRA umiera ze zgryzoty na myśl, że tacy "nieprzygotowani", pozbawieni jej nadzoru ludzie obsługują klientów. Niestety, Trybunał Konstytucyjny zdaje się podzielać tę "troskę".
Postępowi strażnicy budżetu
Wbrew obiegowej opinii Trybunał Konstytucyjny nie jest grupą "apolitycznych fachowców". Poglądy polityczne sędziów są zbieżne z poglądami partii, które ich wybierają (przyznał to sam prezes trybunału Marek Safjan w rozmowie z "Wprost" w 2004 r.). Obecny skład TK to osoby wybrane w dużej części głosami posłów SLD, a postkomunistyczna lewica, wbrew deklaracjom, bardziej się troszczy o interes korporacji prawniczych niż o obywateli. Parlamentarzyści tej partii przez lata robili wszystko, aby utrzymać monopol korporacji na dopuszczanie do zawodu. Wśród osób, które w trybunale zablokowały rozbicie monopolu korporacji, jest były senator SLD Adam Jamróz, były poseł SLD Marek Mazurkiewicz czy Bohdan Zdziennicki, w latach 1994-1997, w czasie pierwszych rządów SLD, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Nie powinien więc dziwić polityczny w istocie charakter części istotnych orzeczeń TK. Trybunał nie nakazał oddawać na przykład niesłusznie pobranych zbyt wysokich składek emerytalnych czy nielegalnych opłat za parkowanie w miastach. Równie szokujące było uchylenie się przez TK w 2001 r. od podjęcia decyzji mogących zaszkodzić budżetowi, takich jak rozpatrzenie zgodności z konstytucją dekretu o reformie rolnej z 1944 r. W jednym z orzeczeń sędziowie trybunału faktycznie przyznali nawet, że własność publiczna jest więcej warta niż prywatna. Ostatecznym dowodem na oportunizm sędziów TK było uchylenie się na początku tego roku od rozpatrzenia zgodności z konstytucją ustawy o przywilejach emerytalnych górników.
Apetyt na korporacje
W Polsce działa już 16 korporacji zawodowych, a kolejne związki starają się o ten status, bo stworzenie korporacji to lukratywny biznes. Podczas gdy demontowano przywileje prawników, powstała korporacja pośredników w handlu nieruchomościami. Dziś aby założyć agencję pośrednictwa, potrzebne są studia podyplomowe. Polscy pośrednicy pobierają prowizje zarówno od kupującego, jak i sprzedającego, a sięgają one 6 proc. wartości nieruchomości.
Aby się przekonać, że uchwalona latem 2005 r. ustawa ułatwiająca dostęp do zawodów prawniczych była Polsce niezbędna, wystarczy się zapoznać z danymi statystycznymi. Wówczas jeden adwokat przypadał na 5 tys. osób, jeden radca prawny na 2,3 tys., a jeden notariusz na ponad 25 tys. osób! Dla porównania - w zbliżonej do Polski pod względem rozwoju gospodarczego Hiszpanii jeden adwokat przypada na 200 osób! (z tym że tam za adwokata jest uznawany każdy, kto świadczy usługi prawne).
Nienormalna normalność
Efekty lex Gosiewski były widoczne praktycznie natychmiast. Zaledwie kilka miesięcy obowiązywania uchylonej przez TK ustawy doprowadziło do zwiększenia konkurencji. Do adwokatury przyjęto 280 sędziów, prokuratorów i radców prawnych. Z kolei do korporacji radcowskiej zapisało się około 1100 sędziów i prokuratorów. W grudniu 2005 r. na aplikacje przyjęto ponad 2100 absolwentów prawa (na adwokacką ponad 1100, na radcowską ponad 900, na notarialną ponad 80). 300 osób wyraziło chęć zdawania egzaminów zawodowych (miało wymaganą praktykę). Kilka lat działania prawa, a sytuacja w Polsce byłaby taka jak w Niemczech, gdzie adwokaci ze spółki JuraXX od 2003 r. udzielają tanich porad w centrach handlowych.
"Z naszych informacji wynika, że właśnie w Niemczech i w Hiszpanii zaczyna się myśleć o tym, jak odstąpić od tego systemu, w którym doprowadzono do tego, że jest sto tysięcy adwokatów i wielu z nich nie ma możliwości utrzymania się z pracy prawniczej, a pracują jako taksówkarze czy muzycy w kapelach" - tak mówił podczas jednej z konferencji w 2002 r. Stanisław Rymar.
Aby się przekonać, jak korporacje szkodzą naszym kieszeniom, wystarczy przeczytać regulaminy wewnętrzne lub posłuchać, co mówią członkowie ich władz. Uchwała Krajowej Rady Notarialnej uznaje "przyciąganie klientów przez proponowanie niższego wynagrodzenia za usługi notarialne za przejaw nieuczciwej konkurencji i szczególnie rażący jej wypadek". - Musimy brać pod uwagę opinię naszych kolegów, zaniepokojonych możliwością utrzymania się na rynku pracy w sytuacji, gdy tak dużo młodzieży chce wykonywać ten zawód - tłumaczy Elżbieta Kwiatkowska-Falęcka, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych. - Nie może być przecież tak, że kolega podbiera koledze klientów - dodaje. Smutne jest to, że w obronie tak kuriozalnie pojmowanej konkurencji wystąpił Trybunał Konstytucyjny.
Fot: Z. Furman, J. Marczewski, K. Pacuła
Obrona patologii
Trybunał Konstytucyjny uznał (19 kwietnia 2006 r.) za niezgodne z konstytucją kilka przepisów znowelizowanej ustawy o adwokaturze (zwanej lex Gosiewski), którą PiS przeforsowało pod koniec kadencji poprzedniego parlamentu. Znacznie ułatwiała ona studentom prawa dostęp do zawodowych korporacji prawniczych. - Nowa ustawa o adwokaturze była zwycięstwem pokolenia młodych nad ograniczającymi im dostęp do zawodu starszymi prawnikami. Decyzja trybunału przekreśla to i umożliwia powrót do dawnego, patologicznego systemu - ocenia Arkadiusz Doczyk, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.
W trosce o interesy obecnych adwokatów (ustawę zaskarżyła Naczelna Rada Adwokacka) Trybunał Konstytucyjny uciekł się do takiej interpretacji ustawy zasadniczej, przy której blednie fantazja bezrobotnego z Dąbrowy Górniczej. Usiłował on pozwać premiera Leszka Millera o odszkodowanie z powodu niemożności znalezienia pracy, wskazując, że utrzymanie na garnuszku państwa gwarantuje konstytucja.
Profesor Marek Safjan, prezes Trybunału Konstytucyjnego, i jego koledzy sędziowie nieraz wykazywali wielką troskę o stan państwowej kasy kosztem obywateli, na przykład uchylając prawne buble, ale jednocześnie odbierając Polakom prawo do odzyskania opłat, które pobrano od nich na podstawie niekonstytucyjnych przepisów. Nie powinno więc dziwić, że bliską sobie sprawą prawniczych korporacji sędziowie TK zajęli się ze zdwojoną troską. Równie wielką jak przedstawiciele Naczelnej Rady Adwokackiej, którzy na większą konkurencję w ramach własnego zawodu godzą się tylko wówczas, gdy owymi "konkurentami" mają być ich córki lub synowie. "Okazało się, że żyjemy w Rzeczypospolitej korporacyjnej, wskutek czego zakłócone zostały najbardziej podstawowe mechanizmy wolnego rynku. Okazało się, że korporacje prawnicze stanowią część ustroju tego kraju, a zasada, że o prawie do wykonywania zawodu decyduje potencjalny ekonomiczny konkurent, została utrwalona w konstytucji" - gorzko skomentowało decyzję trybunału stowarzyszenie młodych prawników i ekonomistów Ruch FairPlay, które walczyło o liberalizację rynku usług prawniczych.
Konstytucyjna niekonstytucyjność
Wydając werdykt, TK stwierdził, że naruszono m.in. art. 17 ust. 1 konstytucji, który samorządom zawodowym przyznaje prawo do "sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem tych zawodów" (zresztą tylko "w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony"). Nowa ustawa zastąpiła bowiem dotychczasowe komisje egzaminujące kandydatów do korporacji prawniczych, złożone wyłącznie z członków odpowiednich korporacji, komisjami powoływanymi przez ministra sprawiedliwości. - Owo sprawowanie pieczy powinno polegać na eliminowaniu z korporacji osób nieuczciwych i niekompetentnych. Dlaczego samorząd adwokacki domaga się kontroli nad osobami, które zawodu adwokata nie wykonują, bo dopiero starają się o spełnienie niezbędnych do tego warunków, na przykład zdanie egzaminu zawodowego? - pyta Michał Kłaczyński, absolwent wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zasłynął odwołaniem się do NSA od decyzji korporacji adwokackiej, uniemożliwiającej mu dostanie się na aplikację. Jego sprawa trafiła w końcu do TK, który w 2004 r. uznał, że zasady określania limitów przyjęć na aplikację powinny być zawarte w ustawie, a nie w wewnętrznych regulacjach korporacji prawniczych.
Tak naprawdę to staremu systemowi naboru na aplikacje i przeprowadzania egzaminów można było zarzucić niekonstytucyjność, w najlepszym razie uznając, że państwo dobrowolnie oddało kontrolę nad nim samorządom prawniczym. I tak samo może ją odebrać.
Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu nie dość, że bezpodstawnie wywiódł z przepisu konstytucji prawo samorządu adwokackiego do wpływu na egzaminy zawodowe (co ciekawe, we wstępnym uzasadnieniu nie ma mowy, jak w sentencji wyroku, o "wpływie", lecz o "ustalaniu" zasad składania egzaminu adwokackiego przez samorząd adwokacki), to jeszcze zatroszczył się, by ów wpływ był odpowiedni. - Ilu ma być przedstawicieli samorządu adwokackiego w komisji egzaminacyjnej, nim ich liczba zostanie uznana za stosowną: dwóch, trzech, dziesięciu? Izby lekarskie również sprawują pieczę nad należytym wykonywaniem zawodów lekarskich, lecz nie mają żadnego wpływu na samo dopuszczenie kogoś do zawodu - wskazuje prof. Zbigniew Hołda, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak w praktyce wygląda obecna "wysoka jakość" usług prawniczych, której niczym lew broni Stanisław Rymar, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej? Jak wynika z informacji Trybunału Konstytucyjnego, na 220 skarg konstytucyjnych, które wpłynęły w 2005 r., ledwie 33 (15 proc.) przekazano po wstępnym rozpoznaniu do merytorycznego rozpatrzenia - trybunał z przyczyn formalnych odmówił przekazania do dalszego biegu prawie stu skarg, resztę zwrócił do poprawienia. Rok wcześniej trybunał już na wstępie odrzucił około 76 proc. zgłoszonych skarg. Tymczasem skargę konstytucyjną sporządza dla skarżącego nie kto inny, jak adwokat albo radca prawny (samodzielnie ma prawo to zrobić tylko sędzia, prokurator, notariusz, profesor i doktor habilitowany nauk prawnych we własnej sprawie), nad którego "doświadczeniem, mądrością" - używając słów Rymara - ponoć sprawuje pieczę samorząd. Zresztą ilu z nas zetknęło się z lekceważeniem spraw przez prawników lub stawianiem klientów na przegranej pozycji przez niedbalstwo adwokatów (zwłaszcza niepilnowanie terminów)?
TK uznał za niekonstytucyjne m.in. te przepisy, które pozwalały podchodzić do egzaminu adwokackiego bez aplikacji absolwentom prawa z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem w doradztwie prawnym, tworzeniu lub stosowaniu prawa (na przykład zatrudnionym w kancelariach) oraz doktorom prawa. Uchylił także przepisy umożliwiające tym, którzy zdali egzaminy sędziowskie, prokuratorskie lub radcowskie, lecz nie pracowali w zawodzie, uzyskanie wpisu na listę adwokatów bez żadnych dodatkowych wymogów. Prezes TK prof. Marek Safjan na równi z adwokatami szermuje wydumanymi przykładami o prokuratorach czy sędziach, którzy nie mając "praktyki w zawodzie", nagle postanowiliby rozpocząć kariery adwokatów (w domyśle: sprowadziliby swą niekompetencją katastrofę na głowy klientów). - Przecież tacy ludzie musieli wcześniej ukończyć aplikację: sędziowską, prokuratorską czy radcowską, czyli odbyć praktykę zawodową - zauważa prof. Zbigniew Hołda. Odbierając możliwość łatwego uzyskania wpisu na listę adwokatów sędziom, prokuratorom i notariuszom, trybunał pozostawił ten przywilej doktorom habilitowanym prawa. Zbiegiem okoliczności jest zapewne fakt, że czternastu z piętnastu członków trybunału jest doktorami habilitowanymi nauk prawnych.
Zakaz konkurencji
"Trybunał dostrzega potrzebę zapewnienia pomocy prawnej tym osobom, które nie mogą ponieść kosztu wynajęcia adwokata czy radcy. Jednak świadczenie takich usług nie może się odbywać bez jakiejkolwiek kontroli" - stwierdził prof. Safjan podczas ogłaszania wyroku 19 kwietnia. Tak wyjaśnił on uchylenie przez TK również przepisu zezwalającego na świadczenie porad i innych usług prawnych osobom nie należącym do korporacji zawodowych. Jedynym logicznym uzasadnieniem decyzji TK jest to, że w polskim prawie nikt nie ma zakazu świadczenia usług prawnych, więc umieszczenie w ustawie przepisu zezwalającego na to było bezsensowne. Ale słowa prezesa trybunału mogą świadczyć o tym, że za najlepsze rozwiązanie uznałby on zakazanie świadczenia usług prawnych osobom nie należącym do korporacji albo... stworzenie korporacji doradców prawnych.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie osoby spoza korporacji prawniczej nie mogą komercyjnie oferować usług prawnych (pod groźbą odpowiedzialności karnej), dostęp do zawodów prawniczych jest na tyle łatwy, że nie ogranicza to konkurencji na rynku. U nas prawnicy, w tym wypadku adwokaci, chcieliby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: utrzymać "kastowość" swej profesji i jednocześnie zabronić komukolwiek spoza korporacji świadczenia choćby zbliżonych usług. Obecnie coraz więcej osób, głównie studentów lub absolwentów prawa bez aplikacji, doradza klientom w ramach tzw. klinik prawa przy uczelniach, w prywatnych firmach (od członków korporacji różni ich tylko brak prawa reprezentowania klientów w sądach). Na przykład własną firmę prawniczą prowadzi w Krakowie Michał Kłaczyński. - Część osób zamiast rozpocząć działalność gospodarczą, traci nawet kilka lat, siedząc w domu i przygotowując się do egzaminu na aplikację - mówi Kłaczyński. NRA umiera ze zgryzoty na myśl, że tacy "nieprzygotowani", pozbawieni jej nadzoru ludzie obsługują klientów. Niestety, Trybunał Konstytucyjny zdaje się podzielać tę "troskę".
Postępowi strażnicy budżetu
Wbrew obiegowej opinii Trybunał Konstytucyjny nie jest grupą "apolitycznych fachowców". Poglądy polityczne sędziów są zbieżne z poglądami partii, które ich wybierają (przyznał to sam prezes trybunału Marek Safjan w rozmowie z "Wprost" w 2004 r.). Obecny skład TK to osoby wybrane w dużej części głosami posłów SLD, a postkomunistyczna lewica, wbrew deklaracjom, bardziej się troszczy o interes korporacji prawniczych niż o obywateli. Parlamentarzyści tej partii przez lata robili wszystko, aby utrzymać monopol korporacji na dopuszczanie do zawodu. Wśród osób, które w trybunale zablokowały rozbicie monopolu korporacji, jest były senator SLD Adam Jamróz, były poseł SLD Marek Mazurkiewicz czy Bohdan Zdziennicki, w latach 1994-1997, w czasie pierwszych rządów SLD, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Nie powinien więc dziwić polityczny w istocie charakter części istotnych orzeczeń TK. Trybunał nie nakazał oddawać na przykład niesłusznie pobranych zbyt wysokich składek emerytalnych czy nielegalnych opłat za parkowanie w miastach. Równie szokujące było uchylenie się przez TK w 2001 r. od podjęcia decyzji mogących zaszkodzić budżetowi, takich jak rozpatrzenie zgodności z konstytucją dekretu o reformie rolnej z 1944 r. W jednym z orzeczeń sędziowie trybunału faktycznie przyznali nawet, że własność publiczna jest więcej warta niż prywatna. Ostatecznym dowodem na oportunizm sędziów TK było uchylenie się na początku tego roku od rozpatrzenia zgodności z konstytucją ustawy o przywilejach emerytalnych górników.
Apetyt na korporacje
W Polsce działa już 16 korporacji zawodowych, a kolejne związki starają się o ten status, bo stworzenie korporacji to lukratywny biznes. Podczas gdy demontowano przywileje prawników, powstała korporacja pośredników w handlu nieruchomościami. Dziś aby założyć agencję pośrednictwa, potrzebne są studia podyplomowe. Polscy pośrednicy pobierają prowizje zarówno od kupującego, jak i sprzedającego, a sięgają one 6 proc. wartości nieruchomości.
Aby się przekonać, że uchwalona latem 2005 r. ustawa ułatwiająca dostęp do zawodów prawniczych była Polsce niezbędna, wystarczy się zapoznać z danymi statystycznymi. Wówczas jeden adwokat przypadał na 5 tys. osób, jeden radca prawny na 2,3 tys., a jeden notariusz na ponad 25 tys. osób! Dla porównania - w zbliżonej do Polski pod względem rozwoju gospodarczego Hiszpanii jeden adwokat przypada na 200 osób! (z tym że tam za adwokata jest uznawany każdy, kto świadczy usługi prawne).
Nienormalna normalność
Efekty lex Gosiewski były widoczne praktycznie natychmiast. Zaledwie kilka miesięcy obowiązywania uchylonej przez TK ustawy doprowadziło do zwiększenia konkurencji. Do adwokatury przyjęto 280 sędziów, prokuratorów i radców prawnych. Z kolei do korporacji radcowskiej zapisało się około 1100 sędziów i prokuratorów. W grudniu 2005 r. na aplikacje przyjęto ponad 2100 absolwentów prawa (na adwokacką ponad 1100, na radcowską ponad 900, na notarialną ponad 80). 300 osób wyraziło chęć zdawania egzaminów zawodowych (miało wymaganą praktykę). Kilka lat działania prawa, a sytuacja w Polsce byłaby taka jak w Niemczech, gdzie adwokaci ze spółki JuraXX od 2003 r. udzielają tanich porad w centrach handlowych.
"Z naszych informacji wynika, że właśnie w Niemczech i w Hiszpanii zaczyna się myśleć o tym, jak odstąpić od tego systemu, w którym doprowadzono do tego, że jest sto tysięcy adwokatów i wielu z nich nie ma możliwości utrzymania się z pracy prawniczej, a pracują jako taksówkarze czy muzycy w kapelach" - tak mówił podczas jednej z konferencji w 2002 r. Stanisław Rymar.
Aby się przekonać, jak korporacje szkodzą naszym kieszeniom, wystarczy przeczytać regulaminy wewnętrzne lub posłuchać, co mówią członkowie ich władz. Uchwała Krajowej Rady Notarialnej uznaje "przyciąganie klientów przez proponowanie niższego wynagrodzenia za usługi notarialne za przejaw nieuczciwej konkurencji i szczególnie rażący jej wypadek". - Musimy brać pod uwagę opinię naszych kolegów, zaniepokojonych możliwością utrzymania się na rynku pracy w sytuacji, gdy tak dużo młodzieży chce wykonywać ten zawód - tłumaczy Elżbieta Kwiatkowska-Falęcka, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych. - Nie może być przecież tak, że kolega podbiera koledze klientów - dodaje. Smutne jest to, że w obronie tak kuriozalnie pojmowanej konkurencji wystąpił Trybunał Konstytucyjny.
TRYBUNAŁ KOLEŻEŃSKI |
---|
ZBIGNIEW ZIOBRO minister sprawiedliwości Trybunał Konstytucyjny zdecydował się przyjąć taką interpretację konstytucji, która stawia wąski interes korporacji prawniczych ponad interesy społeczeństwa. Uderza też w dziesiątki tysięcy młodych ludzi, którzy skończyli lub kończą studia, a którym korporacje zamykają drogę do zawodu. W niektórych wypadkach 90 proc., a nawet 100 proc. osób przyjmowanych na aplikację było powiązanych z członkami palestry. Jeśli TK uznał, że egzamin na aplikację powinien być państwowy, to dlaczego egzamin końcowy ma być przeprowadzany pod kontrolą korporacji? Teraz istnieje niebezpieczeństwo, że egzamin zawodowy posłuży blokowaniu dostępu do zawodu adwokata. Odebranie przez TK prawa do udzielania porad prawnych osobom, które nie ukończyły aplikacji, stoi - moim zdaniem - w sprzeczności z wcześniejszymi wyrokami trybunału. TK uznał też, że osoby, które ukończyły aplikację prokuratorską, radcowską, notarialną czy sędziowską, a więc takie, które mogą na przykład skazywać przestępców na długoletnie kary więzienia, nie mają kompetencji, by stać się członkami palestry i reprezentować swoich klientów przed sądami. Trybunał nie zakwestionował przy tym prawa doktorów habilitowanych do wpisania się na listę adwokatów. Nie wykluczam, że wśród członków TK są takie osoby, które mają habilitację, nigdy nie napisały jednego pisma prawnego, nigdy nie praktykowały, zajmowały się tylko historią prawa czy doktrynami, a uzyskują możliwość wykonywania zawodu adwokata. Obecny stan rzeczy jest bliższy patologii niż normalności. Będziemy walczyć, żeby możliwie szeroko otworzyć dostęp do zawodów prawniczych. Rozważamy zmianę konstytucji, bo nie może ona służyć temu, by chronić interesy jednej grupy zawodowej kosztem większości społeczeństwa. Chodzi tu nie tylko o dostęp do zawodów prawniczych, ale też m.in. o zakres działania immunitetu sędziowskiego. CEZARY GRABARCZYK poseł PO, prawnik Trzeba się zastanowić nad zmianą modelu kwalifikacji zawodowych w zawodzie prawniczym. W takiej formie był on od początku nie do przyjęcia. Należy oczywiście wziąć pod uwagę opinie korporacji prawniczych. Ostatecznym warunkiem pozostaje jednak zgodność z konstytucją. Dlatego Platforma Obywatelska namawia do współpracy korporacji prawniczych, parlamentu, Fundacji Helsińskiej itp. - w celu jak najszybszego poprawienia odrzuconej ustawy. BRONISŁAW KOMOROWSKI wicemarszałek Sejmu, poseł PO Fakty są nieubłagane: w korporacjach adwokackich panuje nepotyzm, korupcja, a niekiedy wręcz dziedziczność togi. Stąd młodym, zdolnym, lecz nieustosunkowanym absolwentom wydziałów prawa trudno się do zawodu dostać. Z drugiej strony, należy pamiętać, że regulacje prawne, które mają sytuacji zaradzić, muszą być dobrze przemyślane i przygotowane. W przeciwnym razie wylejemy dziecko z kąpielą, czyli stanie się to, co się stało z obecną ustawą. Odrzuconą ustawę trzeba teraz poprawić i ponownie uchwalić, ale już tak, żeby TK nie miał powodów do jej unieważnienia. JANUSZ LEWANDOWSKI eurodeputowany PO Trybunał Konstytucyjny jest ostateczną instancją stwierdzającą zgodność aktów ustawodawczych z konstytucją, której decyzji podważać nie wolno. To jest pryncypium naszej demokracji, które nie może służyć walce politycznej, walce z układami czy ze "zmową elit" - jak to się dzieje tym razem. To, że Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję, która się komuś nie podoba, nie oznacza, że jest winien. Nie można z jednej strony akceptować samorządu adwokackiego, a z drugiej - pozbawiać go władzy nad korporacją prawniczą. Moim zdaniem, odrzucony przez TK projekt był niedopracowany. TOMASZ MARKOWSKI poseł PiS, reprezentował Sejm w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym Gdy się przyjrzeć postanowieniom TK, okaże się, że główny trzon ustawy, a więc jej intencje demonopolizacyjne, został utrzymany. Zgodnie z naszymi ustaleniami pozostanie też kwestia egzaminu aplikacyjnego. To prawda, przegraliśmy sprawę egzaminu zawodowego na adwokata, ale nawet w tej sprawie TK wykazał dużo zrozumienia, zezwalając na utrzymanie obecnego trybu do końca roku, sugerując równocześnie, by zapis ustawy o upaństwowieniu egzaminu sporządzić tak, by nie naruszał innych postanowień ustawy o adwokaturze. Podobne jest stanowisko TK w sprawie zapisu o usługach prawniczych świadczonych przez osoby po studiach prawniczych. A zatem odrzucenie ustawy to nie klęska, lecz zachęta do jej pogłębiania i dostosowania do realiów konstytucyjnych. ARKADIUSZ MULARCZYK poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Wskutek odrzucenia ustawy przez trybunał ucierpią ci, którzy liczyli na to, że będą mogli uprawiać zawód prawniczy bez formalnych uprawnień. Zdaję sobie jednak sprawę z niebezpieczeństw korporacyjnego monopolu, dlatego trzeba jeszcze raz uchwalić ustawę. |
LEGITYMIZACJA BEZPRAWIA |
---|
|
Fot: Z. Furman, J. Marczewski, K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 17/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.