Na łapówkarstwie w marynarce wojennej zarabiali skorumpowani oficerowie rosyjskiej floty
Gdy wiosną 1999 r. przyjmowano Polskę do NATO, wizytówką naszej armii była marynarka wojenna. Według przechwałek jej ówczesnych dowódców, ten najmniej liczebny rodzaj sił zbrojnych najszybciej się modernizował, przyjmując standardy sojuszu. Po 7 latach od wciągnięcia polskiej flagi na maszt kwatery głównej NATO widać, że marynarka wojenna najszybciej się... korumpowała. Łapówki od firm starających się o kontrakty z armią brało szefostwo logistyki marynarki. Dysponujemy dokumentami i zeznaniami przedsiębiorców, którzy wręczali łapówki dwóm kolejnym szefom logistyki marynarki - W toku śledztwa prowadzonego przez Komendę Główną Żandarmerii Wojskowej kontradm. Zbigniewowi P. przedstawiono zarzut popełnienia w latach 1994-1997 kilku przestępstw polegających na przyjęciu przez niego korzyści majątkowych. Kmdr Tadeusz K. ma zarzuty popełnienia kilkunastu przestępstw korupcyjnych, polegających na przyjęciu w latach 1994-2003 korzyści majątkowych od firm zagranicznych (z Indii, Rosji, Litwy i Niemiec) - mówi płk Edward Jaroszuk z Żandarmerii Wojskowej.
Jak ustalił "Wprost", korupcji towarzyszył wyciek informacji o planach modernizacji marynarki wojennej do Rosjan. Zdobyte dane rosyjska admiralicja wykorzystywała też dla własnych korzyści, zarabiając miliony złotych przez podstawione firmy. Mechanizm wyglądał tak: polscy przedsiębiorcy korumpowali oficerów logistyki marynarki, dzięki czemu wygrywali przetargi na remont i dostawy części lub uzbrojenia, które kupowali w Rosji. Towar załatwiali im opłacani oficerowie rosyjscy. Tym sposobem strumień budżetowych pieniędzy płynął do kieszeni wojskowych zza wschodniej granicy. Proceder kwitł, bo Wojskowe Służby Informacyjne stworzyły nad tymi operacjami parasol ochronny. Byli oficerowie WSI sami zarabiali w firmach zdobywających dzięki łapówkom zamówienia od marynarki. Czy dlatego kontrwywiad przymknął oko na to, że Rosjanie uzyskali dostęp do sekretów polskiej floty wojennej?
Fundacja do specjalnych interesów
Kontrahenci marynarki wojennej byli nakłaniani do płacenia dodatkowego haraczu - Dostałem list od kontradm Zbigniewa P. z prośbą o wpłatę darowizny na fundację O Dach dla Historii Marynarki Wojennej - opowiada "Wprost" były dostawca części dla floty wojennej. Fundacja otworzyła konto w tym samym oddziale banku, w którym oszczędności trzymał kontradmirał. Władze fundacji stanowili emerytowani oficerowie marynarki oraz żołnierze z oddziału finansów i dowództwa marynarki. Jednym z architektów fundacji był adm. Ryszard Łukasik, dowódca marynarki w latach 1996-2003, obecnie wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W dokumentacji fundacji zachował się list Łukasika ponaglający sąd, by ten przyspieszył proces rejestracji fundacji, aby jak najszybciej mogła zacząć zbierać pieniądze i inwestować. - Pomagałem w powołaniu fundacji - przyznaje adm. Łukasik. Do dziś współpracuje z fundacją. Jej działanie - jako żywo - przypomina modus operandi fundacji Jolanty Kwaśniewskiej (skądinąd to Aleksander Kwaśniewski powołał Łukasika do BBN). Listy z prośbą o wpłaty na fundację rozsyłali oficerowie pionu logistyki marynarki, kierowanego (w latach 1998-2003) przez kontradm. Zbigniewa P. Pisma trafiały do firm, które - według ustaleń prokuratur wojskowych z Warszawy i Poznania - skorumpowały oficerów logistyki marynarki. Kontradm. P. miał złożyć taką ofertę na piśmie Andrzejowi Fornalskiemu, prezesowi i właścicielowi firmy PHZ Pertron, która od połowy lat 90. była jednym z większych dostawców części i uzbrojenia dla marynarki.
- Wręczyłem kontradm. Zbigniewowi P. ponad 50 tys. USD łapówki. Przyjął ją w siedzibie dowództwa marynarki wojennej - mówi "Wprost" Fornalski. Kontradm. P. zaprzeczył, że brał łapówki, ale zabronił nam publikacji swych wypowiedzi. WSI - według naszych informacji - przynajmniej siedem razy prosiły adm. Ryszarda Łukasika o odebranie P. dostępu od tajnej dokumentacji marynarki, gdyż stanowił on "zagrożenie dla ekonomicznych interesów MON".
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła też zarzuty korupcji kmdr. Tadeuszowi K., który w 2003 r. został szefem logistyki marynarki. W jednej z warszawskich restauracji przyjął on pieniądze od... Żandarmerii Wojskowej, która urządziła prowokację. Śledztwo ujawniło, że już w 1996 r. podczas wizyty w Bombaju K. przyjął 16 tys. USD od firmy starającej się o kontrakt na dostawę baterii do torped (pracował wówczas w pionie zaopatrzenia marynarki).
Dziwny pośrednik
Niemal w każdym śledztwie prokuratur wojskowych - zarówno poznańskiej, badającej działania pionu logistyki marynarki, jak i warszawskiej, sprawdzającej kmdr. K. - pojawia się firma PHZ Pertron. Zawarła ona dziesiątki umów z dowództwem marynarki wojennej na dostawę części i uzbrojenia. Podpisała też 25 kontraktów z Ministerstwem Obrony Narodowej. W aktach Centralnego Biura Śledczego, prowadzącego postępowanie w sprawie wielomilionowych wyłudzeń kredytów z kilku banków, jakich dopuścił się prezes Pertronu (za co odpowiada przed sądem), można przeczytać: "W trakcie śledztwa ustalono także, że prezes zarządu PHZ Pertron utrzymywał kontakty z osobami z MON i dowództwa MW, co pozwalało mu wygrywać przetargi na dostarczanie sprzętu".
Ukoronowaniem współpracy firmy Pertron z marynarką miał być kontrakt wart 100 mln USD - na remonty okrętów zwodowanych w stoczniach PRL, a będących na wyposażeniu rosyjskiej floty. Rosjanie chcieli płacić częściami zamiennymi do polskich okrętów. Pomysł zaakceptował MON. Ze strony rosyjskiej partnerami miało być dowództwo Floty Bałtyckiej z Kaliningradu i centrala handlu bronią - Rosoboronoexport. Plan przewidywał remont 42 jednostek. Obawiając się, że dostawa części zamiennych nie pokryje kosztu remontów, właściciel Pertronu i Rosjanie zaproponowali, by zapłatą była łódź podwodna klasy "Kilo". Dowództwo marynarki i MON zaakceptowały pomysł. Szyki Fornalskiemu i jego rosyjskim wspólnikom pokrzyżowało CBŚ, wszczynając w 2003 r. śledztwo w sprawie wyłudzenia przez niego kilku milionów złotych z trójmiejskich banków.
Rosyjski wehikuł
Historia niedoszłego kontraktu naprowadziła nas na trop transferu pieniędzy z Wojska Polskiego - przez firmę Pertron - do kieszeni rosyjskich dowódców. Zarabiali oni na załatwianiu w rosyjskiej armii części potrzebnych polskiej marynarce - najwięcej kmdr Nikołaj Rumiancew, dowódca zakładów zbrojeniowych Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, oraz kmdr Naum Słucki. Nic dziwnego, że to Rosjanie nalegali na udział Pertronu w kontrakcie wartym 100 mln USD. "Uważamy za racjonalną ideę wspólnej działalności Floty Bałtyckiej, Stoczni Marynarki Wojennej [w Gdyni - przyp. "Wprost"] i firmy Pertron" - pisał w lutym wiceadm. Michaił Barskow, zastępca głównodowodzącego marynarki wojennej Rosji. O udział Pertronu najbardziej zabiegał zastępca dowódcy Floty Bałtyckiej kontradm. Nikołaj Kaczanowicz, odpowiedzialny za pilotowanie kontraktu. Prezes Pertronu zaoferował mu pracę w swej spółce.
W rozmowie z "Wprost" Andrzej Fornalski przyznał, że płacił Rosjanom za fikcyjne usługi marketingowe i konsultacyjne. Faktury wystawiały m.in. firmy z Estonii i Łotwy, istniejące jedynie na papierze. Służby Ministerstwa Finansów ustaliły, że tylko przez firmę Bekas z Rygi przepłynęło 80 tys. USD.
Wojskowe Służby Iluzji
Kontakty z oficerami obcych armii, zwłaszcza spoza NATO, powinny być nadzorowane przez WSI. Ich obowiązkiem jest gromadzić wiedzę o mechanizmach korupcji i kulisach międzynarodowych kontraktów. Wojskowe prokuratury przyznają tymczasem, że od WSI nie otrzymały żadnych cennych dla śledztwa tropów. Niektóre informacje wykorzystywano wręcz do prywatnych celów. Np. płk Marek Nowakowski, który w imieniu WSI nadzorował kontrakty marynarki wojennej, pracował później firmie Pertron. Jej właściciela Andrzeja Fornalskiego WSI traktowało jak swego informatora - ustaliło CBŚ.
Dziś WSI są w przededniu likwidacji. Jednak do zniszczenia oplatającej Polskę siatki wpływów WSI nie wystarczą najlepsze nawet ustawy o wojskowych tajnych służbach. Do tego potrzebne jest uderzenie w finansowe podstawy układu wojskowej agentury. To zaplecze gospodarcze to dziesiątki firm krzaków zawierających lukratywne kontrakty na wyposażenie armii.
Jak ustalił "Wprost", korupcji towarzyszył wyciek informacji o planach modernizacji marynarki wojennej do Rosjan. Zdobyte dane rosyjska admiralicja wykorzystywała też dla własnych korzyści, zarabiając miliony złotych przez podstawione firmy. Mechanizm wyglądał tak: polscy przedsiębiorcy korumpowali oficerów logistyki marynarki, dzięki czemu wygrywali przetargi na remont i dostawy części lub uzbrojenia, które kupowali w Rosji. Towar załatwiali im opłacani oficerowie rosyjscy. Tym sposobem strumień budżetowych pieniędzy płynął do kieszeni wojskowych zza wschodniej granicy. Proceder kwitł, bo Wojskowe Służby Informacyjne stworzyły nad tymi operacjami parasol ochronny. Byli oficerowie WSI sami zarabiali w firmach zdobywających dzięki łapówkom zamówienia od marynarki. Czy dlatego kontrwywiad przymknął oko na to, że Rosjanie uzyskali dostęp do sekretów polskiej floty wojennej?
Fundacja do specjalnych interesów
Kontrahenci marynarki wojennej byli nakłaniani do płacenia dodatkowego haraczu - Dostałem list od kontradm Zbigniewa P. z prośbą o wpłatę darowizny na fundację O Dach dla Historii Marynarki Wojennej - opowiada "Wprost" były dostawca części dla floty wojennej. Fundacja otworzyła konto w tym samym oddziale banku, w którym oszczędności trzymał kontradmirał. Władze fundacji stanowili emerytowani oficerowie marynarki oraz żołnierze z oddziału finansów i dowództwa marynarki. Jednym z architektów fundacji był adm. Ryszard Łukasik, dowódca marynarki w latach 1996-2003, obecnie wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W dokumentacji fundacji zachował się list Łukasika ponaglający sąd, by ten przyspieszył proces rejestracji fundacji, aby jak najszybciej mogła zacząć zbierać pieniądze i inwestować. - Pomagałem w powołaniu fundacji - przyznaje adm. Łukasik. Do dziś współpracuje z fundacją. Jej działanie - jako żywo - przypomina modus operandi fundacji Jolanty Kwaśniewskiej (skądinąd to Aleksander Kwaśniewski powołał Łukasika do BBN). Listy z prośbą o wpłaty na fundację rozsyłali oficerowie pionu logistyki marynarki, kierowanego (w latach 1998-2003) przez kontradm. Zbigniewa P. Pisma trafiały do firm, które - według ustaleń prokuratur wojskowych z Warszawy i Poznania - skorumpowały oficerów logistyki marynarki. Kontradm. P. miał złożyć taką ofertę na piśmie Andrzejowi Fornalskiemu, prezesowi i właścicielowi firmy PHZ Pertron, która od połowy lat 90. była jednym z większych dostawców części i uzbrojenia dla marynarki.
- Wręczyłem kontradm. Zbigniewowi P. ponad 50 tys. USD łapówki. Przyjął ją w siedzibie dowództwa marynarki wojennej - mówi "Wprost" Fornalski. Kontradm. P. zaprzeczył, że brał łapówki, ale zabronił nam publikacji swych wypowiedzi. WSI - według naszych informacji - przynajmniej siedem razy prosiły adm. Ryszarda Łukasika o odebranie P. dostępu od tajnej dokumentacji marynarki, gdyż stanowił on "zagrożenie dla ekonomicznych interesów MON".
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła też zarzuty korupcji kmdr. Tadeuszowi K., który w 2003 r. został szefem logistyki marynarki. W jednej z warszawskich restauracji przyjął on pieniądze od... Żandarmerii Wojskowej, która urządziła prowokację. Śledztwo ujawniło, że już w 1996 r. podczas wizyty w Bombaju K. przyjął 16 tys. USD od firmy starającej się o kontrakt na dostawę baterii do torped (pracował wówczas w pionie zaopatrzenia marynarki).
Dziwny pośrednik
Niemal w każdym śledztwie prokuratur wojskowych - zarówno poznańskiej, badającej działania pionu logistyki marynarki, jak i warszawskiej, sprawdzającej kmdr. K. - pojawia się firma PHZ Pertron. Zawarła ona dziesiątki umów z dowództwem marynarki wojennej na dostawę części i uzbrojenia. Podpisała też 25 kontraktów z Ministerstwem Obrony Narodowej. W aktach Centralnego Biura Śledczego, prowadzącego postępowanie w sprawie wielomilionowych wyłudzeń kredytów z kilku banków, jakich dopuścił się prezes Pertronu (za co odpowiada przed sądem), można przeczytać: "W trakcie śledztwa ustalono także, że prezes zarządu PHZ Pertron utrzymywał kontakty z osobami z MON i dowództwa MW, co pozwalało mu wygrywać przetargi na dostarczanie sprzętu".
Ukoronowaniem współpracy firmy Pertron z marynarką miał być kontrakt wart 100 mln USD - na remonty okrętów zwodowanych w stoczniach PRL, a będących na wyposażeniu rosyjskiej floty. Rosjanie chcieli płacić częściami zamiennymi do polskich okrętów. Pomysł zaakceptował MON. Ze strony rosyjskiej partnerami miało być dowództwo Floty Bałtyckiej z Kaliningradu i centrala handlu bronią - Rosoboronoexport. Plan przewidywał remont 42 jednostek. Obawiając się, że dostawa części zamiennych nie pokryje kosztu remontów, właściciel Pertronu i Rosjanie zaproponowali, by zapłatą była łódź podwodna klasy "Kilo". Dowództwo marynarki i MON zaakceptowały pomysł. Szyki Fornalskiemu i jego rosyjskim wspólnikom pokrzyżowało CBŚ, wszczynając w 2003 r. śledztwo w sprawie wyłudzenia przez niego kilku milionów złotych z trójmiejskich banków.
Rosyjski wehikuł
Historia niedoszłego kontraktu naprowadziła nas na trop transferu pieniędzy z Wojska Polskiego - przez firmę Pertron - do kieszeni rosyjskich dowódców. Zarabiali oni na załatwianiu w rosyjskiej armii części potrzebnych polskiej marynarce - najwięcej kmdr Nikołaj Rumiancew, dowódca zakładów zbrojeniowych Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, oraz kmdr Naum Słucki. Nic dziwnego, że to Rosjanie nalegali na udział Pertronu w kontrakcie wartym 100 mln USD. "Uważamy za racjonalną ideę wspólnej działalności Floty Bałtyckiej, Stoczni Marynarki Wojennej [w Gdyni - przyp. "Wprost"] i firmy Pertron" - pisał w lutym wiceadm. Michaił Barskow, zastępca głównodowodzącego marynarki wojennej Rosji. O udział Pertronu najbardziej zabiegał zastępca dowódcy Floty Bałtyckiej kontradm. Nikołaj Kaczanowicz, odpowiedzialny za pilotowanie kontraktu. Prezes Pertronu zaoferował mu pracę w swej spółce.
W rozmowie z "Wprost" Andrzej Fornalski przyznał, że płacił Rosjanom za fikcyjne usługi marketingowe i konsultacyjne. Faktury wystawiały m.in. firmy z Estonii i Łotwy, istniejące jedynie na papierze. Służby Ministerstwa Finansów ustaliły, że tylko przez firmę Bekas z Rygi przepłynęło 80 tys. USD.
Wojskowe Służby Iluzji
Kontakty z oficerami obcych armii, zwłaszcza spoza NATO, powinny być nadzorowane przez WSI. Ich obowiązkiem jest gromadzić wiedzę o mechanizmach korupcji i kulisach międzynarodowych kontraktów. Wojskowe prokuratury przyznają tymczasem, że od WSI nie otrzymały żadnych cennych dla śledztwa tropów. Niektóre informacje wykorzystywano wręcz do prywatnych celów. Np. płk Marek Nowakowski, który w imieniu WSI nadzorował kontrakty marynarki wojennej, pracował później firmie Pertron. Jej właściciela Andrzeja Fornalskiego WSI traktowało jak swego informatora - ustaliło CBŚ.
Dziś WSI są w przededniu likwidacji. Jednak do zniszczenia oplatającej Polskę siatki wpływów WSI nie wystarczą najlepsze nawet ustawy o wojskowych tajnych służbach. Do tego potrzebne jest uderzenie w finansowe podstawy układu wojskowej agentury. To zaplecze gospodarcze to dziesiątki firm krzaków zawierających lukratywne kontrakty na wyposażenie armii.
GRZECHY ARMII |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 17/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.