Widacki autorytet
Z przykrością przeczytałem felieton cenionego przeze mnie publicysty Bronisława Wildsteina "Widacki autorytet" (nr 15). Z zestawienia kontaktów "bohatera" artykułu z kilkoma podejrzanymi osobnikami wyłania się Jego sylwetka jako człowieka wysoce podejrzanego. Tymczasem praca w MSWiA czy też występowanie w charakterze obrońcy w procesach karnych z natury rzeczy naraża na kontakty z bardzo różnymi ludźmi. Sam ten fakt o niczym jeszcze nie świadczy.
Z prof. Widackim w latach osiemdziesiątych pracowaliśmy na Wydziale Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Musiał opuścić Uniwersytet Śląski ze względu na swe zaangażowanie w "Solidarność". Wysoko oceniam Jego inicjatywy ożywiające nurt życia intelektualnego na wydziale, m.in. inicjowanie wykładów otwartych uczonych z innych uczelni. Dobór osób, tematy spotkań zmierzały do kwestionowania i przeciwstawiania się panującemu wówczas reżimowi.
Wiesław Chrzanowski
Barbarzyńcy w garniturach
Z bigniew Stawrowski w artykule "Barbarzyńcy w garniturach" dokonał błyskotliwej analizy problemów Zachodu. Zadaje właściwe pytania, ale z wieloma jego odpowiedziami nie mogę się zgodzić. Na przykład w tekście wiele razy przewija się magiczne słowo "wolność". Trudno się nie zgodzić z tym, że jest to fundament cywilizacji Zachodu, ale zastanawia mnie, dlaczego tylko jedna definicja wolności miałaby być prawdziwa? Autor stawia tezę, że inni odczytują dane słowo źle, on sam zaś ma rację. Jaki w tym sens? Wolność to pojęcie istniejące w wyobrażeniach ludzi, więcej - to jedynie słowo. Nie oznacza nic ponad to, co opisuje w umyśle. Czy wolność od religii nie jest wolnością? Według definicji twórców stalinowskiej konstytucji, jak widać jest.
Wolność możemy rozumieć jako swobodę wyznania, ale też jako możliwość podjęcia decyzji o własnej śmierci. Czemu jedna ma być gorsza od drugiej? Czyżby istniała jakaś wisząca nad nami idea wolności, którą trzeba złapać, by móc się o niej wypowiadać? Każdy człowiek, który tworzy dla siebie to pojęcie, musi pamiętać, że jest ono jego - twierdzenie, że moja definicja jest obiektywna i obowiązuje wszystkich, uważam nie tylko za nieprawdziwe, ale też za niefortunne.
Łukasz Tamkun
Z przykrością przeczytałem felieton cenionego przeze mnie publicysty Bronisława Wildsteina "Widacki autorytet" (nr 15). Z zestawienia kontaktów "bohatera" artykułu z kilkoma podejrzanymi osobnikami wyłania się Jego sylwetka jako człowieka wysoce podejrzanego. Tymczasem praca w MSWiA czy też występowanie w charakterze obrońcy w procesach karnych z natury rzeczy naraża na kontakty z bardzo różnymi ludźmi. Sam ten fakt o niczym jeszcze nie świadczy.
Z prof. Widackim w latach osiemdziesiątych pracowaliśmy na Wydziale Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Musiał opuścić Uniwersytet Śląski ze względu na swe zaangażowanie w "Solidarność". Wysoko oceniam Jego inicjatywy ożywiające nurt życia intelektualnego na wydziale, m.in. inicjowanie wykładów otwartych uczonych z innych uczelni. Dobór osób, tematy spotkań zmierzały do kwestionowania i przeciwstawiania się panującemu wówczas reżimowi.
Wiesław Chrzanowski
Barbarzyńcy w garniturach
Z bigniew Stawrowski w artykule "Barbarzyńcy w garniturach" dokonał błyskotliwej analizy problemów Zachodu. Zadaje właściwe pytania, ale z wieloma jego odpowiedziami nie mogę się zgodzić. Na przykład w tekście wiele razy przewija się magiczne słowo "wolność". Trudno się nie zgodzić z tym, że jest to fundament cywilizacji Zachodu, ale zastanawia mnie, dlaczego tylko jedna definicja wolności miałaby być prawdziwa? Autor stawia tezę, że inni odczytują dane słowo źle, on sam zaś ma rację. Jaki w tym sens? Wolność to pojęcie istniejące w wyobrażeniach ludzi, więcej - to jedynie słowo. Nie oznacza nic ponad to, co opisuje w umyśle. Czy wolność od religii nie jest wolnością? Według definicji twórców stalinowskiej konstytucji, jak widać jest.
Wolność możemy rozumieć jako swobodę wyznania, ale też jako możliwość podjęcia decyzji o własnej śmierci. Czemu jedna ma być gorsza od drugiej? Czyżby istniała jakaś wisząca nad nami idea wolności, którą trzeba złapać, by móc się o niej wypowiadać? Każdy człowiek, który tworzy dla siebie to pojęcie, musi pamiętać, że jest ono jego - twierdzenie, że moja definicja jest obiektywna i obowiązuje wszystkich, uważam nie tylko za nieprawdziwe, ale też za niefortunne.
Łukasz Tamkun
Więcej możesz przeczytać w 17/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.