Czytelnika, który sięga po „Drogę do domu”, musi zdumiewać, że autorka tej świetnej książki ma 26 lat. Rzecz jest tak opowiedziana i ma taki ciężar gatunkowy, jakby Yaa Gyasi (Amerykanka, której rodzina ma korzenie w Ghanie) była autorką z gigantycznym dorobkiem i wielkim życiowym doświadczeniem. W kilkunastu epizodach oglądamy tu bowiem 250 lat historii czarnych Amerykanów, a jednocześnie losy ich afrykańskiej ojczyzny. Kiedyś było to państwo plemienia Asante, dziś Ghana. Złote Wybrzeże, bo tak był ten region nazywany, w XVIII i XIX w. było światowym centrum handlu niewolnikami, i to jest właściwy temat tej powieści. Bo oto dwie siostry zostają rozdzielone wskutek plemiennych wojen i pożaru. Jedna, zamknięta w ładowni statku, trafia potem w Ameryce na plantację bawełny; druga zostaje w Afryce i tam, wraz ze swoją rodziną, przeżyje rozkwit oraz upadek kolonializmu. W jakimś sensie losy potomków rozdzielonych sióstr są typowe. W części amerykańskiej mamy niewolniczą pracę na plantacjach, więzienie, narkotyki, upodlenie i powolne wydźwignięcie się ze społecznych dołów. Wątek afrykański to nieustanne konflikty plemienne, rozpad tradycyjnych wspólnot, przyjmowanie obyczajów białych kolonizatorów, wreszcie biedna niepodległość. Ale jest też w tej książce element, który można nazwać metafizycznym, bo oto nad rodziną wisi coś w rodzaju klątwy, związanej z odpowiedzialnością przodków za handel niewolnikami. Nie znajdziemy tu śladu słusznego banału o rasowych nierównościach. Młoda autorka ufa czytelnikowi, pozwalając, by sam wyciągnął wnioski.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.