Wizerunkiem Polski wycierają sobie gęby ci, którym na tym wizerunku nie zależy
Właśnie usłyszałam z pewnej informacyjnej stacji telewizyjnej pełne troski pytanie, czy aby sprawa abp. Wielgusa nie zaszkodzi wizerunkowi Polski w Europie i na świecie. Czekałam na to pytanie i się nie zawiodłam. Gdybyśmy ogłosili ankietę wśród obywateli, jakie słowo było najczęściej używane przez polityków i żurnalistów w roku 2006, z pewnością przytłaczająca większość wybrałaby słowo "wizerunek" z dodatkiem Polski.
Wizerunkiem Polski wycierają sobie gęby ci, którym na tym wizerunku nie zależy. Którym zależy na tym, by ten wizerunek popsuć, opluć i utrwalić w świadomości społeczeństwa jako wykrzywiony konterfekt znienawidzonej teściowej. To oni w mediach piszą, że w Polsce jest źle, a nawet paskudnie, że ludzie uciekają z tego zła za granicę, że rządzący krajem nie pasują do światowego wzoru urody, kultury i obyczaju. Wyjeżdżają za granicę, żeby tam się ślinić przed pierwszym lepszym urzędasem i przekazywać mu swoją troskę o wizerunek Polski.
Wizerunkiem Polski martwią się również ci, którzy go psują; leżący w rowie popegeerowski pijaczyna wyciąga rękę po zasiłek i narzeka, że ta Polska to nie matka, lecz macocha, bo daje mu za mało na bełta. Czy Polacy zwariowali? Czy nie mają większych trosk niż biadolenie nad wizerunkiem? Czy jesteśmy tak bardzo prowincjonalni, że każde nieprzychylne słowo napisane przez jakąś gazetkę za granicą wywołuje w nas głębokie poczucie wstydu? Otóż zapewniam, a trochę znam zagranicę i tamtejsze media - wizerunek Polski za granicą jest lepszy niż wizerunek Polski w Polsce. Ale jak się postaramy, to możemy popsuć go również tam.
Jeżeli w całej tej wizerunkowej histerii chodzi tylko o to, by pognębić rządzącą ekipę i przejąć władzę, to zapewniam, panie i panowie, że gdy ją zdobędziecie, te same media, które wam dziś kadzą, przyłożą wam za psucie wizerunku Polski na świecie, a nawet w kosmosie, i każdy sukces za granicą zostanie pomniejszony, a każde niepowodzenie urośnie do rangi katastrofy.
W cywilizowanym świecie, do którego ponoć należycie, ludzie żyją swoimi sprawami i mają gdzieś wizerunek swego kraju za granicą. Miał go gdzieś Bill Clinton, gdy uprawiał seks z Moniką Lewinsky w Białym Domu, i Hillary Clinton, kiedy rzucała w małżonka popielniczką na oczach personelu. Nie zachwiała wizerunkiem USA afera Watergate, bo wielkość tego kraju i narodu polega na normalności i braku kompleksów. I dlatego afera pedofilska wśród amerykańskich księży była aferą, z którą należało skończyć, a nie psuciem jakiegoś tam wizerunku.
I tak jest u nas - nie obchodzi mnie, co jakaś włoska czy niemiecka gazeta pisze o sprawie abp. Wielgusa, obchodzi mnie krzywda, którą wyrządził on Polakom.
Wizerunkiem Polski wycierają sobie gęby ci, którym na tym wizerunku nie zależy. Którym zależy na tym, by ten wizerunek popsuć, opluć i utrwalić w świadomości społeczeństwa jako wykrzywiony konterfekt znienawidzonej teściowej. To oni w mediach piszą, że w Polsce jest źle, a nawet paskudnie, że ludzie uciekają z tego zła za granicę, że rządzący krajem nie pasują do światowego wzoru urody, kultury i obyczaju. Wyjeżdżają za granicę, żeby tam się ślinić przed pierwszym lepszym urzędasem i przekazywać mu swoją troskę o wizerunek Polski.
Wizerunkiem Polski martwią się również ci, którzy go psują; leżący w rowie popegeerowski pijaczyna wyciąga rękę po zasiłek i narzeka, że ta Polska to nie matka, lecz macocha, bo daje mu za mało na bełta. Czy Polacy zwariowali? Czy nie mają większych trosk niż biadolenie nad wizerunkiem? Czy jesteśmy tak bardzo prowincjonalni, że każde nieprzychylne słowo napisane przez jakąś gazetkę za granicą wywołuje w nas głębokie poczucie wstydu? Otóż zapewniam, a trochę znam zagranicę i tamtejsze media - wizerunek Polski za granicą jest lepszy niż wizerunek Polski w Polsce. Ale jak się postaramy, to możemy popsuć go również tam.
Jeżeli w całej tej wizerunkowej histerii chodzi tylko o to, by pognębić rządzącą ekipę i przejąć władzę, to zapewniam, panie i panowie, że gdy ją zdobędziecie, te same media, które wam dziś kadzą, przyłożą wam za psucie wizerunku Polski na świecie, a nawet w kosmosie, i każdy sukces za granicą zostanie pomniejszony, a każde niepowodzenie urośnie do rangi katastrofy.
W cywilizowanym świecie, do którego ponoć należycie, ludzie żyją swoimi sprawami i mają gdzieś wizerunek swego kraju za granicą. Miał go gdzieś Bill Clinton, gdy uprawiał seks z Moniką Lewinsky w Białym Domu, i Hillary Clinton, kiedy rzucała w małżonka popielniczką na oczach personelu. Nie zachwiała wizerunkiem USA afera Watergate, bo wielkość tego kraju i narodu polega na normalności i braku kompleksów. I dlatego afera pedofilska wśród amerykańskich księży była aferą, z którą należało skończyć, a nie psuciem jakiegoś tam wizerunku.
I tak jest u nas - nie obchodzi mnie, co jakaś włoska czy niemiecka gazeta pisze o sprawie abp. Wielgusa, obchodzi mnie krzywda, którą wyrządził on Polakom.
Więcej możesz przeczytać w 2/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.