Jeśli masz mniej niż dziesięć lat, nie musisz czytać tego tekstu. Wszystkie nasze propozycje pewnie doskonale znasz lub wręcz praktykujesz albo o nich marzysz. No, chyba że chcesz podsunąć pomysł swoim upierającym się przy nartach opiekunom, którzy już zapomnieli, jak fajna może być zima.
1. Na sankach
Oczywiście fajnie jest wdrapać się na najbliższą górkę i zjechać na sankach pod sam blok, ale jeszcze fajniej jest wybrać się na prawdziwy tor saneczkowy. Zjedziemy nie tylko szybciej, ale i bezpieczniej. Ten najdłuższy na świecie, oświetlony na całej długości (aż 14 km!) znajduje się w Austrii, na terenie Ski-Arena w Wildkogel. Różnica wysokości to 1,3 km. Nieco bliżej, bo na Słowacji, znajduje się tor saneczkowy w Donovalach. Liczy kilometr (proszę uwierzyć, to wciąż bardzo dużo) i można na nim osiągnąć prędkość aż 45 km/h. W Polsce również nie brakuje torów saneczkowych. Także tych całorocznych, czyli takich, po których można zjechać nawet wtedy, gdy nie ma śniegu. Jednym z popularniejszych jest Sankostrada w Krynicy-Zdroju. Ma 800 m długości i 55 m wysokości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.