30 pań, każda ze swoim laptopem, zbiera się w piątkowy wieczór we wrocławskiej kawiarni wyposażonej w dobrze działające wi-fi. Średni wiek znacznie poniżej trzydziestki, są wśród nich studentki humanistyki, matematyki, są graficzki, księgowe, joginki i matki dzieciom marzące o własnym oryginalnym blogu lub sklepie internetowym. Wcześniej każda z nich musiała wysłać dobrze umotywowane podanie i przejść przez sito eliminacji, bo kandydatek na warsztaty Django Girls zwykle jest trzy razy więcej niż miejsc. Większość uczestniczek nie ma jeszcze pojęcia o HTML czy CSS, nie mówiąc już o Pythonie. Następnego dnia wieczorem okaże się, że każda z nich zaprogramowała własną stronę internetową z działającym blogiem. Może jeszcze nie wszystkie do końca wiedzą, jak to się stało, ale mogą zawołać: „Yes, you can!”. Uczestniczką tych warsztatów była Ewa, 58 lat (prosi o anonimowość, bo nie chce, żeby wszyscy poznali jej wiek). – Odeszłam z pracy w próżnię, czułam się jak emerytka i pomyślałam, że będę pisać blog o wesołym życiu staruszki. Zaczęłam grzebać w internecie, żeby się dowiedzieć, jak to się robi. Trafiłam na stronę Django Girls i z głupia frant wypełniłam aplikację. Zostałam zakwalifikowana na warsztaty, chociaż trzeba było tam podać wiek. Nie oszukałam. Zdziwiłam się dopiero na miejscu, bo każda ze współkursantek mogłaby być moją wnuczką. Wydawało mi się, że te dziewczyny powinny mieć programowanie w małym palcu, że powinny to wyssać z mlekiem matki, a przynajmniej mieć tego mnóstwo w szkole. A one były tak zielone jak ja. Nie do wiary.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.