Chińscy cenzorzy, którzy i tak należą do najbardziej zajętych na świecie, mieli w zeszłym tygodniu mnóstwo dodatkowej pracy. Cała ich uwaga skierowana została na ochronę dobrego imienia nowego cesarza, namaszczonego przez partię. Został nim prezydent Xi Jinping, dotychczasowy prezydent Chin, dla którego zmieniono konstytucję, usuwając z niej ograniczenie władzy prezydenta do dwóch kadencji. 64-letni przywódca może więc teoretycznie rządzić dożywotnio, co w najnowszej historii Chin zdarzyło się wyłącznie przewodniczącemu Mao Zedongowi, który trzymał kraj żelazną ręką przez 27 lat aż do swojej śmierci w 1976 r. Jednak nawet „Wielki Sternik” chińskiej rewolucji nie miał takiej władzy jak prezydent Xi skupiający w swoich rękach kontrolę nad aparatem państwowym, partyjnym, a także nad armią. Świat zaczął więc mówić o powrocie cesarstwa w Chinach, które swojego ostatniego imperatora z dynastii Qing obaliły w 1912 r. Dziś zdjęć cesarza Puyi w chińskim internecie znaleźć nie sposób, podobnie jak linków do popularnych filmów dotyczących okresu cesarstwa. Cenzurze poddano także wiele zagadnień historycznych, związanych z tradycją imperialną i kultem jednostki w Chinach. Szczególnej uwadze poddano hasło „limit dwóch kadencji”. Oficjalna propaganda ogłosiła, że wykreślenie go z konstytucji nastąpiło na wyraźne życzenie partii i mas chińskich, a każdy, kto kwestionuje tę światłą decyzję, działa na polecenie zagranicznych ośrodków podżegających do buntu w Chinach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.