Patrząc przez pryzmat jednej z pierwszych ról, w jakiej mogłem panią oglądać, czyli Czarnej z serialu „Fala zbrodni”, odnoszę wrażenie, że lubi pani bohaterki, które nie mają równo pod sufitem.
Ja bym powiedziała, że ta dziewczyna z „Fali zbrodni” w porównaniu z moją ostatnią bohaterką z „Kobiet mafii” była całkiem normalna. Nie była jakaś niezbalansowana psychicznie. Ale faktycznie, lubię grać takie zwariowane, twarde dziewczyny. Kręcą mnie takie role. I nie wiem, czemu tak jest. Może wynika to z takiej feministycznej przekory, że mogę się pokazać jako dziewczyna z ganem, która jest silniejsza od facetów wokoło.
To dlaczego uciekła pani od tego wizerunku wykreowanego przez „Falę zbrodni” do zupełnie innej „Niani”?
Nigdzie nie uciekłam. „Fala” nie miała takiego szerokiego odbioru, żebym musiała zrywać z wizerunkiem twardzielki. Tym bardziej że wcześniej grałam wesołą dziewczynę w „Na dobre i na złe” i gdy pojawiła się propozycja zagrania w „Fali zbrodni”, to poczułam, że mogę w końcu zrealizować jedno z moich marzeń. Zawsze chciałam być taką Sigourney Weaver z „Obcego”, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Intuicyjnie szukałam takiej właśnie postaci.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.