Premier Węgier od lat kąsa europejski mainstream, którego, jako członek największej, chadeckiej frakcji w europarlamencie sam jest częścią. Nie raz i nie dwa wchodził z nim w ostre zwarcie, zawsze bezbłędnie wyczuwając, kiedy przebrał miarkę na tyle, że rozsądniej będzie się cofnąć o krok lub dwa. Tak jest i tym razem. Najnowsza odsłona tej zabawy toczy się od kilku tygodni, a jej kulminacja przewidziana jest na 20 marca. To wtedy członkowie chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL) mają zdecydować o ewentualnym wykluczeniu ze swoich szeregów partii Fidesz, kierowanej przez Orbána. Wszystko dlatego, że chadecy w różnych krajach mają problem z węgierskim sojusznikiem. Na swoim własnym podwórku muszą bowiem rywalizować z partiami, mającymi bardzo podobny do Fideszu program, oparty na krytykowaniu polityki imigracyjnej UE. Trudno im więc przyciągać wyborców opowieściamio obronie Europy przed populistami, a jednocześnie tolerować w swoich szeregach partię Orbána.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.