Czwartkowy wyrok europejskiego trybunału w sprawie kredytów frankowych stał się okazją do wymiany przedwyborczych ciosów między władzą i opozycją. Nie ma zresztą powodu, by się temu za bardzo dziwić. Demokracja ma to do siebie, że zwłaszcza w finale kampanii wyborczej nie liczy się już nic poza polowaniem na jakiś słaby punkt przeciwnika, po to, by zadać mu celny sztych. To tłumaczy fakt, iż komentarz lidera opozycji na temat wyroku sprowadził się do natarcia na premiera, który, jak wiadomo, ma w życiorysie kartę bankiera zarabiającego na kredytach frankowych. Tym niemniej to, co w wyroku luksemburskich sędziów rzeczywiście istotne – to trudna do przecenienia praktyczna wykładnia idei sprawiedliwości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.