Agata Jankowska: W Meksyku zatrzymano w sierpniu załogę statku UBC „Savannah”, masowca pływającego pod cypryjską banderą. W porcie w Altamirze znaleziono na pokładzie prawie 225 kg kokainy. Aresztowano m.in. polskiego kapitana i dwóch polskich oficerów.
Artur Górski: Transport wyszedł z Kolumbii, ale w porcie w Meksyku coś poszło nie tak. Trudno powiedzieć, co się wydarzyło, bo przecież takie transporty, zwłaszcza w tamtej części świata, często odbywają się pod parasolem najważniejszych służb, wojska, celników. Jestem przekonany, że ten towar miał trafić na rynek amerykański.
MSZ oraz konsul interweniują w sprawie polskich marynarzy. Dwóch oficerów wypuszczono, ale kapitana Meksykanie nie chcą zwolnić, mimo kaucji i listu żelaznego.
Obawiam się, że nasi decydenci mają za krótkie ręce, aby wywrzeć wpływ na meksykańskie służby. Myślę, że gdyby wstawiły się za nami służby z USA albo z Rosji, wtedy Meksyk chciałby negocjować. Ale nie ma nic za darmo. Za takimi wymianami ludzi często stoją służby specjalne. My wydamy wam obywateli, w zamian wy dacie nam namiar, nazwisko albo człowieka, który pracuje dla karteli narkotykowych i będzie współpracował.
Czy kapitan wiedział, co przewozi na pokładzie? Podobno to on w porcie wezwał policję.
Może został aresztowany właśnie dlatego, że udaremnił przemyt? Mógł nie mieć pojęcia, co się kryje pod tonami węgla. W takich sprawach liczy się dyskrecja, im mniej osób wie, tym lepiej. Łatwiej dogadać się z załogą, byle ładowacz czy mechanik pokładowy może zostać opłacony i pomóc w przemycie. Trudno będzie znaleźć winnego. A za ładunek na statku odpowiada kapitan.
Ze szczątkowych doniesień wiadomo, że Polaków przetrzymywano w urągających warunkach. W liście do rodziny kapitan pisał, że śpi na gołym betonie, przez wiele dni nie dostaje jedzenia, nie są mu podawane potrzebne leki.
Nie dziwi mnie to. Więzienia w Meksyku nie należą do przesadnie komfortowych, a im dalej na południe, tym gorzej. Tam panuje wolna amerykanka. Prawa człowieka? Jakie prawa! W całej Ameryce Południowej więzienia słyną z surowych warunków. Dość powiedzieć, że o wysokiej pozycji w więziennej hierarchii świadczy to, czy osadzony ma koc. I to nie czyściutki wełniany kocyk, ale podartą, sfatygowaną derkę. Jeśli śpi pod przykryciem, znaczy, że jest grubą rybą. A przynajmniej, że ma znaczenie dla grubych ryb. Za to więźniowie mogą mieć broń, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo i załatwiać między sobą spory. Klawisze przymykają na to oko. Przed wejściem do budynku stoją długie kolejki prostytutek, które odwiedzający może przyprowadzić do więźnia. Na to też się przymyka oko, bo dostęp do usług seksualnych rozładowuje wśród więźniów napięcie i ogranicza prawdopodobieństwo buntu. Tego służby chcą uniknąć, bo gdy dochodzi do rewolty, krew się leje i padają trupy po obu stronach. Żeby było jasne: to, o czym mówię, dotyczy Wenezueli czy Kolumbii, ale podejrzewam, że w Meksyku obowiązują podobne standardy.
Ile warte jest ćwierć tony kokainy w sprzedaży detalicznej?
Kilogram kokainy w stanie początkowym jest warty w Kolumbii około tysiąca dolarów. Czasem nieco więcej. Ale przecież nie sprzedaje się kokainy w stanie czystym. Z jednego kilograma można zrobić trzy, a nawet cztery. W Polsce gram kosztuje ok. 400 zł. Proszę sobie policzyć, o jakim przebiciu mowa!
Skoro kokainy jest jedynie jedna trzecia, to czego jeszcze dosypuje się do proszku?
Leki miejscowo znieczulające, np. lidokainę, która powoduje charakterystyczne drętwienie śluzówki, kofeinę, glukozę, siarkę organiczną. Słyszałem, że także tłuczone szkło, żeby pobudzić spojówkę. A jak poleci krew z nosa, to niektórzy konsumenci, wychowani na filmie „Pulp Fiction”, gotowi są uwierzyć, że towar jest pierwsza klasa.
W Polsce kokaina jest popularna?
Niestety tak. Polska jest dużym graczem. Wyimek tematu pokazuje choćby książka Jakuba Żulczyka „Ślepnąc od świateł”. Światek celebrycki, ale też polityczny, biznesowy rozdmuchał bańkę potrzeb. Aspirujemy do bycia zamożną klasą średnią i wyższą, a atrybutem człowieka sukcesu jest woreczek koksu w kieszeni. Dlatego kokaina jest droga, a zyski z tego interesu są większe niż kiedykolwiek. Nie może być tańsza, bo straciłaby moc nadawania statusu. Poza tym moi rozmówcy zawsze powtarzają, że logistyka transportu dużo kosztuje: „wynajęcie” statku czy samolotu, opłacenie ludzi, odpowiednich służb. To wielki, złożony biznes.
Czy naprawdę za międzynarodowym przerzutem narkotyków stoją politycy i policja?
Od informatorów wiem, że istnieje przemyt nielegalny i nielegalnie legalny, pod egidą instytucji państwowych. Tego drugiego jest znacznie więcej. W krajach, gdzie produkuje się i sprzedaje najwięcej kokainy, kary za handel narkotykami są najsurowsze na świecie. Czyż to nie zaskakujące? Wszystko po to, aby zniechęcić potencjalnych producentów czy przemytników do działania na własną rękę. Lepiej współpracować ze służbami, z politykami, z wojskiem. Wtedy kodeks karny nie obowiązuje, a nad przemytnikiem czy dilerem rozpościera się parasol ochronny. Jak długo parasol będzie chronił i czy nie będzie dziurawy – to już inna sprawa.
Rozumiem, że pozory i tak muszą zostać zachowane. Jakimi drogami kokaina trafia do Europy?
Wenezuela czy Kolumbia są doskonale położone geograficznie, bo łatwo stamtąd trafić na terytoria zależne od niektórych krajów europejskich, choćby holenderskich. Stamtąd przemyt do Europy jest łatwiejszy. Kartele prześcigają się w pomysłach, jak bezpiecznie przerzucić towar. Malują kajutę jachtu farbą wymieszaną z kokainą, nasączają ubrania roztworem, rozcieńczają i przewożą jako drogi alkohol w oryginalnych butelkach z banderolą. Im bardziej szalone rozwiązanie, tym mniejsza szansa, że zostaną złapani.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.