Kwota 8757 euro miesięcznie, jaką dostaje co miesiąc każdy poseł Parlamentu Europejskiego, ciągle robi w Polsce wrażenie. Jest także symbolem ograniczonych aspiracji wielu polityków, traktujących europarlament jako dobrze płatną synekurę. Odrobina zaradności przy rozliczaniu zwrotu kosztów utrzymywania biur i poselskich podróży pozwala uposażenie parlamentarne prawie podwoić. Praktyki te budzą wielkie wątpliwości i emocje, podkręcane przez tabloidowe hasło „pasą się za nasze”. Nie jest to wyłącznie polska czy środkowoeuropejska specyfika. Dwie trzecie wszystkich zasiadających w Parlamencie Europejskim polityków żyje wyłącznie z poselskiej pensji i świadczeń na działalność polityczną. Nie brak jednak także tych, dla których niecałe 9 tys. euro pensji plus 4500 euro na utrzymanie biura i zwroty delegacji to zwykłe drobne na przysłowiowe waciki. Co zaskakujące, w tej elitarnej grupie prym wiodą politycy skrajnie antyunijnej brytyjskiej Brexit Party, którzy poszli do europarlamentu wyłącznie po to, żeby kontestować instytucje UE i ostro przez nich krytykowane rozpasanie eurokracji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.