Zielone pole, a na nim 12 gwiazd ułożonych w kształt liścia – coraz częściej taki znak można zobaczyć na opakowaniach produktów spożywczych. Co oznacza?
Tak zwany zielony euroliść to gwarancja, że żywność została wyprodukowana w sposób ekologiczny, zgodny z rozporządzeniem, czyli z poszanowaniem środowiska naturalnego oraz zdrowia ludzkiego. Między innymi oznacza to, że uprawa odbyła się bez użycia syntetycznych środków ochrony roślin i nawozów.
Czyli tak jak u gospodarza, który sprzedaje na osiedlowym bazarku!
Jest pani pewna? Same deklaracje, że jest się ekologicznym rolnikiem, już nie wystarczą. Trzeba spełnić konkretne wymogi, zapisane w rozporządzeniu Komisji Europejskiej. Co więcej, w każdym gospodarstwie, które może się pochwalić takim certyfikatem, przynajmniej raz w roku jest dokonywana kontrola. Pobierane są próbki gleby oraz produktu końcowego, które sprawdzane są pod kątem obecności pestycydów.
Chce pan powiedzieć, że powinnam poprosić o taki certyfikat na moim bazarku?
A czemu nie? Jeśli sprzedawca warzyw twierdzi, że uprawia je w sposób ekologiczny, bez sztucznych nawozów, powinien móc to udowodnić, czyli o taki certyfikat wystąpić. Ba! Będzie dumny, że może się pochwalić takim dokumentem przed klientami.
Ile jest dziś gospodarstw ekologicznych w Polsce?
Około 20 tys. To niemal tyle samo co np. w Niemczech, gdzie takich gospodarstw jest 22 tys. Ale już na tym kolejnym etapie, czyli przetwórstwa czy wprowadzania tej żywności w obieg, wypadamy gorzej. Takich jednostek jest w Polsce zaledwie tysiąc; w Niemczech 20 razy więcej. A jest o co walczyć! Ekologiczna żywność warta jest 1,3 mld zł. I cały czas ten rynek rośnie, i to w szybkim tempie – 15-20 proc. rocznie. Tyle że ogromna większość, bo aż 80 proc. naszego surowca, sprzedawana jest na eksport.
Przecież Polacy chętnie by taką ekologiczną żywność kupowali!
I kupują, tyle że na razie głównie zagraniczną. Polacy widzą w sklepie zielony euroliść i wkładają produkt do koszyka. Świetnie! Ale równie ważne co znak listka są informacje pod nim umieszczone. Przede wszystkim kraj wytworzenia – w przypadku Polski będą to litery PL, potem słowo EKO, następnie liczby, np. 01, 02… To numer jednostki certyfikującej, dzięki któremu można znaleźć dużo więcej informacji o danym wytwórcy, no i przede wszystkim sprawdzić autentyczność produktu. Chcielibyśmy zachęcić Polaków do świadomych, ekologicznych zakupów rodzimej produkcji. Stąd nazwa naszej akcji: „Wybieram polskie eko”. To już jej druga edycja. W tym roku stawiamy na kontakt z konsumentem na wielu płaszczyznach, np. kontakt bezpośredni, czyli stoisko na targach spożywczych, współpraca z blogerami i youtuberami, lekcje na temat produktów ekologicznych w szkołach. Podczas akcji „Wybieram polskie eko” walczyć będziemy także z mitami, które od lat narastają wokół polskiej żywności. Cała akcja potrwa do końca roku.
Dlaczego – tak naprawdę – warto kupować polską żywość ekologiczną?
Poza aspektami związanymi z patriotyzmem konsumenckim i dbaniem o polską gospodarkę warto dbać o ograniczenie śladu węglowego w produktach, które spożywamy na co dzień. Dzięki ekologicznemu rolnictwu wracamy też do dawnych polskich smaków. Przykład? Powrót na nasze stoły tradycyjnej wieprzowiny, czyli ras puławskiej oraz złotnickiej. Pieczywo z pradawnych zbóż, takich jak płaskurka, orkisz czy samopsza. Nie mówiąc o pojawieniu się w naszym menu aronii, która skutecznie walczy z nadciśnieniem, czy rokitnika, który jest wspaniałym źródłem witaminy C, czyli prawdziwych polskich superfoods!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.