Życie z Bogiem czy bez Boga? Jak u pani to wygląda?
U nas zawsze było i jest życie z Bogiem. Dla mnie wiara ma szczególne znaczenie.
W tym trudnym okresie po tragicznej śmierci pani męża wiara pomagała?
Tak. Mój mąż zawsze mówił, że mam dużą łaskę wiary. Gdyby nie ona, pewnie po śmierci Pawła całkowicie bym się załamała.
Po roku jest pani łatwiej?
Mam wrażenie, że trudniej. Im dłużej trwamy w naszej żałobie, tym jest nam ciężej. Na początku był ogromny szok, stres, trzymała nas też adrenalina. A teraz w świątecznym okresie jest wyjątkowo trudno. Szczególnie że dopiero co były urodziny Pawła i święto zmarłych.
Musi być pani silna, że deklaruje chęć spotkania się z matką zabójcy męża.
Myślałam o tym wcześniej. Chciałam przed świętami się z nią spotkać, choć wiele osób mi to odradzało. Kiedy przeczytałam, co powiedziała w reportażu TVN24, w tym o propozycji spotkania się ze mną przed urną z prochami Pawła, poczułam, że nie chcę rozmowy w takiej formie. Muszę to odsunąć w czasie. Gdy będę gotowa się z nią spotkać, na pewno to zrobię. Ale nie w bazylice, nie przy kamerach, tylko w cztery oczy. To ma być szczere spotkanie i rozmowa, a nie medialny show.
Myśli pani dziś o wybaczeniu w kontekście zabójcy męża?
Nie czuję do niego nienawiści. Uważam, że to i tak bardzo dużo. Wybaczam jego matce. Niektórzy mówią, że źle wychowała syna i że jest pośrednio winna tej zbrodni. Ja natomiast wierzę, że dołożyła starań, żeby wychować go jak najlepiej. Zresztą ma też inne dzieci, które ułożyły sobie jakoś życie. Nie obwiniam jej i nie osądzam. Do jej syna, osoby, która zabiła mojego męża, nie czuję nic. Uważam ten brak nienawiści za wielki dar.
Jak pani myśli, co się stanie z zabójcą pani męża? Obrońca Stefana W. wnosi o umieszczenie go w zakładzie psychiatrycznym.
Wiem, że powołano kolejny zespół biegłych, natomiast nie czytałam poprzednich ekspertyz. Nie czuję się na siłach, by to zrobić. Poprosiłam zaufaną osobę, która jest specjalistą w tej dziedzinie, żeby się z nimi zapoznała.
Przeprowadziliśmy wywiad z Jurkiem Owsiakiem (s. 40), który mówi, że prokuratura zaniedbuje tę sprawę, bo on do tej pory nie został przesłuchany. Pani też ma takie poczucie?
Ciągle daję szanse prokuraturze. Wierzę, że wykonają stosowne kroki. Co do Jurka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – wiem, że są ludzie, którzy ich obarczają odpowiedzialnością jako organizatorów. Wiele osób na moim miejscu pewnie mogłoby oskarżać ochronę, lokalnych organizatorów, rodzinę sprawcy. Ale zabił konkretny człowiek, a okoliczności i winę musi ustalić sąd. Dla mnie najważniejsze jest zrobić to, co możliwe, żeby atmosfera nienawiści między Polakami wreszcie zniknęła albo chociaż zelżała. Tak postąpiłby Paweł, szukałby naprawy, a nie roztrząsał winy.
W Gdańsku w rocznicę śmierci Pawła Adamowicza będą na pewno organizowane obchody.
Organizuje je sztab gdański WOŚP. Chciałabym, żeby cała Orkiestra pamiętała o Pawle, tak jak on pamiętał o niej co roku.
Kiedy dzisiaj patrzy pani na Gdańsk, wydaje się pani inny niż wcześniej? Jest poczucie obcości?
W grudniu chodziłam po Gdańsku z telewizją niemiecką Deutsche Welle śladami Pawła i wszędzie są jakieś wspomnienia. Tu jedliśmy lody, tam Paweł z córkami pluskał się w Fontannie Czterech Kwartałów. Przez 21 lat na wielu uroczystościach miejskich i pozamiejskich witano prezydenta i ciągle mnie zaskakuje, kiedy słyszę „prezydent miasta Gdańska” i nie idzie za tym Paweł Adamowicz. Cieszę się, że to Aleksandra Dulkiewicz najpierw zastąpiła Pawła, a potem została wybrana na prezydenta. Robi to bardzo dobrze. Ale jak po „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” zawsze następuje „amen”, tak dla mnie po „prezydent miasta Gdańska” było zawsze „Paweł Adamowicz”. Pewnie długo jeszcze będę tak miała.
Rozmawia pani z gdańszczanami? Brakuje im Pawła Adamowicza?
Wielu ludzi mi o tym mówi. Piszą też do mnie w mediach społecznościowych, że to jest inny Gdańsk. Paweł chodził po nim uśmiechnięty, dla każdego miał czas, do każdego oddzwonił, odpisał na SMS. On był dla ludzi, kochał ludzi. Te osoby, które się do mnie odzywają, robią to szczerze i bezinteresownie. Przecież nie przydzielam lokali, nie podejmuję żadnych decyzji w mieście, a wielu ludzi jest dla mnie bardzo serdecznych. W grudniu miałam w mieście dwie wigilie, na które chodził Paweł. Jedna z nich była ze stowarzyszeniem rodzin katyńskich. Kiedyś nawet pytałam męża, czy on musi wszędzie być. Odparł: „Słuchaj, to ludzie starsi, wspaniali, niezwykle zasłużeni, chcę z nimi spędzić choć chwilę”. Teraz ja rozmawiam z tymi ludźmi. I pani, która była kilka kadencji prezesem stowarzyszenia rodzin katyńskich, mówi, że Paweł już jako student się z nimi kontaktował i pomagał w kwestiach prawnych. To jest piękne, że oni wszyscy pamiętają go z tej strony. Druga wigilia, na której byłam niejako za Pawła, to było spotkanie stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska założonego przez męża przed ostatnimi wyborami. Tam też z każdym się uściskałam.
Dziedzictwo Pawła Adamowicza jest wciąż żywe?
Widzę to i czuję nie tylko w Gdańsku. To jeden z powodów, dla których powstaje Instytut Pawła Adamowicza, na wzór podobnych instytucji działających w krajach zachodnich i w USA. Chodzi z jednej strony o tak prozaiczne z pozoru rzeczy, jak opieka nad pamiątkami po prezydencie czy zachowanie bogatego dorobku wydawniczego, ale z drugiej strony o kontynuowanie idei, spraw, które szczególnie leżały mu na sercu: samorządność, aktywność obywatelska, nowoczesne zarządzanie miastami, przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu, dbałość o wartości demokratyczne, w tym równość, ochrona standardów praworządności, integracja europejska. Instytut będzie fundował stypendia dla młodych aktywnych ludzi, prowadził projekty edukacyjne i badawcze, wydawał publikacje, organizował debaty i spotkania. Ma być organizmem tętniącym życiem, a nie skostniałą instytucją. Ma być jak Paweł: otwarty na różne poglądy, merytoryczny, patrzący w przyszłość, szukający rozwiązań. Paweł nigdy nie stanął w miejscu, cały czas się rozwijał. Dlatego instytut nie może jedynie zarchiwizować dziedzictwa prezydenta, musi kontynuować jego rozwój.
Przejdźmy do pani. Odnalazła się już pani w polityce?
Jestem w PE pierwszą kadencję, a już wiele osób kojarzy mnie z konkretnym działaniem, czyli walką z mową nienawiści. Noszę znaczek „Imagine there’s no hate”, ludzie w Brukseli mnie zaczepiają i pytają, co to za kampania. Na początku listopada udało mi się zorganizować wysłuchanie publiczne na temat wolności mediów, wolności słowa i mowy nienawiści, gdzie byli eksperci różnych grup politycznych. Przygotowuję sprawozdanie w europarlamencie na ten temat, a to poważne zadanie, na kilka miesięcy pracy. Dzięki temu będę mogła wskazać konkretne kierunki działań, także legislacyjnych. A to może być inspiracją, zaczynem, żeby zmienić prawo. Raport trafi bezpośrednio do Komisji Europejskiej. To, że udało mi się po kilku miesiącach od wyboru otrzymać takie zadanie, uważam za duże wyróżnienie. Sama szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po kwestiach klimatycznych i kwestiach migrantów jako najważniejszy wymieniła problem dezinformacji, manipulacji i mowy nienawiści. W tej kadencji to będzie sporym wyzwaniem, będę miała dużo pracy i nie boję się tego.
W „Die Zeit” mówiła pani: „Wielu ludzi jest tak napompowanych przez język nienawiści, jak ten człowiek, który zabił mojego męża. Wierzą w to, co słyszą i czytają, tak desperacko, że przez tę mowę nienawiści mogą popełnić zbrodnię”. Myśli pani, że działania zabójcy pani męża były głównie wynikiem mowy nienawiści?
Tak myślę. Było pokłosiem tego, że rządzący dają na to przyzwolenie. Ostatni przykład braku reakcji, czyli umorzenia przez prokuraturę sprawy politycznych aktów zgonu, jest tego najlepszym dowodem. Tak samo było w sprawie wieszanych portretów europosłów. W sytuacjach, gdzie jest szerzenie nienawiści, głoszenie nienawistnych haseł, a nawet dochodzi do przemocy fizycznej, nie są wyciągane konsekwencje. Jest przyzwolenie na chuligaństwo, panoszenie się ruchów radykalnych, jawnie nazistowskich. Nie rozumiem, w jaki sposób w kraju tak doświadczonym ludzkim złem wciąż jest tyle miejsca na nienawiść.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.