Zimny, marmurowy dworzec w białoruskim Brześciu. Na twardych ławach śpią dzieci przykryte ręcznikami, kurtkami, dywanikami do modlitwy. Po raz kolejny niewpuszczone do Polski – wspomina Marina Hulia 2016 r. Zapisała: „Przyjechałam o drugiej w nocy. Obudziłam Dagmarę, która z siódemką dzieci już drugi miesiąc koczuje na dworcu. – Jak można tak żyć? – spytałam, przekazując jedzenie i ubrania z Polski. – Trudno i twardo, ale można. Tu jest w miarę bezpiecznie. W Czeczenii odbiorą mi dzieci”. Marina Hulia jest nauczycielką, wolontariuszką, opiekunką dzieci w potrzebie, jak mówi o sobie. Od lat pomaga matkom, które uciekły z Czeczenii, żeby ratować dzieci. Na dworcu w Brześciu pomagała im zorganizować namiastkę normalnego życia. Teraz wspiera je w Polsce, gdzie trafiły do ośrodków dla uchodźców. – Wyrywam mamy i dzieci z gettycznych ośrodków, żeby zobaczyły Polskę przyjazną, otwartą, kolorową – mówi Marina. Właśnie ukazała się książka „Dzieci z Dworca Brześć”, którą napisała razem z dziennikarką Moniką Głuską-Durenkamp. – Napisałam, jak można zmieniać świat na nieswojej ziemi, dając miłość i współczucie tym, których zwiemy wykluczonymi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.