– Donald Tusk uprawia politykę surfingową. Nie płynie do celu, tylko z fali na falę. Teraz poczuł słabnącego w partii Schetynę i okazję na usunięcie go ze stanowiska. Jak pojawi się kolejna fala i zacznie słabnąć PiS, to Tusk może zawalczyć o prezydenturę w 2025 r. – mówi nasz informator. Według naszych rozmówców proces odzyskiwania znaczenia w polskiej polityce były premier chce rozłożyć na lata. Jego zdaniem niedługo może być tak, że ludzie, mając w kieszeni 500 zł z tytułu świadczenia, nie będą mogli na przykład wyleczyć dziecka. Tym samym zalecał zdecydowanie bardziej rozsądne dysponowanie budżetowymi pieniędzmi.
Błąd czy strategia
Po jego słowach wylała się lawina komentarzy, że były szef Rady Europejskiej popełnił poważny polityczny błąd. I że utrudnia kampanię prezydencką Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Ale zdaniem naszych rozmówców Tusk jest mądrzejszy niż Schetyna i już teraz zaczyna krytykować politykę socjalną PiS. Spodziewa się, że od 2021 do 2023 r. obóz władzy będzie się wycofywał z wprowadzanych obecnie programów. Zabiorą 500 plus, trzynastą emeryturę, a wtedy Tusk powie: „A nie mówiłem o tym już w 2019 r.?”. Inna sprawa, że tego typu wypowiedzi rzeczywiście mogą szkodzić kandydatce PO na prezydenta. Według naszych rozmówców wspieranie Kidawy-Błońskiej nie jest priorytetem dla byłego premiera.
– Gdyby myślał, że Platforma ma szanse wygrać prezydenturę, to sam by startował. Wie, że start Kidawy-Błońskiej to przegrana sprawa – mówi polityk PO. Inny nasz informator przytacza słowa Tuska wypowiedziane ostatnio w gronie kilku zaufanych osób: „Jeśli kandydat opozycji wygra, to i tak mi nie podziękuje, a jak przegra, to na mnie wszystko zwali” – miał powiedzieć Tusk. – Gdy politycy opozycji obwinili Tuska za wyborczą porażkę, zraził się do otwartego wspierania PO – mówi nasz rozmówca. Charakterystyczne, że w dniu, w którym Małgorzata Kidawa-Błońska wygrała partyjne prawybory, Tusk promował w Warszawie swoją nową książkę pt. „Szczerze”. – Kidawa przyszła nawet na jego wieczór autorski, tymczasem on nie stanął z nią oficjalnie do zdjęć, nie wsparł jej, choć wyraźnie na to liczyła – mówi nasz rozmówca. Donald Tusk pytany wtedy przez dziennikarzy o prawybory, odparł jedynie, że serce bije mu mocniej z radości, że wygrała je Małgorzata Kidawa-Błońska. To niewiele.
Przyjazne sygnały
Dystansowanie się od kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta ma swoje uzasadnienie. Tuskowi obecnie bardziej zależy na dobrych relacjach z szefem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Zresztą – jak pisał tygodnik „Wprost” – dwa miesiące temu doszło w Brukseli do spotkania ówczesnego szefa Rady Europejskiej i szefa PSL, podczas którego Tusk chwalił Kosiniaka-Kamysza. – Rozmawiali dwie i pół godziny. Tusk powiedział Kosiniakowi, że uważa go za najpoważniejszego konkurenta Andrzeja Dudy. Dodał, że szef ludowców powinien kandydować na prezydenta, ale zastrzegł, że przy dużej liczbie kandydatów istnieje realne ryzyko, iż nie wejdzie do II tury. Dlatego za główny cel Stronnictwo powinno sobie postawić wprowadzenie lidera do II tury – zdradzała nam wtedy osoba z otoczenia Kosiniaka. Co zrobi Tusk w kampanii? – Wesprze Kidawę w wyborach, ale będzie wysyłał również przyjazne sygnały w kierunku Kosiniaka-Kamysza. Bo jako szef EPP powinien w pierwszej turze popierać kandydatów należących do tego ugrupowania – sugeruje nasz rozmówca z Brukseli.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.