Jako nastolatka słuchałam różnych wykonawców. Już wtedy muzykę traktowałam jako inspirację. W okresie szkoły podstawowej, jak większość moich rówieśniczek, słuchałam girlsbandów i boysbandów. Marzyłam, by mieć zespół, jeździć w trasy, z troszkę inną muzyką niż to, co prezentowały Spice Girls. Wciąż jest we mnie tęsknota za byciem częścią zespołu i tworzeniem muzyki w grupie. Pewnie dlatego, że najczęściej sama stoję z przodu sceny, jestem prowodyrką tego, co się na niej dzieje i wszystko odbywa się trochę pod moje dyktando.
W trakcie procesu twórczego nie myślę o tym, że kogoś zainspiruję. Nie biorę na siebie takiej odpowiedzialności, to byłoby paraliżujące. Myślę o tym, czy ja czuję się dobrze z tym, co robię, czy mnie to cieszy, czy dokładnie teraz chciałabym to wyrazić? Jestem bezpośrednia i każdy, kto choć trochę mnie pozna, widzi, że wszystkie emocje mam wypisane na twarzy. Poczucie zakłamania, fałszowania lub kalkulacji byłoby dla mnie destrukcyjne. Mniej ryzykuję, stawiając sprawę jasno – teraz nagrywam płytę i będzie właśnie taka – chcecie ją albo nie. Wolę podjąć ryzyko, że ktoś nie będzie mnie słuchał, niż zrobić coś w brew samej sobie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.