Gdzie jest Joanna Chyłka?
W miejscu, do którego zaprowadziły ją wybrane przez nią drogi. I właściwie mógłbym odpowiedzieć mniej enigmatycznie, ale nie byłoby wtedy sensu czytać książki.
Wkrótce ukaże się 11. tom kryminalnych przygód znanych adwokatów z Warszawy „Ekstradycja”. Ale w tej Chyłce nie ma Chyłki. Nie boisz się, że czytelnikom się to nie spodoba?
Takie ruchy fabularne zawsze są ryzykowne, ale wychodzę z założenia, że trzeba pisać historię tak, jak ta chce być opowiedziana. W momencie kiedy pisarz zacznie kierować się oczekiwaniami odbiorcy, a nie posunięciami bohaterów, łamie sobie pióro i zaczyna gryzmolić. Właśnie dlatego zdarza mi się w połowie serii zabić jednego z głównych bohaterów albo wydać tom jakiegoś cyklu, w którym protagonista schodzi na drugi plan.
Stworzyłeś obraz kobiety całkowicie inny od polskich stereotypów. Główna bohaterka jest twarda, dominująca, niezależna. Kim jest dla ciebie Joanna Chyłka? Marzeniem? Wzorem? Przestrogą?
Żadnym z powyższych. Jest dla mnie wielowymiarową i prawdziwą postacią, która robi, co jej się żywnie podoba, i najczęściej nie zważa na to, czego autor by sobie życzył. Jest autonomiczna – nawet w stosunku do mnie. Tworząc postać, nie wzorowałem się na konkretnej kobiecie, bo Chyłka to rodzaj bohaterki, która sama zbudowała sobie oddział dla noworodków, w którym przyszła na świat. Stworzyła się sama, a ja na początku wiedziałem o niej tylko kilka podstawowych rzeczy. Przypuszczam jednak, że jej dobre strony są pewną wypadkową wszystkich kobiet, z którymi w życiu się spotkałem – a te złe dostała w spadku prosto od samego autora.
Czyli taka według ciebie powinna być kobieta? A może takich kobiet mężczyźni słusznie powinni się bać?
A co to znaczy, że kobieta powinna być taka lub inna? I jakie prawo ma facet, żeby o tym rozprawiać? Daj spokój. A odrobina strachu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Poważnie mówiąc, przecież ta postać łączy i te łagodne, i ostre cechy – w przypadku mężczyzn to nikogo nie dziwi, ale kiedy kobieta je przejawia, to już unoszą się brwi u niejednej osoby.
Wygląda na to, że jesteś feministą.
A czy możemy sobie w dzisiejszym świecie pozwolić na to, żeby nimi nie być? Wystarczy przecież popatrzeć na sytuację kobiet na rynku pracy, na podejście dużej części mężczyzn do nich, na funkcje publiczne i tak dalej. To wszystko daje obraz jednej wielkiej dyskryminacji. W walce kobiet o równe prawa nie ma ani grama przesady, to naturalna reakcja na to, co się dzieje. Akcje typu #MeToo czy Czarny Protest trudno przecenić, ale wydaje mi się, że jeszcze ważniejsze jest to, co robimy na co dzień i jak zachowujemy się prywatnie. Ot, choćby pisząc komentarze w internecie – ile z nich w odniesieniu do kobiet właściwie sprowadza się do: „a co ty tam wiesz, ja ci tu zaraz wszystko wytłumaczę”? Stanowczo za dużo.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.