Rozmowa z Józefem Zychem, byłym marszałkiem Sejmu (PSL)
To prawda, że od czternastu lat nie chce pan oddać pokoju 103 w Hotelu Sejmowym, bo z okna obserwuje pan ptaki? Raczej dlatego, że przywiązuję się do miejsca. A że okno wychodzi na drzewa, to dodatkowy atut. Ktoś kiedyś zrobił mi miłą niespodziankę i zamontował na nich kilka budek lęgowych.
Ten ktoś wiedział, że interesuje się pan ornitologią? Niewykluczone. W połowie marca 2004 r. zadzwoniłem do lokalnego radia z informacją, że koło Zielonej Góry pojawiły się bociany. Moje wystąpienie zaczęło emitować ogólnopolskie radio. Ludzie dzwonili i pytali, czy to ten sam Zych wicemarszałek.
I zrobił pan ornitologiczną karierę? Niech się pan nie śmieje. Trzy lata temu, gdy bociany zaczęły atakować kurczaki, z prośbą o opinię zwróciło się do mnie kilku profesorów. Powiedziałem, że bociany padły ofiarą jakiegoś wirusa. Badania pokazały, że miałem rację!
Ornitologią interesuje się pan od dawna? Od dziecka. Jako smyk, co nie chodził nawet do szkoły, udomowiłem kawkę. Codziennie budziła mnie śpiewem albo dziobaniem w nos. Siadała mi też na ramieniu, gdy pasłem krowy. Dziś mam jedną z największych w Polsce kolekcji atlasów ptaków, a ornitologiem została moja córka.
Pomagał jej pan w badaniach? W pracy magisterskiej o małym ptaszku remizie. Odkryliśmy, że wśród remizów są złodzieje i kradną sobie materiał na gniazda.
Tak jak politycy! Też kradną sobie projekty ustaw. Z wyjątkiem polityków PSL!
Ale już zaczynacie się dziobać z platformą. Jak ptaki. Lecimy jednym stadem, są też próby podchodzenia i zalotów.
Ten ktoś wiedział, że interesuje się pan ornitologią? Niewykluczone. W połowie marca 2004 r. zadzwoniłem do lokalnego radia z informacją, że koło Zielonej Góry pojawiły się bociany. Moje wystąpienie zaczęło emitować ogólnopolskie radio. Ludzie dzwonili i pytali, czy to ten sam Zych wicemarszałek.
I zrobił pan ornitologiczną karierę? Niech się pan nie śmieje. Trzy lata temu, gdy bociany zaczęły atakować kurczaki, z prośbą o opinię zwróciło się do mnie kilku profesorów. Powiedziałem, że bociany padły ofiarą jakiegoś wirusa. Badania pokazały, że miałem rację!
Ornitologią interesuje się pan od dawna? Od dziecka. Jako smyk, co nie chodził nawet do szkoły, udomowiłem kawkę. Codziennie budziła mnie śpiewem albo dziobaniem w nos. Siadała mi też na ramieniu, gdy pasłem krowy. Dziś mam jedną z największych w Polsce kolekcji atlasów ptaków, a ornitologiem została moja córka.
Pomagał jej pan w badaniach? W pracy magisterskiej o małym ptaszku remizie. Odkryliśmy, że wśród remizów są złodzieje i kradną sobie materiał na gniazda.
Tak jak politycy! Też kradną sobie projekty ustaw. Z wyjątkiem polityków PSL!
Ale już zaczynacie się dziobać z platformą. Jak ptaki. Lecimy jednym stadem, są też próby podchodzenia i zalotów.
Więcej możesz przeczytać w 18/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.