Zawieszają członkostwa w PO! I to kobietom! Ulubiona rozrywka lewicy stała się udziałem prezydium klubu Platformy Obywatelskiej, które tak się wściekło na posłankę Staroń, że „zawiesiło jej członkostwo w klubie". Gapiów musimy rozczarować: klub nie jest ogólnodostępny, więc jak ktoś chciałby wejść i popatrzeć sobie, jakie to członkostwo miała pani Staroń, zanim je w klubie zawieszono, to musi się wcześniej umówić. Telefonicznie z posłem Chlebowskim, który ma tak niewiele rozrywek, że czasem sobie wpada wieczorem do klubu popatrzeć.
Członkostwo posłanki Staroń wisi, bo ośmieliła się powiedzieć, że pracuje nad projektem ustawy. Kluczowe było tu słowo „pracuje". Czynność ta jest bowiem w Platformie Obywatelskiej surowo zakazana. Wszak nikt nie może wyścignąć Drogiego Donka.
Co robi w kancelarii premiera minister Rafał Grupiński? Ano szuka roboty. Nie, nie dla siebie, ale dla gwiazdy polskiego dziennikarstwa, Tomasza – zawsze do usług – Wołka. Pan minister dzwonił ponoć w tej sprawie do szefa Axela Springera na Polskę, by ten znalazł coś dla naszego Midasa à rebours. Jak donoszą źli ludzie, sam Grupiński „jest trzymany w kancelarii z łaski", więc przy okazji może przetrzeć szlaki i dla siebie.
A Wołek, dyrektor programowy Tele 5 (w ramówce tanie pornole i V liga piłki nożnej, czyli to, co Wołki lubią najbardziej), świetnie by się nadał do pisania komentarzy gołej baby w „Fakcie".
A co robi w swej kancelarii Donald Tusk? Z grubsza wiadomo, ale w ostatnim tygodniu mieliśmy zabawną akcję. Otóż najpierw „Dziennik" nagłośnił krążący po Internecie wierszyk traktujący o legendarnym przepracowaniu Tuska „Cały dzionek na fotelu siedzi Donek". Jakieś dwa dni potem nadludzkim wysiłkiem „Fakt" dotarł do ściśle tajnego kalendarza premiera, który miał świadczyć o tym, że człowiek ten haruje jak wół. Zaiste, niewiarygodne. Na „przygotowanie do Rady Ministrów” poświęca godzinę, a na „piłkę” ledwie 2 godziny. Cóż, widać są sprawy, na których zna się Tusk, i takie, na których znają się Schetyna i Boni.
TVN zaprosiła do programu człowieka z członkiem w szufladzie, Janusza Palikota. Gwiazdor PO oczywiście zgodził się, a jakże, ale przypadkiem dowiedział się, że ma wystąpić razem z Janem Pietrzakiem. I spękał. Albo zapomniał wziąć z sobą szuflady.
Słynną wstrzemięźliwością PSL w braniu stanowisk i zatrudnianiu kuzynów zajęły się media. Sprawę rozrabia na ostro Tusk Vision Network, co wyraźnie pokazuje, skąd przyszedł sygnał. Swoją drogą to zabawne: jak syn Staszka i zastępy szwagrów postanowili sprawdzić się biznesie, to jest kumoterka, a jak brygady Schetyny koszą całą ławą, to znaczy fachowcy idą? Ot, dialektyka.
Oburzone chłopy zareagowały głupio. Zamiast rozdać zaprzyjaźnionym dziennikarzom po cichu listę brygad Schetyny, zaczęły głośno domagać się prawa do udziału w rekonstrukcji gabinetu. Jasne, chłopaki, Tusk (no dobra, on może nie, bo zarobiony jest, ale Schetyna na pewno się zgodzi) może was tak zrekonstruować, że was rodzona matka nie pozna.
Z życia prowincji: dyrektorem gabinetu wojewody w Bydgoszczy został działacz PO, niejaki Gręzicki Dariusz. Pewnie państwa interesuje, co trzeba umieć, by załapać się na taką fuchę. Otóż Dareczek ma bogate CV. Odbył mianowicie staż na stacji Statoil. Znaczy, umie tankować. Nadaje się.
Ale najciekawszą postacią w Bydgoszczy jest bez wątpienia poseł Paweł Olszewski, lat 29. Jego papa, Olszewski Wiesiu, był czerwonym wojewodą, a teraz jest działaczem SLD i bankierem, szefem tamtejszego oddziału banku Nordea, któremu brużdżą nominaci PO. Nowa szefowa funduszu ochrony środowiska wycofała stamtąd pieniądze. Wtedy na odsiecz papie ruszył nasz Pawełek (podobnie jak papcio lubi kasę i wystarał się o fuchę skarbnika klubu PO) i naskarżył, że pani dyrektor w pracy pije. A Ty, Pawełku, nie dość, że pijesz, to jeszcze kablujesz.
Mamy za sobą pierwszy tydzień ogólnopolskiej akcji „Kup ogórka Drzewieckiemu" i już dostaliśmy potwierdzenie nadania przesyłki z miasta Łodzi do ministerstwa ze słoiczkiem ogórków. Panie Mirku, krajanie pana wspierają, jacy mili ludzie! I niech pan koniecznie da znać, czy doszły i czy smaczne były.
Członkostwo posłanki Staroń wisi, bo ośmieliła się powiedzieć, że pracuje nad projektem ustawy. Kluczowe było tu słowo „pracuje". Czynność ta jest bowiem w Platformie Obywatelskiej surowo zakazana. Wszak nikt nie może wyścignąć Drogiego Donka.
Co robi w kancelarii premiera minister Rafał Grupiński? Ano szuka roboty. Nie, nie dla siebie, ale dla gwiazdy polskiego dziennikarstwa, Tomasza – zawsze do usług – Wołka. Pan minister dzwonił ponoć w tej sprawie do szefa Axela Springera na Polskę, by ten znalazł coś dla naszego Midasa à rebours. Jak donoszą źli ludzie, sam Grupiński „jest trzymany w kancelarii z łaski", więc przy okazji może przetrzeć szlaki i dla siebie.
A Wołek, dyrektor programowy Tele 5 (w ramówce tanie pornole i V liga piłki nożnej, czyli to, co Wołki lubią najbardziej), świetnie by się nadał do pisania komentarzy gołej baby w „Fakcie".
A co robi w swej kancelarii Donald Tusk? Z grubsza wiadomo, ale w ostatnim tygodniu mieliśmy zabawną akcję. Otóż najpierw „Dziennik" nagłośnił krążący po Internecie wierszyk traktujący o legendarnym przepracowaniu Tuska „Cały dzionek na fotelu siedzi Donek". Jakieś dwa dni potem nadludzkim wysiłkiem „Fakt" dotarł do ściśle tajnego kalendarza premiera, który miał świadczyć o tym, że człowiek ten haruje jak wół. Zaiste, niewiarygodne. Na „przygotowanie do Rady Ministrów” poświęca godzinę, a na „piłkę” ledwie 2 godziny. Cóż, widać są sprawy, na których zna się Tusk, i takie, na których znają się Schetyna i Boni.
TVN zaprosiła do programu człowieka z członkiem w szufladzie, Janusza Palikota. Gwiazdor PO oczywiście zgodził się, a jakże, ale przypadkiem dowiedział się, że ma wystąpić razem z Janem Pietrzakiem. I spękał. Albo zapomniał wziąć z sobą szuflady.
Słynną wstrzemięźliwością PSL w braniu stanowisk i zatrudnianiu kuzynów zajęły się media. Sprawę rozrabia na ostro Tusk Vision Network, co wyraźnie pokazuje, skąd przyszedł sygnał. Swoją drogą to zabawne: jak syn Staszka i zastępy szwagrów postanowili sprawdzić się biznesie, to jest kumoterka, a jak brygady Schetyny koszą całą ławą, to znaczy fachowcy idą? Ot, dialektyka.
Oburzone chłopy zareagowały głupio. Zamiast rozdać zaprzyjaźnionym dziennikarzom po cichu listę brygad Schetyny, zaczęły głośno domagać się prawa do udziału w rekonstrukcji gabinetu. Jasne, chłopaki, Tusk (no dobra, on może nie, bo zarobiony jest, ale Schetyna na pewno się zgodzi) może was tak zrekonstruować, że was rodzona matka nie pozna.
Z życia prowincji: dyrektorem gabinetu wojewody w Bydgoszczy został działacz PO, niejaki Gręzicki Dariusz. Pewnie państwa interesuje, co trzeba umieć, by załapać się na taką fuchę. Otóż Dareczek ma bogate CV. Odbył mianowicie staż na stacji Statoil. Znaczy, umie tankować. Nadaje się.
Ale najciekawszą postacią w Bydgoszczy jest bez wątpienia poseł Paweł Olszewski, lat 29. Jego papa, Olszewski Wiesiu, był czerwonym wojewodą, a teraz jest działaczem SLD i bankierem, szefem tamtejszego oddziału banku Nordea, któremu brużdżą nominaci PO. Nowa szefowa funduszu ochrony środowiska wycofała stamtąd pieniądze. Wtedy na odsiecz papie ruszył nasz Pawełek (podobnie jak papcio lubi kasę i wystarał się o fuchę skarbnika klubu PO) i naskarżył, że pani dyrektor w pracy pije. A Ty, Pawełku, nie dość, że pijesz, to jeszcze kablujesz.
Mamy za sobą pierwszy tydzień ogólnopolskiej akcji „Kup ogórka Drzewieckiemu" i już dostaliśmy potwierdzenie nadania przesyłki z miasta Łodzi do ministerstwa ze słoiczkiem ogórków. Panie Mirku, krajanie pana wspierają, jacy mili ludzie! I niech pan koniecznie da znać, czy doszły i czy smaczne były.
Więcej możesz przeczytać w 18/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.