Stan wiedzy o tym, co się dzieje w rządzie Donalda Tuska można porównać do tego, co Mamoniowa usłyszała od swojego męża w kultowej scenie „Rejsu" Marka Piwowskiego. – Lasy, pola, pastwiska… Koszą traktorem (…). Snopki siana… jedzą krowy… Chałupy przykryte okapem. Pies na uwięzi (…). Koń… krowa, kura, kaczka… Kura, kaczka, drób (…). Droga… Chyba na Ostrołękę – fałszywie relacjonuje Mamoń, obserwując przez lornetkę roznegliżowane panie. Podobnie postępują Donald Tusk i Waldemar Pawlak. Zgodnie zapewniają, że w koalicji panuje cisza i spokój, a przez polityczną lornetkę tak naprawdę widać harce i podchody koalicyjnych partnerów.
Dotychczas najmocniejszą stroną rządu była szczelna polityka informacyjna. Czyli coś, co pół roku temu było w PO nie do pomyślenia. Jeszcze w końcówce rządów Jarosława Kaczyńskiego jeden z czołowych polityków PO żalił się: „U nas wystarczy, że Tusk o czymś pomyśli i następnego dnia wszyscy czytają o tym w gazetach. A w tym PiS wszyscy trzymają gęby na kłódkę". PO przypominała wówczas szwajcarski ser. Dziś został on zamknięty w próżniowym opakowaniu podwójnej grubości. Tusk i jego otoczenie odcięli dziennikarzy, a więc i opinię publiczną od informacji o tym, co się dzieje w rządzie i koalicji. Ten sam polityk, który kilka miesięcy temu żalił się na długie języki swoich kolegów, dziś kontaktuje się z dziennikarzami wyłącznie przez SMS-y. Podobną metamorfozę przeszła większość członków PO.
Więcej możesz przeczytać w 18/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.