Minister Aleksander Grad mógł być bohaterem, a jest zerem
W ciągu dwóch dni znów załamały się rynki finansowe. Przekonaliśmy się, że amerykańskie tsunami może zmieść również część naszych pieniędzy. Pierwsze fale tego żywiołu pojawiły się na dodatek jednocześnie ze skandalami w polskiej piłce nożnej oraz potwierdzeniem czarnej wizji, że nasz kraj może stracić niemal cały przemysł stoczniowy. O takich katastrofach Nostradamusowi pewnie się nie śniło.
Nostradamus pisał o kataklizmach, które na początku XXI wieku pogrążą Zachód. Jak niemal we wszystkim, co wieszczył, pomylił się. Ameryka, powiedzmy sobie szczerze, może wyjść z wywołanego przez siebie kryzysu tylko lekko poturbowana. Jak mówią amerykańscy politycy, a co przypomina w tym wydaniu „Wprost" Michał Zieliński, „dopóki będzie rosło choć jedno drzewo, z którego można wyprodukować papier, a na nim drukować dolary”, Ameryce nic złego się nie stanie. „Obecny kryzys jest rezultatem tego przekonania. Z wolnym rynkiem i kapitalizmem nie ma to nic wspólnego” – odpowiada na to we „Wprost” prof. David Friedman, syn noblisty Miltona Friedmana, jeden z chętniej słuchanych ekonomicznych guru.
O tym, co zrobić z Fannie Mae czy Merrill Lynch, Nostradamus nie napisał. Ale noblista Gary Becker nawołuje we „Wprost" do rozpoczęcia w USA nowej polityki, która „musi promować stały wzrost dochodu narodowego, liczby miejsc pracy i wysokości zarobków”. Wtóruje mu inny ekonomiczny noblista George A. Akerlof. Rozsądnym rozwiązaniem dla Ameryki byłoby przyjęcie jej własnego, ogłoszonego pod koniec lat 80. tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego. To zestaw recept (m.in. ograniczenie długu publicznego i pełna prywatyzacja) przygotowanych dla państw (w tym Polski) znajdujących się wówczas w gospodarczych tarapatach. Ameryka nigdy nie dostosowała się do jego reguł. I stąd zapewne wynikają jej obecne kłopoty.
Jeśli mówiąc o Zachodzie ogarniętym kataklizmami, Nostradamus myślał również o Polsce, to właśnie mamy nad Wisłą takie katastrofy: wojnę futbolową i upadek stoczni. To żart, choć Polakom z powodu obu kataklizmów nieśmieszno. Stocznie to nie tylko ważna część naszej historii, ale także gospodarki. Powinny istnieć (tak jak stocznie Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii itd.). I być, co ważne, tak jak inne stocznie – rentowne. A nie są. Winne są wszystkie rządy III RP, które nie odważyły się na zreformowanie tych przedsiębiorstw. Winny jest także obecny rząd. Najbardziej winny jest zaś minister skarbu Aleksander Grad. Mógł być bohaterem, a jest zerem. Wziął się za robotę, jak coraz głośniej mówią przedstawiciele firm, które chciały kupić stocznie, dopiero kilka tygodni przed brukselskim wyrokiem. Wcześniej poklepywał ich po ramionach i mówił: „Róbcie swoje, piszcie jakieś tam plany restrukturyzacyjne, dobrze będzie". Jak jest, każdy widzi. Więc Grad na wózek, do wymiany!
A futbol? Jakiż to kataklizm? Niech ktoś jednak powie Polakowi, że piłka kopana to w istocie błahostka, że notable z klik zwanych FIFA i UEFA mają prawo wykluczyć nasze drużyny z międzynarodowej rywalizacji, że mogą nam odebrać organizację Euro 2012. Nasze kliki, z PZPN i te z niektórych kręgów politycznych, są jednak nie lepsze. Trafił swój na swego. Kto wygra? Z kliką FIFA i UEFA jeszcze nikt nie wygrał. A klika polityczna, zwłaszcza gdy akurat jest przy władzy, nigdy nie jest skłonna rezygnować z własnych celów. Więc pewnie też odniesie zwycięstwo – tyle że pyrrusowe. Pewnie będzie – Mirosław Drzewiecki, minister sportu – na wózek. O tym w artykule „Przychodzi Drzewiecki do Listkiewicza".
Nostradamus pisał o kataklizmach, które na początku XXI wieku pogrążą Zachód. Jak niemal we wszystkim, co wieszczył, pomylił się. Ameryka, powiedzmy sobie szczerze, może wyjść z wywołanego przez siebie kryzysu tylko lekko poturbowana. Jak mówią amerykańscy politycy, a co przypomina w tym wydaniu „Wprost" Michał Zieliński, „dopóki będzie rosło choć jedno drzewo, z którego można wyprodukować papier, a na nim drukować dolary”, Ameryce nic złego się nie stanie. „Obecny kryzys jest rezultatem tego przekonania. Z wolnym rynkiem i kapitalizmem nie ma to nic wspólnego” – odpowiada na to we „Wprost” prof. David Friedman, syn noblisty Miltona Friedmana, jeden z chętniej słuchanych ekonomicznych guru.
O tym, co zrobić z Fannie Mae czy Merrill Lynch, Nostradamus nie napisał. Ale noblista Gary Becker nawołuje we „Wprost" do rozpoczęcia w USA nowej polityki, która „musi promować stały wzrost dochodu narodowego, liczby miejsc pracy i wysokości zarobków”. Wtóruje mu inny ekonomiczny noblista George A. Akerlof. Rozsądnym rozwiązaniem dla Ameryki byłoby przyjęcie jej własnego, ogłoszonego pod koniec lat 80. tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego. To zestaw recept (m.in. ograniczenie długu publicznego i pełna prywatyzacja) przygotowanych dla państw (w tym Polski) znajdujących się wówczas w gospodarczych tarapatach. Ameryka nigdy nie dostosowała się do jego reguł. I stąd zapewne wynikają jej obecne kłopoty.
Jeśli mówiąc o Zachodzie ogarniętym kataklizmami, Nostradamus myślał również o Polsce, to właśnie mamy nad Wisłą takie katastrofy: wojnę futbolową i upadek stoczni. To żart, choć Polakom z powodu obu kataklizmów nieśmieszno. Stocznie to nie tylko ważna część naszej historii, ale także gospodarki. Powinny istnieć (tak jak stocznie Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii itd.). I być, co ważne, tak jak inne stocznie – rentowne. A nie są. Winne są wszystkie rządy III RP, które nie odważyły się na zreformowanie tych przedsiębiorstw. Winny jest także obecny rząd. Najbardziej winny jest zaś minister skarbu Aleksander Grad. Mógł być bohaterem, a jest zerem. Wziął się za robotę, jak coraz głośniej mówią przedstawiciele firm, które chciały kupić stocznie, dopiero kilka tygodni przed brukselskim wyrokiem. Wcześniej poklepywał ich po ramionach i mówił: „Róbcie swoje, piszcie jakieś tam plany restrukturyzacyjne, dobrze będzie". Jak jest, każdy widzi. Więc Grad na wózek, do wymiany!
A futbol? Jakiż to kataklizm? Niech ktoś jednak powie Polakowi, że piłka kopana to w istocie błahostka, że notable z klik zwanych FIFA i UEFA mają prawo wykluczyć nasze drużyny z międzynarodowej rywalizacji, że mogą nam odebrać organizację Euro 2012. Nasze kliki, z PZPN i te z niektórych kręgów politycznych, są jednak nie lepsze. Trafił swój na swego. Kto wygra? Z kliką FIFA i UEFA jeszcze nikt nie wygrał. A klika polityczna, zwłaszcza gdy akurat jest przy władzy, nigdy nie jest skłonna rezygnować z własnych celów. Więc pewnie też odniesie zwycięstwo – tyle że pyrrusowe. Pewnie będzie – Mirosław Drzewiecki, minister sportu – na wózek. O tym w artykule „Przychodzi Drzewiecki do Listkiewicza".
Więcej możesz przeczytać w 41/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.