Niejaki Jakub Szulc, poseł PO, został wiceministrem zdrowia. Ten długi (przecież nie napiszemy wielki – od wielkości to jest tam Grześ Schetyna) człowiek ma wiele zalet, z których największą jest to, że może sięgać po butelki na pawlaczu bez używania drabiny.
Skoro już jesteśmy przy butelkach. „Dziennik" piórem znanego nam skądinąd Piotra Zaremby (a więc to nie jakieś tam plotki, tylko poważka) doniósł, że minister Drzewiecki służy Tuskowi
do „organizowania alkoholu na imprezy". Ogóreczki każdy przynosi we własnym zakresie?
Jednak nawet funkcja podczaszego nie zapewniła mu spokoju. Jak rozpowiadał dziennikarzom jeden z ministrów, którego twarzy, nazwiska i właściwości nie jest w stanie zapamiętać nawet jego prywatna żona, dni Drzewieckiego były policzone, zwłaszcza gdy „prasa kilkakrotnie opisała jego spóźnienia do pracy". Drzewieckiemu pomogła, paradoksalnie, klęska z PZPN, bo gdyby Tusk zwolnił go teraz, musiałby się przyznać, że dostali łupnia. Mirek, jest dobrze, możesz do roboty na 16.00 przychodzić. Ogórki już będą na ciebie czekały w sekretariacie.
Donek wybrał się w dalekowschodnią podróż życia. Program tym razem słabiutki: Szanghaj, Pekin. To oficjalnie. Żebyśmy się nie dowiedzieli, jak było nieoficjalnie, premier przezornie nie zabrał z sobą dziennikarzy. Jeśli Sławka wziął, to i tak wszystko się wyda. Na razie się wydało, że premier zachwycał się chińskimi sukcesami, za to zapomniał na śmierć (nomen omen) słowa Tybet. Ale i tak miał rację. Chińskie sukcesy są zaiste imponujące. Podobno Donek chciałby strzelić gdzieś pod Warszawą taki fajny mur, jak ten, który mu pokazali. Grabarczyk wybudowałby go już na następne milenium.
Warszawska Platforma Obywatelska przejęła stołeczne cmentarze. Partyjni aktywiści (Rogozińska, Pyzara) okazali się fantastycznymi fachowcami, którzy urządzają w Zaduszki dni otwarte w krematorium i takie tam. Związek platformy z cmentarnictwem zupełnie nas nie dziwi. Istotnie, ich program zalatuje trupem.
Z kolei protegowany posłanki Fabisiak, zwanej Mamą Machałową, dżentelmen nazwiskiem Knorr, Robert Knorr konkretnie, dostał świetną posadę w miejskim przedsiębiorstwie pogrzebowym. W tej sytuacji hasło „rosół Knorra" brzmi umiarkowanie apetycznie. Bardziej adekwatne byłyby „zimne nóżki”.
Partia rządząca zabrała się do odbierania przywilejów emerytalnych esbekom. To wielka chwila. Oto pierwszy raz od roku partia rządząca do czegoś się zabrała.
Zabrała się też do wprowadzenia euro, co ma być lekarstwem na kryzys. W tej sprawie biedny rząd musi się dogadać się z PiS. To, że akurat w tej sprawie wypowiada się minister Nowak, zupełnie nas nie dziwi. To urodzony numizmatyk! Z lubością kolekcjonuje banknoty.
Mamy fatalne wieści dla wszystkich, którzy wzięli kredyt w obcej walucie. Oto słynny niezależny ekspert ekonomiczny nazwiskiem Petru (zwany za czasów Unii Wolności Rumunem Balcerowicza) oznajmił, że złoty się umocni. Biorąc pod uwagę jakość jego prognoz (za czasów PiS dolar po 5 zł, benzyna po 6 zł, a o wzroście gospodarczym zapomnijmy), należy się spodziewać, że poleci na łeb, na szyję.
Skoro już jesteśmy przy butelkach. „Dziennik" piórem znanego nam skądinąd Piotra Zaremby (a więc to nie jakieś tam plotki, tylko poważka) doniósł, że minister Drzewiecki służy Tuskowi
do „organizowania alkoholu na imprezy". Ogóreczki każdy przynosi we własnym zakresie?
Jednak nawet funkcja podczaszego nie zapewniła mu spokoju. Jak rozpowiadał dziennikarzom jeden z ministrów, którego twarzy, nazwiska i właściwości nie jest w stanie zapamiętać nawet jego prywatna żona, dni Drzewieckiego były policzone, zwłaszcza gdy „prasa kilkakrotnie opisała jego spóźnienia do pracy". Drzewieckiemu pomogła, paradoksalnie, klęska z PZPN, bo gdyby Tusk zwolnił go teraz, musiałby się przyznać, że dostali łupnia. Mirek, jest dobrze, możesz do roboty na 16.00 przychodzić. Ogórki już będą na ciebie czekały w sekretariacie.
Donek wybrał się w dalekowschodnią podróż życia. Program tym razem słabiutki: Szanghaj, Pekin. To oficjalnie. Żebyśmy się nie dowiedzieli, jak było nieoficjalnie, premier przezornie nie zabrał z sobą dziennikarzy. Jeśli Sławka wziął, to i tak wszystko się wyda. Na razie się wydało, że premier zachwycał się chińskimi sukcesami, za to zapomniał na śmierć (nomen omen) słowa Tybet. Ale i tak miał rację. Chińskie sukcesy są zaiste imponujące. Podobno Donek chciałby strzelić gdzieś pod Warszawą taki fajny mur, jak ten, który mu pokazali. Grabarczyk wybudowałby go już na następne milenium.
Warszawska Platforma Obywatelska przejęła stołeczne cmentarze. Partyjni aktywiści (Rogozińska, Pyzara) okazali się fantastycznymi fachowcami, którzy urządzają w Zaduszki dni otwarte w krematorium i takie tam. Związek platformy z cmentarnictwem zupełnie nas nie dziwi. Istotnie, ich program zalatuje trupem.
Z kolei protegowany posłanki Fabisiak, zwanej Mamą Machałową, dżentelmen nazwiskiem Knorr, Robert Knorr konkretnie, dostał świetną posadę w miejskim przedsiębiorstwie pogrzebowym. W tej sytuacji hasło „rosół Knorra" brzmi umiarkowanie apetycznie. Bardziej adekwatne byłyby „zimne nóżki”.
Partia rządząca zabrała się do odbierania przywilejów emerytalnych esbekom. To wielka chwila. Oto pierwszy raz od roku partia rządząca do czegoś się zabrała.
Zabrała się też do wprowadzenia euro, co ma być lekarstwem na kryzys. W tej sprawie biedny rząd musi się dogadać się z PiS. To, że akurat w tej sprawie wypowiada się minister Nowak, zupełnie nas nie dziwi. To urodzony numizmatyk! Z lubością kolekcjonuje banknoty.
Mamy fatalne wieści dla wszystkich, którzy wzięli kredyt w obcej walucie. Oto słynny niezależny ekspert ekonomiczny nazwiskiem Petru (zwany za czasów Unii Wolności Rumunem Balcerowicza) oznajmił, że złoty się umocni. Biorąc pod uwagę jakość jego prognoz (za czasów PiS dolar po 5 zł, benzyna po 6 zł, a o wzroście gospodarczym zapomnijmy), należy się spodziewać, że poleci na łeb, na szyję.
Więcej możesz przeczytać w 44/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.