„Kogo pokochać każda gotowa, kto dziś jest wzorem supermężczyzny...” – śpiewa w jednej z krakowskich kawiarni dziwny chórek. W drzwiach lokalu staje Graś. Paweł Graś. Jest rok 1997, trwa kampania wyborcza do parlamentu, a dzisiejszy rzecznik rządu w tym tanecznym stylu próbuje właśnie po raz pierwszy dostać się do Sejmu. Wtedy mu się nie udało (kandydował z listy Ruchu Stu). Dziś ten 45-latek jest nie tylko posłem i ministrem w gabinecie Donalda Tuska, lecz również przyjacielem premiera. Do najgłębszych tajemnic rządu nie boi się go dopuścić wicepremier Grzegorz Schetyna.
Graś nie jest przesadnie ambitny, gra drużynowo i potrafi milczeć. Wręcz nie bardzo lubi mówić, a jeśli już to robi – waży słowa. Owa małomówność pasuje do etykietek „supermężczyzny", „komandosa" „polskiego Jamesa Bonda” czy „człowieka do zadań specjalnych”. Czy te określenia są uzasadnione? Właśnie trwa weryfikacja. Graś musi zadbać o pozytywny wizerunek rządu w sytuacji, kiedy wydaje się to niemożliwe. To być może zadanie bardziej skomplikowane od tych, które przed słynnym agentem MI6 ma zwyczaj stawiać brytyjska królowa.
Więcej możesz przeczytać w 11/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.