Marek Migalski – którego kiedyś Jarosław Kaczyński jednym mruknięciem uczynił swym następcą – nie ma łatwo. Owszem, jak na PiS- -owca jest kumaty, i to nawet bardzo, zna języki, jest doktorem (koledzy z partii przychodzą do niego po recepty), no i Duży Kaczor dobrze o nim mówi. Ale właśnie to wszystko wywołuje zawiść mniej reprezentacyjnych PiS-iorków, którzy czepiają się doktora z każdego możliwego powodu. A to składek nie płaci, a to ma za dużo asystentów, i to spoza partii (kto powiedział, że asystent musi być piśmienny?). Jedym słowem – wyjątkowo wredna postać, której trzeba podciąć skrzydełka. Doktor Migalski pewnie podejrzewał, że realna polityka jest obleśna, alechyba nie sądził, że aż tak. Trzeba było poważnie traktować nasze żarty.
Tenże Migalski przejechał się na swoim blogu po elitach, które bronią Polańskiego. „Czy wy macie nasrane w głowach?" – zakończył retorycznym pytaniem doktor. Bez wątpienia Migalski wie, jak oddziaływać na masy, w czym przypomina nam partyjnego funkcjonariusza z filmu „Baza ludzi umarłych”, który przechwalał się, że potrafi nawiązywać znakomity kontakt z klasą robotniczą. „Co tam u was, kurwa mać?” – zagadywał dziarsko i po prostu. Widać Migalski też oglądał ten film.
Pamiętacie, jak Lepper zdziwił się, że prostytutkę można zgwałcić? Najsłynniejszy polski Mulat bronił w ten sposób swego człowieka szalejącego po Brukseli. Zabawne, a może raczej symptomatyczne, że w podobny sposób tłumaczył Romana Polańskiego Krzysztof Zanussi, który dowodził, że Romek został uwiedziony przez „młodocianą prostytutkę". Pytanie, czy to Lepper jest zanussowaty, czy Zanussi taki lepperowaty. Proszę zobaczyć, jak wiele ich łączy: stosują podobną argumentację, uwielbiają gadać na swój temat i mają zdublowane litery w nazwiskach. Jakieś różnice? Lepper ma poczucie humoru.
No i Cimoszewicz nie został przewodniczącym Rady Europy. Najeździł się, nalobbował i pokonał go jakiś Norweg. Przyczyny tej porażki są niestety oczywiste. Cimoszewicza po prostu nikt nie lubi. Nie tylko w Polsce.
Ponieważ Cimoszewicz poległ w Strasburgu, biedny Grzechu Napieralski będzie gomusiał prosić, iżby kandydował na prezydenta. Bo Jolka Kwaśniewska ostatecznie odmówiła (po około 30 medialnych doniesieniach, że na pewno się zgodzi). Akt namawiania Cimoszewicza będzie pewnie wyjątkowo przykry, bo to jakby opryskliwą babę z mięsnego zapraszać na kolację do domu. I Napieralski, i my liczymy na to, że Cimoszewicz nie da się przekonać. Szef SLD – bo go nie lubi, my – bo wciąż promujemy Pastusiaka. Longin rządzi!
Kuszenie Cimoszewicza jest tak upiorną perspektywą, że Napieralski od razu dał sobie spokój. I to mimo że – według jakichś tam badań – podobny do Adama z „Dynastii" Włodek miałby szanse wejść do drugiej tury. Chyba jednak wszyscy wolą, by wszedł do lasu i długo z niego nie wychodził.
A po porażce pięknego Włodka wszyscy zachwycali się jego wspaniałością, godnością, klasą i klatą. No nie, klatą chyba nie. A klasę rzeczywiście Cimoszewicz zademonstrował zaraz po przegranej, kiedy to nie pofatygował się na ogłoszenie wyników, a rywalowi pogratulował via oświadczenie. Ciekawe, jak jest po norwesku „antypatyczny bubek".
PiS mało nie dostał orgazmu po tekście na temat afery „Black Jack". Jarosław Kaczyński i cała reszta natychmiast zaczęli się domagać dymisji wszystkich i wszystkiego. Że afera jest, to oczywiste. Gorzej, że z PiS-em w opozycji Platforma może w biały dzień rozpruć kasy NBP i wynieść całe rezerwy walutowe Polski, a i tak jej nie spadnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.