Lexus zrobił interes życia. Swojemu najmniejszemu i najtańszemu modelowi IS obciął dach, zaspawał parę drzwi oraz wstrzyknął pod karoserię 170 kg tłuszczyku. Potem wycenił te „bajery” na nieprawdopodobne 67,1 tys. zł i… teraz nie może się opędzić od klientów.
Wypuszczając na rynek model IS 250C, Japończycy nie mieli wygórowanych oczekiwań. Zdawali sobie sprawę, że samochód, który kosztuje 40 proc. więcej od tradycyjnego sedana i jest jakieś 400 razy mniej praktyczny od niego, nie znajdzie zbyt wielu nabywców. Szacowali, że miesięcznie brakiem zdrowego rozsądku wykaże się tysiąc kierowców. Tymczasem okazało się, że kryzys nieźle namieszał niektórym w głowach i dla IS w wersji cabrio zmysły traci co miesiąc 1,6 tys. osób.
Więcej możesz przeczytać w 41/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.