Hasłem „Yes, we can” Barack Obama oczarował norweski Komitet Noblowski. Nie zahipnotyzował jednak specjalnie uczestników konfliktu bliskowschodniego. Droga do pokoju nie jest autostradą zbudowaną z pobożnych życzeń, lecz mozolną wspinaczką pod górę. Wiedzą już o tym premier Beniamin Netanjahu i szef Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas.
W Izraelu Obama jest dziś postrzegany jako nudny polityk, który obsesyjnie uczepił się żydowskich osiedli na terenach okupowanych, tak jakby nie miał poważniejszych zmartwień z Iranem, Irakiem, Afganistanem, międzynarodowym terrorem i reformą amerykańskiej służby zdrowia. Mimo że prezydent i Hillary Clinton żądaliod Izraela całkowitego wstrzymania budowy na Zachodnim Brzegu – „ani jednej werandy, ani jednego balkonu" – rząd w Tel Awiwie zatwierdził ostatnio budowę kilkuset nowych jednostek mieszkaniowych i znalazł formułę, która z jednej strony zapewni rozwój osiedli, z drugiej – pozwoli Amerykanom zachować twarz.
Więcej możesz przeczytać w 43/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.