Biurokracja i polityczne spory mogą zatopić projekt elektrowni atomowej budowanej w obwodzie kaliningradzkim. A to oznacza energetyczny problem dla części Polski. Elektrownia, której budowa ma się rozpocząć w 2010 roku, aż dwie trzecie wytwarzanej energii przeznaczałaby na eksport. Oprócz Litwy i Niemiec skorzystałaby na tym także Polska. Rosjanie zaproponowali już przeciągnięcie linii między Kaliningradem a Elblągiem. To wybawienie dla Podlasia, a także części wschodniej Warmii i Mazur, które są zasilane dosłownie jedną linią wysokiego napięcia. Pierwszy w 2009 roku i wyjątkowo wczesny atak zimy, gdy światło zgasło aż w 75 tys. gospodarstw, spowodował w tych regionach straty liczone w setkach milionów złotych. Niestety, rosyjski projekt, konkurencyjny wobec odległych i stojących pod znakiem zapytania planów Polski i Litwy, to cios w ambicje polityków, którzy już uderzyli w alarmujące tony. Rosyjska elektrownia ma rzekomo stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego obu krajów. Na razie zgodnie z mapką przygotowaną przez Polskie Sieci Energetyczne „Operator" realne zagrożenie stanowią wciąż niedobory energetyczne w rejonie od Suwałk po Ełk, Łomżę i Białystok. Choć PSE Operator zapowiada tam inwestycje, m.in. budowę mostu energetycznego łączącego Ełk z litewskim Alytusem, to polskie prawo umożliwiające właścicielom działek blokowanie budowy, a także ochrona obszarów programu Natura 2000 mogą spowodować ich wyhamowanie.
Dochody na Wall Street nie są efektem działań ludzi podejmujących ryzyko, lecz prezentem od państwa George Soros, największy spekulant świata PZU sypie kasą
W wyniku porozumienia polskiego rządu z Eureko największy polski ubezpieczyciel zaczyna wypłacać dywidendę. Do podziału między akcjonariuszy jest 12,75 mld zł, z czego niemal 7 mld zł przypadnie Holendrom. Reszta zostanie podzielona pomiędzy 4 tys. drobnych akcjonariuszy, głównie byłych i obecnych pracowników PZU. Ile kosztuje praca? W Warszawie wciąż niewiele. Zgodnie z raportem „Prices and Earnings" szwajcarskiego banku UBS godzinowa stawka w stolicy Polski wynosi 4,1 dol. netto, czyli ok. 11 zł. To aż pięć razy mniej niż w Zurychu i niewiele więcej niż w stolicy Indonezji – Dżakarcie. Oprócz niewielkich stawek godzinowych z Indonezją łączy nas jeszcze jedno – dodatni PKB.
Średnia stawka netto za godzinę pracy (w USD)
Ile kosztuje praca? W Warszawie wciąż niewiele. Zgodnie z raportem „Prices and Earnings" szwajcarskiego banku UBS godzinowa stawka w stolicy Polski wynosi 4,1 dol. netto, czyli ok. 11 zł. To aż pięć razy mniej niż w Zurychu i niewiele więcej niż w stolicy Indonezji – Dżakarcie. Oprócz niewielkich stawek godzinowych z Indonezją łączy nas jeszcze jedno – dodatni PKB.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.