Nicolas Sarkozy nie jest entuzjastą nowych państw Unii i nie szczędzi im zgryźliwych uwag. Tym bardziej dziwią więc gratulacje dla premiera Węgier – za „odwagę w radzeniu sobie z problemami w gospodarce”. Gordon Bajnai, od kwietnia 2009 r. szef rządu w Budapeszcie, przyjął je ze spokojem. Bo wie, jak Benjamin Disraeli, lider torysów i premier Wielkiej Brytanii w latach 1874-1880, że „najczęściej zdarza się to, czego najmniej oczekujemy”.
Kiedy Bajnai, milioner i bezpartyjny technokrata, z rekomendacji socjaldemokratów, stawał wiosną na czele tzw. gabinetu fachowców, polityczni przeciwnicy przewidywali, że będzie jedynie marionetką, sterowaną przez swojego poprzednika Ferenca Gyurcsánya. Tymczasem nieoczekiwanie wykazał się dużą samodzielnością i w ciągu niespełna sześciu miesięcy zaordynował węgierskiej gospodarce kurację, na której wprowadzenie od dwudziestu lat nie mogli się zdobyć inni szefowie rządów nad Dunajem. Terapia szokowa zaczyna przynosić efekty. Restrykcyjna polityka fiskalna pozwoliła zachować równowagę państwowych finansów i ograniczyć odziedziczony po poprzedniku deficytbudżetowy. Dzięki temu Węgry będą mogły zrezygnować z pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który przed rokiem udzielił im gigantycznego wsparcia – niemal 30 mld USD.
Więcej możesz przeczytać w 45/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.