Niemcy czy Chiny? Na pytanie o to, który z tych krajów jest synonimem jakości, odpowiedź jest oczywista. A Polska? Polska stoi w połowie drogi.
Najbardziej cenimy polskie produkty budowlane, zwłaszcza wytwarzane przez firmę Atlas. Na drugim miejscu pojawiają się napoje, szczególnie z Horteksu, a po napojach – produkty AGD z rzeszowskim Zelmerem na czele – wynika z badań TNS OBOP przygotowanych na zlecenie fundacji Dajesz Pracę.PL. TNS pytał Polaków, które polskie marki byliby skłonni polecić innym bez zmrużenia oka.
– Marki bazujące w swoim pozycjonowaniu na pozytywnych skojarzeniach związanych z polskością mają szansę na sukces za granicą. Dotyczy to szczególnie branż, w których konsumenci doceniają wartości takie jak tradycja czy doświadczenie, potocznie kojarzone również z polskością – mówi Anna Król, ekspert z dziedziny marketingu na Polish Open University.
Badania TNS OBOP wskazują, że dla Polaków rodzime pochodzenie jest trzecim pod względem istotności kryterium przy wyborze produktu. Ważniejsza jest jakość i cena, a odrobinę mniej ważna marka. Trzeba jednak ostrożnie podchodzić do takich badań. – Badania te bazują na uproszczeniu. Marka to przecież całokształt skojarzeń związanych z danym produktem, a więc także polskość – komentuje Anna Król. Za granicą Polska kojarzy się głównie z Lechem Wałęsą, wódką i kiełbasą, a to, czy ten zestaw się rozszerzy o nowe elementy, jest może bardziej zależne od pozytywnego wizerunku polskości marki niż od jej jakości. „Wiele osób uważa, że włoska oliwa jest najlepsza na świecie, choć przecież w innych krajach wytwarza się równie dobre, a czasem nawet lepsze gatunki" – pisze Matthew Healey, autor książki „Czym jest branding?".
Niepokojące jest jednak to, że aż 46 proc. Polaków nie wierzy, że produkty faktycznie pochodzą z miejsca, na które wskazuje jego nazwa. Konsumenci nie ufają producentom. Marki, które kojarzą się z polskością i zarazem jakością, zostaną wyróżnione jako Wizytówki Polski 2010 podczas organizowanego 26 kwietnia w Krakowie przez fundację Dajesz Pracę.PL II Forum Polskiego Produktu.
"Mamy moralną odpowiedzialność, aby trzymać porno z dala od iPhone’a. Ci, którzy chcą oglądać porno, mogą skorzystać z Androida Google’a"
Steve Jobs, właściciel Apple'a
Polska po wulkanie
Ministerstwo Gospodarki zabiera się do obliczania strat w gospodarce spowodowanych zamknięciem na sześć dni nieba nad Europa. Zdaje się jednak, ze na tle innych krajów wiele polskich firm poradziło sobie
w kryzysowej sytuacji całkiem nieźle. Gdy z powodu braku komponentów fabryki BMW w Niemczech wstrzymywały produkcje i z taśm nie zjechało ponad 7 tys. samochodów, Fiat Auto Poland w Tychach nie miał takiego problemu. Fabryka robi zapasy części sprowadzanych z Japonii. Fabryka Volkswagena
w Poznaniu bazuje na dostawcach z Polski, dzięki czemu także miała pewność dostaw.
Na pokładzie samolotów do Polski trafia mnóstwo towarów, m.in.: podzespoły monitorów do komputerów i telewizorów LCD, dobra luksusowe, sprzęt medyczny, produkty spożywcze. Czas ma kluczowe znaczenie. – Na przykład im szybciej dany sprzęt elektroniczny trafi na rynek, tym większą jest jego wartość – mówi Piotr Kozłowski, dyrektor Frachtu Oceanicznego i Lotniczego Schenker. Towary z Azji Schenker przesyłał do Aten i Madrytu, a stamtąd lądem do Polski.
– Na dokładne ocenienie kosztów, jakie będzie musiała ponieść nasza gospodarka, jest za wcześnie. Podliczanie zacznie sie dopiero, gdy cała sytuacja się uspokoi – mówi Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Dwa polskie biura podroży – Triada i Rainbow Tours – oszacowały wstępnie swoje straty na blisko 100 tys. zł. Port lotniczy w Krakowie tracił ok. 260 tys. zł dziennie, we Wrocławiu – ponad 100 tys. zł. Linie lotnicze na świecie – 1,7 mld dolarów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.