Ostatnio schudłem aż 13,8 kilo dzięki diecie opartej na kodzie metabolicznym. Najciężej było ze słodyczami, zwłaszcza że odchudzanie zacząłem w tłusty czwartek. W sejmowym klubie mieliśmy wtedy półmiski z pączkami, a ja wyjąłem pudełko z warzywami. Zobaczył to Stanisław Żelichowski, powiedział coś niecenzuralnego i wyleciał jak oparzony, krzycząc: – Królik, królik! Chodźcie zobaczyć, co się stało Piechocińskiemu! Ale na diecie wytrzymałem i nie tylko schudłem, lecz także poprawiłem kondycję.
KRZYSZTOF SKIBA Muzyk, satyryk, publicysta
Kolega polecił mi też kiedyś dietę polegającą na trzymaniu pustej lodówki, ale najlepsze efekty osiągam , jedząc mniej i chodząc regularnie do siłowni. Pamiętam, że kolega Marcin Wrona z TVN stosował swego czasu dosyć dziwaczną dietę: jadł tylko jakąś dziwną kaszkę z kiełków. Miało to dość zabawny skutek uboczny, mianowicie bardzo wzrosło mu libido. Kilka lat temu szalenie popularny w kręgach naszego show-biznesu był inny sposób odchudzania – lewatywy. Słyszałem o celebrytach, którzy robili sobie lewatywy nie tylko z wody, ale i z jakichś pobudzających mikstur, np. z kawy, która rzekomo powodowała ożywienie i odmłodzenie. Ostatecznie zrezygnowano z tego, bo ktoś przesadził z częstotliwością zabiegów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.