Nikt nie wytrzyma bez końca stałej agresji otoczenia. Maltretowane kobiety zabijają w końcu swoich mężów, gdy ci śpią, choć wcześniej latami znosiły gnębienie. Synowie mordują matki i ojców, którzy ich przez lata poniżali. Zwykli ludzie stają się upiorami, mordercami i katami swoich bliskich, gdy sponiewierana została ich godność. Jest to wiedza dostępna z byle gazety, nie trzeba kończyć studiów z wiktymologii.
Dobry polityk powinien wiedzieć, co się może stać ze społeczeństwem, które dzieli, co się dzieje z ludźmi, których na siebie napuszcza. Społeczeństwo to żywa tkanka, ludzie mają swoje emocje, napięte nerwy i granice wytrzymałości. Dziś wielu się prześciga w samozachwycie, że przewidziało łódzką zbrodnię. Szkoda, że o niej nie krzyczeli zawczasu, że na przykład pan Sellin nie zawołał ani razu: „Jarku, zbastuj!", kiedy ten szykował kolejny marsz swojego Ku-Klux-Klanu z pochodniami pod Pałac Prezydencki. I że polityk miłości Donald Tusk nie powiedział nigdy twardo do Palikota: „Stary, podgrzewasz niewypał w ognisku, przestań”.
Gdy politycy nie są w stanie przewidzieć, że ich zabawa może wywołać tragedię, przestają być sługami narodu, a zaczynają być jego wrogami. Wszyscy politycy, o których tu pisałem wielokrotnie, a którzy wyzywali się i kłamliwie oskarżali przed kamerami telewizji i na łamach prasy, a także wszyscy dziennikarze, którzy żywili się tym szambem niczym życiodajną karmą, powinni zniknąć z naszych oczu. Tak by było najlepiej dla Polski. To ludzie, którzy od wielu lat pchają nas do rzeczy strasznych, nad którymi pewnego dnia zapanować nikt nie będzie umiał. Przysięgam, że niekiedy mam wrażenie, iż doczekałem w Polsce władzy znacznie gorszej niż za komuny, naprawdę. Z trudem mi te słowa przechodzą przez palce.
Niestety, oczyszczenia sceny i wymiany kadr z dnia na dzień przeprowadzić się nie da. Nie ma ustaw, nie ma pieniędzy, nie ma ludzi. Nie ma systemu, który zapobiegłby ponownemu wyborowi ludzi podobnego sortu do Sejmu. A że kolejne pokolenie zostało nauczone rzeczy najgorszych – proces regeneracji może trwać i sto lat.
Napisałem na Facebooku tak: „Moja teoria jest następująca: gdyby człowiek miał być mądry i mieć mądrych władców, chociaż raz by z tego przywileju skorzystał. A ja właśnie przestałem się łudzić. Mamy intelektualne apogeum rozwoju ludzkości, które równe jest apogeum neandertala sprzed kilkuset tysięcy lat. Może tylko ludożerców było wówczas więcej".
I teraz to potwierdzę na papierze: nic się nie zmieni, nie ma takiej opcji.
Nie uwierzę w przeprosiny i jakąkolwiek zgodę między politykami. Nie ma mowy, żeby Beata Kempa albo pani Szczypińska nagle stały się innymi, lepszymi osobami. Nie ma szans, żeby profesor Niesiołowski nie powiedział z pianą w kącikach ust słów „żałosny" lub „chory umysłowo” o innym człowieku. Oni tacy są, to jest ich język, taki mają software. Jarosław Kaczyński może naciąć sobie skórę w nadgarstku i Donald Tusk zrobić to samo, a potem oba nacięcia mogą zetknąć z sobą na znak indiańskiego braterstwa krwi – nic to nie da. Nie ci ludzie. Oni wojny nie skończą nigdy, póki drugi nie uklęknie i nie poprosi o litość. A najlepiej póki nie będzie nawet w stanie o litość poprosić. Nie jestem znawcą polityki. Nie mam pojęcia, czy Palikot powinien zostać szefem SLD i potem zawrzeć koalicję z PO, by mozolnie wświdrować się bliżej Schetyny, który na milion procent zostanie następnym szefem Platformy. To dla mnie niepojęte ruchy, każdy z nich byłby wedle mojego podwórkowego kodeksu aktem zdrady i kłamstwa. Ale na tyle jestem znawcą ludzkiej psychiki, żeby wiedzieć, że w tych dniach polskie społeczeństwo masowo odkryło w sobie uczucie obrzydzenia, jakim wcześniej obdarowywało wyłącznie komunistów i bandziorów w rodzaju zamordowanego typa z filmu „Dług”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.