Siedzę w domu, patrzę przez okno i odnoszę wrażenie, że położyłem się do łóżka u siebie, na ulicy Grabowej, a obudziłem się na Krupówkach w Zakopanem, tyle dowaliło śniegu pod Warszawą. Patrzę przez okno i przypominam sobie wczorajszą rozmowę z synami na temat, ile nam się należy z unijnej kasy. Ja twierdziłem, że 300 mld w obecnej sytuacji w Europie to będzie sukces, chociaż według prezesa Kaczyńskiego powinniśmy otrzymać 470, bo nam się należy. Najmłodszy twierdził, że trzeba brać każde pieniądze, póki dają, a najstarszy najpierw chciał przebić w żądaniach PiS, a potem powiedział, że to żart i że na końcowy wynik ma większy wpływ upór premiera Wielkiej Brytanii niż marzenia polskiego prezesa. Natomiast na pytanie o to, dlaczego nam się należy 470 mld, ustaliliśmy, że prawdopodobnie za odsiecz wiedeńską, która i tak nie powstrzymała Turków od zajęcia dużej części Niemiec, tylko odwlekło się to w czasie.
Siedzę w domu, w radiu mówią, że zbliżają się walentynki, a ja się zastanawiam, kogo tak naprawdę oprócz siebie kochają nasi politycy. Ojczyzna jest na pierwszym miejscu, ale to trzeba by było sprawdzić na wariografie. Miłość do pieniędzy jest, jak się okazuje, wstydliwa, chyba że nie są to nagrody, a posłowie najwyraźniej pokochali Wandę Nowicką, wicemarszałka Sejmu, zostawiając na stanowisku, co oznacza, że przewodniczący Ruchu Palikota otrzymał polityczną fangę w nos i teraz jestem ciekaw, co nowego wymyśli, jeżeli jeszcze coś nowego jest w stanie wymyślić. Krzyża w Sejmie nie zdjął, apostazją Kościoła nie przestraszył, a posłankę Annę Grodzką ukrzyżował zdaniem, które wypowiedział w „Kropce nad i” u Moniki Olejnik, że „Figura Anny Grodzkiej jest figurą Chrystusa”, co spowodowało, że Krystyna Pawłowicz nie odzyskała głosu do dziś i że nigdy wcześniej nie widziałem u Moniki oczu tak szeroko otwartych. O Janusza Palikota się nie martwię, bo on od początku politycznego bytu przypomina mi dowódcę saperów, który z szeregowcem rozbraja bombę i przestraszony żołnierz mówi do niego:
– Panie sierżancie, a co się stanie, jeśli ta bomba wybuchnie?
– Nie przejmuj się tym, młody, mamy jeszcze kilka.
Siedzę w domu, w radiu mówią, że zbliżają się walentynki, a ja się zastanawiam, kogo tak naprawdę oprócz siebie kochają nasi politycy. Ojczyzna jest na pierwszym miejscu, ale to trzeba by było sprawdzić na wariografie. Miłość do pieniędzy jest, jak się okazuje, wstydliwa, chyba że nie są to nagrody, a posłowie najwyraźniej pokochali Wandę Nowicką, wicemarszałka Sejmu, zostawiając na stanowisku, co oznacza, że przewodniczący Ruchu Palikota otrzymał polityczną fangę w nos i teraz jestem ciekaw, co nowego wymyśli, jeżeli jeszcze coś nowego jest w stanie wymyślić. Krzyża w Sejmie nie zdjął, apostazją Kościoła nie przestraszył, a posłankę Annę Grodzką ukrzyżował zdaniem, które wypowiedział w „Kropce nad i” u Moniki Olejnik, że „Figura Anny Grodzkiej jest figurą Chrystusa”, co spowodowało, że Krystyna Pawłowicz nie odzyskała głosu do dziś i że nigdy wcześniej nie widziałem u Moniki oczu tak szeroko otwartych. O Janusza Palikota się nie martwię, bo on od początku politycznego bytu przypomina mi dowódcę saperów, który z szeregowcem rozbraja bombę i przestraszony żołnierz mówi do niego:
– Panie sierżancie, a co się stanie, jeśli ta bomba wybuchnie?
– Nie przejmuj się tym, młody, mamy jeszcze kilka.
Więcej możesz przeczytać w 7/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.