Na festiwalu w Berlinie Małgorzata Szumowska pokazała film „W imię…” – opowieść o religii, pruderii, hipokryzji. Po raz kolejny poszła pod prąd i przełamała tabu. Cóż, ma to we krwi.
Nie zrobiłam filmu politycznego – mówiła reżyserka w Berlinie. – Nie kręciłam na zlecenie Ruchu Palikota ani żadnej innej partii. Nie interesował mnie atak na Kościół, obraz nadużyć księży, molestowania seksualnego. To by było prymitywne. A ja jestem artystką.
Rzeczywiście, „W imię…” nie jest propagandowym gniotem, nie ma też w sobie nic z telewizyjnych programów interwencyjnych. Szumowska nie atakuje Kościoła, nie próbuje wywołać skandalu. Nie daje też prostych recept. Pokazuje na ekranie przeraźliwą samotność człowieka naznaczonego poczuciem wykluczenia.
Rzeczywiście, „W imię…” nie jest propagandowym gniotem, nie ma też w sobie nic z telewizyjnych programów interwencyjnych. Szumowska nie atakuje Kościoła, nie próbuje wywołać skandalu. Nie daje też prostych recept. Pokazuje na ekranie przeraźliwą samotność człowieka naznaczonego poczuciem wykluczenia.
Więcej możesz przeczytać w 7/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.