Dziwki, narkotyki, zdrady, kłamstwa i codzienny alkohol. Geniusz polskiego rysunku satyrycznego Marek Raczkowski spadł na dno i tam zamieszkał. Wracać nie chce. Tam mu dobrze.
Piotr Najsztub: Marek, jak do tego doszło?
Marek Raczkowski: Sam nie wiem... Zostałem skuszony zaliczką za tę książkę.
Nie o książkę mi chodzi! Uważam cię za najlepszego rysującego ironistę, jednego z najlepiej zarabiających. Jak to się więc stało, że nie masz na dziwki, na narkotyki?! Musisz pisać książkę o sobie, żeby zaspokoić te podstawowe potrzeby.
Powodów jest wiele i to są różne zobowiązania rodzinno- towarzyskie, bo właściwie do rodziny zalicza się też pewne wąskie grono moich przyjaciół. Jestem trochę dla wszystkich ratunkiem w trudnych momentach.
Czyli to, co zarabiasz, wydajesz na cele ogólnospołeczne?
Możemy tak powiedzieć.
I z tego powodu brakuje ci pieniędzy na te podstawowe potrzeby wymienione w tytule „Książki, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”?
Tak, zdecydowanie brakuje.
Marek Raczkowski: Sam nie wiem... Zostałem skuszony zaliczką za tę książkę.
Nie o książkę mi chodzi! Uważam cię za najlepszego rysującego ironistę, jednego z najlepiej zarabiających. Jak to się więc stało, że nie masz na dziwki, na narkotyki?! Musisz pisać książkę o sobie, żeby zaspokoić te podstawowe potrzeby.
Powodów jest wiele i to są różne zobowiązania rodzinno- towarzyskie, bo właściwie do rodziny zalicza się też pewne wąskie grono moich przyjaciół. Jestem trochę dla wszystkich ratunkiem w trudnych momentach.
Czyli to, co zarabiasz, wydajesz na cele ogólnospołeczne?
Możemy tak powiedzieć.
I z tego powodu brakuje ci pieniędzy na te podstawowe potrzeby wymienione w tytule „Książki, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki”?
Tak, zdecydowanie brakuje.
Więcej możesz przeczytać w 7/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.