Jesienią 2010 r. Polskę zalały wielkie plakaty, z których spoglądał Donald Tusk. Na planszach było hasło: „Nie róbmy polityki, budujmy mosty”. W innych wersjach – drogi, szkoły albo przedszkola. Krótko mówiąc, chodzi o to, by zająć się konkretami, a nie ględzeniem, politykierstwem i intrygami. Któryś z przybocznych premiera powinien przypomnieć szefowi te plakaty i hasła. Chyba o nich zapomniał. Zajmuje się dokładnie tym, przed czym przestrzegał. Najpierw serial o rekonstrukcji rządu, teraz przedłużające się grillowanie Jarosława Gowina. Widzę dwie główne przyczyny takiego zachowania Tuska. Po pierwsze, premier znany jest z międlenia decyzji, długiego zastanawiania się, w którą stronę pójść. Po drugie, lubi, gdy otoczenie trochę się go boi. Przez dobre kilkanaście dni połowa ministrów drżała przed wyrzuceniem z rządu. Tusk mógł być zadowolony. Pytanie, czy o to chodzi w polityce, czy powinien być to jej najważniejszy wymiar. Gdzie służba zdrowia, kłopoty szkół, bieda, bezrobocie? Życie jest gdzie indziej, panie premierze. W czwartek szefostwo PO miało ważne zebranie. – Zakończy ono etap, gdy Platforma zajmowała się sama sobą – zapowiadał twardo Paweł Graś, najbliższy współpracownik szefa rządu. Na zebraniu Tusk oznajmił, że decyzji w sprawie przyszłości Jarosława Gowina w rządzie nie ma. Będzie… za cztery dni. Krótko mówiąc: „Sorry, ale dalej zajmujemy się sobą”. Dla polityków niebezpieczny jest ten moment, gdy ocierają się o śmieszność. Donald Tusk powinien sobie przypomnieć o tej starej prawdzie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.