Spójrz na tych dwóch na rogu. Spójrz na ich dłonie – Yasuhiro podnosi swoją i pytająco patrzy mi w oczy. Dwóch mężczyzn nie wyróżnia się niczym specjalnym poza tym, że obaj są pozbawieni małych palców u rąk. – To nie przypadek. Żadna tam piła tarczowa czy zabawy z bronią. To yakuza – wyjaśnia mój przewodnik. – Pod koszulami mają też pewnie tatuaże na całe plecy.
Yakuza, czyli japońska mafia, jest uważana za jedną z największych organizacji przestępczych na świecie. Obecnie liczy 80 tys. członków. Niektórzy z nich palców pozbawiają się sami, na dowód przeprosin. Powodów do ukorzenia się może być wiele. Spartolona robota, nielojalność, nietakt. Tradycyjnie mały palec owinięty w chusteczkę przynosi niższy rangą gangster swojemu bossowi w darze.
Jesteśmy na wschodnim wybrzeżu Japonii w okolicach Sendai, miasta, które dwa lata temu było jedną z głównych ofiar tragicznego tsunami. Yasuhiro jest rybakiem, jednym z tych, którzy na wieść o potężnej, 16-metrowej fali zamiast uciekać w głąb lądu, odpalili kuter i ruszyli w morze. To mu uratowało życie. Musiał się zmagać z żywiołem, jakiego nie widział przez całe życie (jest po sześćdziesiątce), ale gdyby biegł, nie miałby szans. Wspólnie oglądamy zniszczenia po tsunami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.