Technologie informatyczne tworzą nowe warstwy społeczne, a ludzie nie potrafiący się nimi posługiwać stanowić będą najniższą kastę.
Internet i technologie informatyczne stworzyły nową warstwę społeczną
Społeczeństwo XXI wieku podzieli się na trzy klasy - uważa Umberto Eco. Największe znaczenie będzie miał kognitariat, czyli multimedialna arystokracja wiedzy, wpływająca na społeczeństwa przez ich swoiste programowanie. Kognitariat będzie rządził digitariatem, czyli proletariatem społeczeństwa informacyjnego, nie mającym wpływu na tworzenie informacji, lecz umiejącym korzystać z Internetu i nowoczesnych technologii. Warstwę najniższą będzie stanowił informacyjny lumpenproletariat, korzystający głównie z telewizji, a częściowo także z telefonu.
Prawo Gatesa
Na świecie digitariat jest wciąż mniejszością, gdyż na 6 mld mieszkańców naszej planety tylko 580 mln ma możliwość korzystania z sieci. Mało tego, 60 proc. mieszkańców ziemi nigdy nie używało telefonu. Jedynie w takich krajach, jak USA bądź Wielka Brytania, dostęp do Internetu ma ponad 70 proc. gospodarstw domowych. W USA w ubiegłym roku przybyło 10 mln internautów. W Szwecji i Finlandii jedno stałe łącze internetowe przypada na sześć osób. Digitariat jest liczny w państwach zachodnich, gdyż dostęp do sieci kosztuje tam 0,8 proc. przeciętnych miesięcznych dochodów, podczas gdy mieszkańcy wielu krajów Azji czy Afryki muszą wydać prawie 200 proc. miesięcznych dochodów.
Znaczenie digitariatu będzie szybko rosło, ponieważ w najbliższych dwóch, trzech dekadach większość nowych miejsc pracy powstanie w branżach związanych z produkcją sprzętu elektronicznego bądź dostarczaniem zawartości dla internetowych mediów. Państwa i grupy społeczne, które nie zdołają się na czas przestawić na wytwarzanie nowego typu dóbr, będą miały coraz więcej trudności z konkurowaniem z sąsiadami. Na końcu tego procesu mamy wizję społeczeństwa przyszłości nakreśloną przez Billa Gatesa. Przewiduje on, iż docelowo 20 proc. ludzkości będzie należeć do finansowej elity pracującej w otoczeniu wysokich technologii. Dla 80 proc. pozostanie praca w usługach. Większość tych usług będzie świadczył digitariat.
Merytokraci kontra cyfrowi analfabeci
Socjologowie zwracają uwagę, że we współczesnym świecie bardzo szybko pogłębia się digital gap, czyli cyfrowa wyrwa cywilizacyjna. Świat dzieli się na cyfrową merytokrację (obejmuje ona zarówno kognitariat, jak i digitariat) oraz cyfrowych analfabetów. - W Polsce kognitariat i digitariat spod znaku Billa Gatesa stanowią zdecydowaną mniejszość. Większość to nadal społeczeństwo przemysłowe, któremu patronuje Henry Ford, czyli cyfrowi analfabeci - mówi Artur Kościański z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Przepaść między cyfrowymi merytokratami a analfabetami dobrze ilustrują wyniki badań przeprowadzonych wśród mieszkańców studenckiego miasteczka krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. "Jesteśmy lepiej zorientowani w światowych nowościach, jesteśmy komunikatywni i dociekliwi, mamy lepszą wyobraźnię i wiedzę" - mówią o sobie digitariusze. Przez otoczenie, które można zaliczyć do cyfrowych analfabetów, są oni postrzegani jako osoby wyizolowane ze społeczeństwa, skupione wyłącznie na poszerzaniu swoich kompetencji, więc na swój sposób aspołeczne. Z badań wynika tymczasem, że z reguły są to ludzie o szerokich horyzontach, ekstrawertyczni, nastawieni na współpracę.
Ile kosztuje cyfrowa niekompetencja?
W krajach Zachodu digitariat dobrze sobie radzi na rynku. - Przeciętny informatyk zarabia zwykle dwa razy więcej, niż wynosi średnia pensja. Osoby zajmujące wyższe stanowiska - nawet pięciokrotnie więcej. Digitariat szybko oddala się więc materialnie od informacyjnego lumpenproletariatu - mówi prof. Lesław H. Haber, autor badań prowadzonych w krakowskim miasteczku studenckim AGH. Przykładem szybkiej kariery przedstawicieli digitariatu są Tomasz Michalik i Michał Wiecha, którzy stali się członkami kognitariatu. Mając po 23 lata, założyli w Krakowie firmę Insignia Net, zajmującą się przygotowywaniem serwisów i aplikacji internetowych. Jako nastolatki spędzali po kilkanaście godzin na dobę w sieci, dlatego teraz wiedzą, jakich aplikacji potrzebują konkretni klienci. To daje im przewagę nad konkurencją.
Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku wykazały, że cyfrowa niekompetencja oznacza trzykrotnie niższe dochody, niższy status społeczny i mniejsze zainteresowanie polityką. Skutki cyfrowego analfabetyzmu mogą wkrótce poznać polscy rolnicy. Jeszcze przed wstąpieniem do unii grupa ta będzie potrzebować informacji na temat unijnego prawa, zasad korzystania z unijnych funduszy. Niewiedza może ich odciąć od tych pieniędzy.
Cyfrowa niekompetencja może szkodzić całym państwom, skazując je na podrzędną rolę w globalnej gospodarce. Dlatego na przykład w Malezji już w połowie lat 90. wdrożono program "Wizja 2020", obejmujący równocześnie budowę sieci teleinformatycznych oraz zachęty podatkowe do inwestowania w nowoczesne technologie. Efekty już widać: udział nowoczesnych technologii w produkcie krajowym Malezji wynosi 37 proc. Podobny program realizują Estonia i Włochy. Rząd Silvio Berlusconiego dopłaca 150 dolarów każdemu uczniowi, który kupuje komputer, pod warunkiem że jest podłączony do sieci. W Polsce na razie realizowane są tylko programy upowszechniające dostęp do komputerów w szkołach w małych miejscowościach. Pilotażowy program włączenia do sieci wszystkich firm i instytucji startuje właśnie w powiecie gorlickim (Małopolska). Węzłami powstającej sieci mają być urzędy gmin, wiejskie biblioteki, ośrodki zdrowia, a przede wszystkim szkoły. Pracownie komputerowe tych ostatnich po zakończeniu zajęć mają się zamieniać w internetowe kawiarnie. Władze powiatu gorlickiego chcą w ten sposób zasypać cyfrową wyrwę, a mieszkańców wyrwać z digianalfabetyzmu.
- Na razie takie problemy, jak cyfrowa wyrwa czy digianalfabetyzm, wydają się abstrakcją. Nic bardziej błędnego. Już niedługo może nas czekać coś w rodzaju kontrrewolucji nowych analfabetów, czyli informacyjnego lumpenproletariatu, przeciwko kognitariatowi, czyli warstwie mającej wiedzę - przestrzega prof. Lesław H. Haber. Wzrost liczby digitariuszy w Polsce będzie oznaczać, że groźba takiej kontrrewolucji słabnie. Digitariat to wprawdzie proletariat współczesnego społeczeństwa, ale po raz pierwszy nie nastawiony rewolucyjnie, bo w dużym stopniu czerpiący korzyści z ery informacji i globalnego kapitalizmu.
Społeczeństwo XXI wieku podzieli się na trzy klasy - uważa Umberto Eco. Największe znaczenie będzie miał kognitariat, czyli multimedialna arystokracja wiedzy, wpływająca na społeczeństwa przez ich swoiste programowanie. Kognitariat będzie rządził digitariatem, czyli proletariatem społeczeństwa informacyjnego, nie mającym wpływu na tworzenie informacji, lecz umiejącym korzystać z Internetu i nowoczesnych technologii. Warstwę najniższą będzie stanowił informacyjny lumpenproletariat, korzystający głównie z telewizji, a częściowo także z telefonu.
Prawo Gatesa
Na świecie digitariat jest wciąż mniejszością, gdyż na 6 mld mieszkańców naszej planety tylko 580 mln ma możliwość korzystania z sieci. Mało tego, 60 proc. mieszkańców ziemi nigdy nie używało telefonu. Jedynie w takich krajach, jak USA bądź Wielka Brytania, dostęp do Internetu ma ponad 70 proc. gospodarstw domowych. W USA w ubiegłym roku przybyło 10 mln internautów. W Szwecji i Finlandii jedno stałe łącze internetowe przypada na sześć osób. Digitariat jest liczny w państwach zachodnich, gdyż dostęp do sieci kosztuje tam 0,8 proc. przeciętnych miesięcznych dochodów, podczas gdy mieszkańcy wielu krajów Azji czy Afryki muszą wydać prawie 200 proc. miesięcznych dochodów.
Znaczenie digitariatu będzie szybko rosło, ponieważ w najbliższych dwóch, trzech dekadach większość nowych miejsc pracy powstanie w branżach związanych z produkcją sprzętu elektronicznego bądź dostarczaniem zawartości dla internetowych mediów. Państwa i grupy społeczne, które nie zdołają się na czas przestawić na wytwarzanie nowego typu dóbr, będą miały coraz więcej trudności z konkurowaniem z sąsiadami. Na końcu tego procesu mamy wizję społeczeństwa przyszłości nakreśloną przez Billa Gatesa. Przewiduje on, iż docelowo 20 proc. ludzkości będzie należeć do finansowej elity pracującej w otoczeniu wysokich technologii. Dla 80 proc. pozostanie praca w usługach. Większość tych usług będzie świadczył digitariat.
Merytokraci kontra cyfrowi analfabeci
Socjologowie zwracają uwagę, że we współczesnym świecie bardzo szybko pogłębia się digital gap, czyli cyfrowa wyrwa cywilizacyjna. Świat dzieli się na cyfrową merytokrację (obejmuje ona zarówno kognitariat, jak i digitariat) oraz cyfrowych analfabetów. - W Polsce kognitariat i digitariat spod znaku Billa Gatesa stanowią zdecydowaną mniejszość. Większość to nadal społeczeństwo przemysłowe, któremu patronuje Henry Ford, czyli cyfrowi analfabeci - mówi Artur Kościański z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Przepaść między cyfrowymi merytokratami a analfabetami dobrze ilustrują wyniki badań przeprowadzonych wśród mieszkańców studenckiego miasteczka krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. "Jesteśmy lepiej zorientowani w światowych nowościach, jesteśmy komunikatywni i dociekliwi, mamy lepszą wyobraźnię i wiedzę" - mówią o sobie digitariusze. Przez otoczenie, które można zaliczyć do cyfrowych analfabetów, są oni postrzegani jako osoby wyizolowane ze społeczeństwa, skupione wyłącznie na poszerzaniu swoich kompetencji, więc na swój sposób aspołeczne. Z badań wynika tymczasem, że z reguły są to ludzie o szerokich horyzontach, ekstrawertyczni, nastawieni na współpracę.
Ile kosztuje cyfrowa niekompetencja?
W krajach Zachodu digitariat dobrze sobie radzi na rynku. - Przeciętny informatyk zarabia zwykle dwa razy więcej, niż wynosi średnia pensja. Osoby zajmujące wyższe stanowiska - nawet pięciokrotnie więcej. Digitariat szybko oddala się więc materialnie od informacyjnego lumpenproletariatu - mówi prof. Lesław H. Haber, autor badań prowadzonych w krakowskim miasteczku studenckim AGH. Przykładem szybkiej kariery przedstawicieli digitariatu są Tomasz Michalik i Michał Wiecha, którzy stali się członkami kognitariatu. Mając po 23 lata, założyli w Krakowie firmę Insignia Net, zajmującą się przygotowywaniem serwisów i aplikacji internetowych. Jako nastolatki spędzali po kilkanaście godzin na dobę w sieci, dlatego teraz wiedzą, jakich aplikacji potrzebują konkretni klienci. To daje im przewagę nad konkurencją.
Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku wykazały, że cyfrowa niekompetencja oznacza trzykrotnie niższe dochody, niższy status społeczny i mniejsze zainteresowanie polityką. Skutki cyfrowego analfabetyzmu mogą wkrótce poznać polscy rolnicy. Jeszcze przed wstąpieniem do unii grupa ta będzie potrzebować informacji na temat unijnego prawa, zasad korzystania z unijnych funduszy. Niewiedza może ich odciąć od tych pieniędzy.
Cyfrowa niekompetencja może szkodzić całym państwom, skazując je na podrzędną rolę w globalnej gospodarce. Dlatego na przykład w Malezji już w połowie lat 90. wdrożono program "Wizja 2020", obejmujący równocześnie budowę sieci teleinformatycznych oraz zachęty podatkowe do inwestowania w nowoczesne technologie. Efekty już widać: udział nowoczesnych technologii w produkcie krajowym Malezji wynosi 37 proc. Podobny program realizują Estonia i Włochy. Rząd Silvio Berlusconiego dopłaca 150 dolarów każdemu uczniowi, który kupuje komputer, pod warunkiem że jest podłączony do sieci. W Polsce na razie realizowane są tylko programy upowszechniające dostęp do komputerów w szkołach w małych miejscowościach. Pilotażowy program włączenia do sieci wszystkich firm i instytucji startuje właśnie w powiecie gorlickim (Małopolska). Węzłami powstającej sieci mają być urzędy gmin, wiejskie biblioteki, ośrodki zdrowia, a przede wszystkim szkoły. Pracownie komputerowe tych ostatnich po zakończeniu zajęć mają się zamieniać w internetowe kawiarnie. Władze powiatu gorlickiego chcą w ten sposób zasypać cyfrową wyrwę, a mieszkańców wyrwać z digianalfabetyzmu.
- Na razie takie problemy, jak cyfrowa wyrwa czy digianalfabetyzm, wydają się abstrakcją. Nic bardziej błędnego. Już niedługo może nas czekać coś w rodzaju kontrrewolucji nowych analfabetów, czyli informacyjnego lumpenproletariatu, przeciwko kognitariatowi, czyli warstwie mającej wiedzę - przestrzega prof. Lesław H. Haber. Wzrost liczby digitariuszy w Polsce będzie oznaczać, że groźba takiej kontrrewolucji słabnie. Digitariat to wprawdzie proletariat współczesnego społeczeństwa, ale po raz pierwszy nie nastawiony rewolucyjnie, bo w dużym stopniu czerpiący korzyści z ery informacji i globalnego kapitalizmu.
Więcej możesz przeczytać w 11/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.