Rozmowa z KENEM ALIBEKIEM, doradcą rządu amerykańskiego ds. bioobrony, byłym szefem programów wojny bakteriologicznej w ZSRR
Bożena Kastory: W Związku Radzieckim kierował pan produkcją najgroźniejszych bakterii: dżumy, tularemii, brucelozy, wąglika, a także zarazków ospy oraz wirusów Marburg, Ebola i innych, które miały być użyte przeciw Ameryce.
Ken Alibek: To prawda. Rozmnażaliśmy w laboratoriach tony zarazków. W latach 80. tej broni było tyle, że stosowaliśmy specjalny tajny kod, by nad wszystkim zapanować. L1 oznaczało dżumę, L2 - tularemię, L3 - brucelozę, L4 - wąglika, L5 - nosaciznę itd. Broń zawierająca wirusy zaczynała się od litery N: N1 - ospa, N2 - wirus Ebola, N3 - Marburg, N4 - Machupo...
- Kilkanaście lat temu pewnie nie przypuszczał pan, że stanie się doradcą Amerykanów w sprawie zwalczania skutków tej broni?
- Nie mogłem tego przewidzieć. Gdy dziesięć lat temu przyjechałem do USA, miałem jasny cel: powiedzieć o rosyjskim programie broni biologicznej i pomóc w zrozumieniu rozmiarów tego zagrożenia.
- Kiedy zdecydował pan, by - zamiast produkować nowe zabójcze szczepy - zająć się obroną przed nimi?
- Gdy w Związku Radzieckim pracowałem nad bronią biologiczną, częścią mojego zajęcia było też studiowanie możliwości bioobrony. Nie była więc to dla mnie zupełnie nowa dziedzina.
- Pana specjalnością jest wąglik, patogen, który w ubiegłym roku rozsyłano w Stanach Zjednoczonych w listach. Kilka osób wówczas zmarło. Czy zakażenie wąglikiem można zwalczać antybiotykami?
- Tak, trzeba jednak pamiętać, że zwykle upływa pewien czas między zakażeniem a pojawieniem się objawów choroby. Im później zastosuje się leki, tym mniejsze są szanse przeżycia. Bakterie atakują węzły chłonne i w ciągu kilku godzin zajmują cały układ limfatyczny. Stamtąd przedostają się do krwiobiegu i zaczynają wydzielać toksyny atakujące wszystkie organy. Wywołują szok w organizmie, śmierć komórek, krwotoki. Wówczas już przed wąglikiem ucieczki nie ma. Dlatego potrzebne są zupełnie inne metody działania.
- Myśli pan o szczepionkach?
- Szczepionki są dobrym rozwiązaniem dla pewnych grup - wojska czy służb medycznych. Nie sposób jednak szczepić wszystkich przeciw wszyst-kim możliwym patogenom. Moim zdaniem, nie należy zaczynać od zwalczania poszczególnych bakterii i wirusów, które mogą się stać narzędziem ataku terrorystycznego, ale od zwiększenia możliwości obronnych ludzkiego układu odpornościowego. Mamy przecież armię limfocytów, które tropią i niszczą obce białko. Można też użyć przeciwciał atakujących wybrane wirusy czy bakterie. Można również zastosować pewne czynniki hamujące wewnętrzne krwotoki i w ten sposób zwiększyć szanse przeżycia.
- Czy te środki terapeutyczne są już dostępne na rynku? Można je kupić w aptekach?
- Nie, ale są w trakcie zaawansowanych badań. Problem polega na tym, że w ciągu wielu lat nikt nie uważał wąglika za realną groźbę. Na świecie zdarza się zaledwie od 100 do 500 zgonów rocznie z powodu tej choroby. Nie sądzono, by ten patogen był wykorzystany jako broń masowej zagłady.
- Jest pan głównym naukowcem firmy Hadron Advanced Biosystems, zajmującej się bioobroną. Czego dotyczą te prace?
- Opracowaliśmy środek, który jest połączeniem antybiotyków i pewnych specyficznych ludzkich przeciwciał niszczących wąglika. Jego zastosowanie wydatnie zmniejsza śmiertelność z powodu tej choroby. Wykazaliśmy też, że pewne naturalne substancje aktywne w organizmie podczas procesów zapalnych czy zakażeń mogą, odpowiednio stymulowane, chronić przed skutkami ataku ospą.
- To pan uświadomił Amerykanom, jak groźny może być teraz wirus ospy, zwłaszcza po wykorzenieniu tej choroby na całym świecie.
- Kiedy przyjechałem do USA, nikt tu nie wierzył, że ospa może być wykorzystana jako broń masowego rażenia. Udało mi się przekonać władze, że robią ogromny błąd i że wirus ospy jest produkowany w ogromnych ilościach.
- Czy sądzi pan, że zawsze będzie istniała przepaść między tempem produkowania nowych zabójczych szczepów drobnoustrojów a opracowywaniem sposobów obrony przed nimi?
- Powiedziałbym tak: jeśli kilka lat temu była to różnica 15-20 lat, obecnie wynosi ona 25-30 lat.
- Dlatego że tak wielu naukowców konstruuje zmienione genetycznie patogeny w celach terrorystycznych?
- Powód jest nieco inny. Jeśli będzie się próbowało zapewnić skuteczniejszą obronę tylko przez nowe szczepionki, ten dystans się nie zmniejszy. Samymi szczepionkami nigdy nie zapewnimy wszystkim ochrony przed tyloma różnymi chorobami. Jeśli natomiast postawimy na okresowe wzmocnienie zdolności obronnych naszego układu odpornościowego, możemy ten wyścig wygrać.
- Czy sądzi pan, że Saddam Husajn wykorzysta swoje zapasy śmiertelnych wirusów i bakterii w tej wojnie?
- Trudno to przewidzieć. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że zrobią to grupy terrorystyczne, które otrzymały tę broń wcześniej od Husajna. Mogą jej użyć w trakcie wojny lub natychmiast po jej zakończeniu. Jeśli tak się stanie, czeka nas prawdziwy biohorror.
Rozmawiała Bożena Kastory
Ken Alibek Urodził się w 1950 r. w Kazachstanie jako Kanatjan Alibekow. Ukończył Instytut Medyczny w Tomsku. Doktorat otrzymał za badania nad dżumą i tularemią i za opracowanie technologii wytwarzania wąglika na skalę przemysłową. Był szefem wielu programów produkcji broni biologicznej w ZSRR. Jako zastępca dyrektora Biopreparatu, instytucji nadzorującej te prace, kierował wytwarzaniem ton zabójczych drobnoustrojów. Był odpowiedzialny za 40 zakładów i laboratoriów produkujących tę broń. W 1992 r. uciekł do USA. Pracował dla CIA. Jest doradcą rządu amerykańskiego ds. bioobrony, profesorem Uniwersytetu George'a Masona i prezesem firmy Hadron Advanced Biosystems, Inc. pracującej nad nowymi sposobami obrony przed atakami bioterrorystycznymi. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.