Część polskiej klasy politycznej blokuje reformy i przerzuca odpowiedzialność za skutki takiego postępowania na NBP
Bank centralny Niemiec (Bundesbank) przedstawił niedawno światowej opinii publicznej raport na temat stanu niemieckiej gospodarki, zatytułowany "Drogi wyjścia z kryzysu". Ta publikacja jest dla polskiego czytelnika podwójnie interesująca: po pierwsze, dotyczy naszego największego gospodarczego partnera, po drugie, rzuca światło na stosunki między bankiem centralnym a rządem w najpotężniejszym kraju Europy i daje okazję do ciekawych porównań.
Cud i skleroza
Historię gospodarczą zachodnich Niemiec po II wojnie światowej najlepiej opisuje hasło: "Od cudu gospodarczego do eurosklerozy". W latach 50. Niemcy zwiększały dochód narodowy średnio o 7,8 proc. rocznie, ustępując pod tym względem jedynie Japonii. Miały wówczas najbardziej wolną (liberalną) gospodarkę. W miarę upływu czasu narastały w niej jednak rozmaite usztywnienia i podatki, czemu towarzyszył systematyczny spadek tempa wzrostu PKB. Niemiecka gospodarka stawała się coraz bardziej "społeczna" i coraz mniej rynkowa. Niemcy wypadły z grona liderów rozwoju wśród państw zaawansowanych. W latach 70. tempo wzrostu gospodarczego wynosiło w tym kraju średnio 2,8 proc. i było o wiele niższe niż w Japonii, Kanadzie, Hiszpanii, Francji czy Stanach Zjednoczonych.
Przyłączenie wschodnich Niemiec w 1989 r. wcale nie wzmocniło zachodniego olbrzyma, przeciwnie - zadało mu potężny cios, powiększając wcześniejsze problemy. W byłej NRD wprowadzono kosztowny i antymotywacyjny system zachodnioniemieckiego państwa socjalnego, co wymagało znacznego podniesienia podatków. Według obliczeń Komisji Europejskiej, ten podatkowy wstrząs kosztował Niemcy od połowy lat 90. - co roku - 0,3 punktu procentowego wzrostu gospodarczego. Nasuwa się pytanie, ile kosztowało polską gospodarkę podwyższanie podatków w 2001 r. (wprowadzenie akcyzy na energię elektryczną i podatku od dochodów z oszczędności, zamrożenie progów PIT itd.).
Słabość w strukturze
Autorzy raportu Bundesbanku dostrzegli komplikacje spowodowane zjednoczeniem Niemiec, nie potraktowali ich jednak - słusznie - jako głównej przyczyny obecnych problemów gospodarczych tego kraju: stagnacji, dużego bezrobocia, napięć budżetowych, spadającego udziału w światowym eksporcie. W opinii Bundesbanku, zgodnej ze zdaniem właściwie wszystkich ekspertów, są to problemy o charakterze strukturalnym, czyli takie, których nie rozwiąże się dzięki stwarzaniu dodatkowego popytu przez rozluźnienie polityki budżetowej czy monetarnej. Nie znikną one również w toku cyklicznego ożywienia gospodarki. Eliminacja strukturalnych słabości wymaga reform, czyli takich zmian instytucjonalnych, dzięki którym ludzie będą więcej i wydajniej pracować, a firmy więcej i/lub efektywniej inwestować.
Bundesrecepta
Aby wyrwać niemiecką gospodarkę z marazmu, trzeba - według Bundesbanku - wprowadzić całościowy pakiet reform, którego najważniejszymi składnikami są:
1) obniżenie podatków, zwłaszcza obciążeń kosztów pracy,
2) uproszczenie systemu podatkowego,
3) obniżenie zasiłków socjalnych i zaostrzenie warunków ich przyznawania, by bardziej opłacało się szukać pracy, niż pozostawać na "socjalu",
4) inne zmiany w wydatkach budżetowych, które łącznie z racjonalizacją wydatków socjalnych umożliwią obniżanie deficytu finansów państwa, co z kolei stworzy lepsze szanse dla sektora prywatnego, zwłaszcza prywatnych inwestycji,
5) odejście od scentralizowanego ustalania płac, czyli odblokowanie sił rynkowych w sferze stosunków między pracodawcami a pracobiorcami.
Krótko mówiąc, recepta Bundesbanku to więcej konkurencyjnego rynku, więcej dyscypliny w wydatkach publicznych (szczególnie w zasiłkach), mniej podatków. W raporcie znajdujemy wiele konkretnych propozycji zgodnych z tym generalnym kierunkiem. Zaleca się na przykład głębokie przeobrażanie nieefektywnego systemu opieki zdrowotnej, wprowadzenie czesnego za studia, głębsze zmiany w systemie emerytalnym, przyspieszenie prywatyzacji.
Recepta uniwersalna
Nietrudno zauważyć, że generalne zalecenia Bundesbanku dla niemieckiej gospodarki są podobne do sugestii, jakie systematycznie pod adresem polskiego rządu kierują międzynarodowe organizacje, a także polski bank centralny. Są jednak dwie zasadnicze różnice. Po pierwsze, prorozwojowe reformy są znacznie bardziej potrzebne w Polsce niż w Niemczech, bo Polska ma o wiele więcej do nadrobienia. Po drugie, raport Bundesbanku został w niemieckich kręgach rządowych przyjęty z uwagą, podobnie jak
wcześniejsze wypowiedzi jego przedstawicieli. W Polsce ulubionym zajęciem części tzw. klasy politycznej jest zaś blokowanie reform i zarazem przerzucanie odpowiedzialności za skutki tego postępowania na polski bank centralny. n
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.