Honorowe Oscary naprawiają błędy Amerykańskiej Akademii Filmowej. "Chicago" Roba Marshalla jest wręcz...
Honorowe Oscary naprawiają błędy Amerykańskiej Akademii Filmowej
Chicago" Roba Marshalla jest wręcz naszpikowane cytatami z klasycznych amerykańskich musicali. Reżyserzy dreszczowców wciąż żerują na pomysłach Alfreda Hitchcocka. Gwiazdy romantycznych komedii zaciągnęły ogromny dług wobec Franka Capry i Ernsta Lubitscha. Przebojami światowego rynku DVD są wznowienia filmowych arcydzieł, wzbogacone o wywiady z ich twórcami, archiwalne zdjęcia i sceny wycięte niegdyś nożycami montażystów i cenzorów. Hollywood - dosłownie i w przenośni - żyje z dorobku dawnych mistrzów. Honorowe Oscary nie są więc grzecznościowym ukłonem w stronę schorowanych starców, lecz potwierdzeniem ich rynkowej pozycji, a przy okazji próbą stworzenia filmowego panteonu. Są też zadośćuczynieniem za pomyłki, które Amerykańska Akademia Filmowa popełniła w przeszłości.
Magia czerwonego dywanu
Podwójny jubileusz 75-lecia istnienia Oscarów i półwiecza ich telewizyjnych transmisji dostarczył pretekstu do zaproszenia na galę rekordowej liczby żyjących legend. Przygotowano specjalny teledysk z fragmentami filmów, które zwyciężały w kategorii best picture - od "Skrzydeł" do "Pięknego umysłu". Weterani fabryki snów bywają jednak krnąbrni i niewrażliwi na dym kadzideł. Niektórzy z nich uważają honorowe Oscary za rodzaj jałmużny czy wręcz obelgę. Tegoroczny laureat Peter O'Toole na wieść o czekającym go zaszczycie wpadł w taką złość, że w pierwszym odruchu zapowiedział, iż jego noga nie postanie w Kodak Theatre. "Wciąż jestem w grze i wierzę, że mam jeszcze szansę na otrzymanie statuetki za którąś z moich nowych ról. Czy w związku z tym akademia mogłaby poczekać z honorowym Oscarem do moich osiemdziesiątych urodzin?" - napisał 70-letni Irlandczyk w liście do przewodniczącego akademii. Jego sarkazm jest całkiem zrozumiały, bo O'Toole ma na koncie siedem oscarowych nominacji (pierwszą za "Lawrence'a z Arabii" - w 1963 r.). Także Paul Newman, odbierając w 1986 r. statuetkę za całokształt, dał jasno do zrozumienia, że nie czuje się jeszcze emerytem. Po roku dostał normalnego Oscara za "Kolor pieniędzy". Pięć lat wcześniej akademię zawstydził 76-letni Henry Fonda, który natychmiast po otrzymaniu honorowego Oscara, stworzył przejmującą kreację w filmie "Nad złotym stawem".
Cudzoziemscy laureaci sprawiają mniej kłopotów akademii. Nawet jeśli w swych ojczyznach pomstują na amerykańską inwazję kulturalną, spacer po czerwonym dywanie łagodzi ich krytycyzm (innym powodem jest często nieznajomość języka angielskiego). Ingmar Bergman, Federico Fellini, Michelangelo Antonioni, Akira Kurosawa czy Andrzej Wajda cieszyli się jak dzieci, gdy zostali adoptowani do hollywoodzkiej rodzinki. Korzyść jest zresztą obopólna: laureaci honorowych Oscarów wracają do domów w glorii zdobywców Ameryki, zaś gospodarze, sygnalizując otwarcie na światowe kino artystyczne, podnoszą tym samy prestiż nagrody.
Wielcy pominięci
Lista kompromitujących pomyłek akademii jest równie długa jak lista zdobywców statuetek. Orson Welles, Fritz Lang, Howard Hawks, Ernst Lubitsch, Alfred Hitchcock, Arthur Penn, George Lucas i Stanley Kubrick nigdy nie dostali Oscarów za reżyserię. Tego ostatniego wyróżniono jedynie za efekty specjalne w filmie "2001: Odyseja kosmiczna". Uznanie akademii zyskał za to reżyser "Rocky'ego" - niejaki John G. Avildsen. Najsłynniejsza aktorka wszech czasów Marilyn Monroe ani razu nie znalazła się nawet na liście nominowanych. Charlie Chaplin ma na koncie trzy Oscary: dwa honorowe, a trzeci za... współautorstwo muzyki do "Świateł rampy". Film powstał w 1952 r., ale z nagrodą zwlekano 20 lat, do jego premiery w Los Angeles.
Oscarowej premii nie doczekały się legendarne ekranowe diwy: Marlena Dietrich, Greta Garbo, Rita Hayworth, Ava Gardner i Lauren Bacall. Więcej szczęścia miały Patricia Neal, Shirley Booth czy Judy Holliday, tyle że dziś ich nazwiska nikomu nic nie mówią. Z mężczyznami było podobnie: Richard Burton,
Steve McQueen, Cary Grant, James Dean i Gene Kelly zawsze odpadali w przedbiegach. Fred Astaire oscarową nominację dostał jako
76-letni dziadek. Wszystko wskazuje, że ich los podzieli Harrison Ford, choć on przynajmniej może się pocieszać gażą sięgającą obecnie 25 mln dolarów za film. Wśród laureatów w kategorii najlepsza pierwszoplanowa rola męska figurują natomiast panowie Art Carney, Broderick Crawford i Ronald Colman, o których istnieniu wiedzą tylko historycy kina.
Honorowe Oscary pełnią często funkcję nagród pocieszenia. W tych kategoriach należy traktować statuetki dla Normana Jewisona (reżyser "Skrzypka na dachu"), Kirka Douglasa, Deborah Kerr (gwiazda "Stąd do wieczności"), Myrny Loy
- femme fatale epoki kina niemego, zwanej "królową Hollywood", czy Alberta Broccolego - producenta filmów z Jamesem Bondem.
Regulamin Oscarów wyklucza, niestety, honorowanie starych filmów. Nikt już nie wynagrodzi krzywdy wyrządzonej "Deszczowej piosence", "Dwunastu gniewnym ludziom" czy "Sokołowi maltańskiemu" (zero statuetek). Nieśmiertelna komedia "Pół żartem, pół serio" dostała Oscara za... kostiumy. Ile nominacji otrzymało "Dawno temu w Ameryce" Sergia Leone? Prawidłowa odpowiedź: żadnej!
Oscar do pieniędzy
Stawką w grze o Oscary jest nie tylko prestiż, lecz i niebagatelne pieniądze. "Francuski łącznik", nagrodzony w 1972 r. pięcioma statuetkami, do momentu ogłoszenia werdyktu akademii zarobił w kinach niecałe 7 mln dolarów. Potem wpływy powiększyły się o 20 mln dolarów! Kameralny dramat "Zwykli ludzie" trzy miesiące po zdobyciu tytułu najlepszego filmu roku 1980 miał już na koncie 53 mln dolarów. Obecnie w grę wchodzą sumy znacznie większe. Może nie dotyczy to Martina Scorsese czy Romana Polańskiego, którzy z Oscarami czy bez nich mają zapewnione miejsce w historii kina. Dla innych Oscar to przepustka do tego, by ich towar znalazł się na najwyższej półce filmowego hipermarketu.
Chicago" Roba Marshalla jest wręcz naszpikowane cytatami z klasycznych amerykańskich musicali. Reżyserzy dreszczowców wciąż żerują na pomysłach Alfreda Hitchcocka. Gwiazdy romantycznych komedii zaciągnęły ogromny dług wobec Franka Capry i Ernsta Lubitscha. Przebojami światowego rynku DVD są wznowienia filmowych arcydzieł, wzbogacone o wywiady z ich twórcami, archiwalne zdjęcia i sceny wycięte niegdyś nożycami montażystów i cenzorów. Hollywood - dosłownie i w przenośni - żyje z dorobku dawnych mistrzów. Honorowe Oscary nie są więc grzecznościowym ukłonem w stronę schorowanych starców, lecz potwierdzeniem ich rynkowej pozycji, a przy okazji próbą stworzenia filmowego panteonu. Są też zadośćuczynieniem za pomyłki, które Amerykańska Akademia Filmowa popełniła w przeszłości.
Magia czerwonego dywanu
Podwójny jubileusz 75-lecia istnienia Oscarów i półwiecza ich telewizyjnych transmisji dostarczył pretekstu do zaproszenia na galę rekordowej liczby żyjących legend. Przygotowano specjalny teledysk z fragmentami filmów, które zwyciężały w kategorii best picture - od "Skrzydeł" do "Pięknego umysłu". Weterani fabryki snów bywają jednak krnąbrni i niewrażliwi na dym kadzideł. Niektórzy z nich uważają honorowe Oscary za rodzaj jałmużny czy wręcz obelgę. Tegoroczny laureat Peter O'Toole na wieść o czekającym go zaszczycie wpadł w taką złość, że w pierwszym odruchu zapowiedział, iż jego noga nie postanie w Kodak Theatre. "Wciąż jestem w grze i wierzę, że mam jeszcze szansę na otrzymanie statuetki za którąś z moich nowych ról. Czy w związku z tym akademia mogłaby poczekać z honorowym Oscarem do moich osiemdziesiątych urodzin?" - napisał 70-letni Irlandczyk w liście do przewodniczącego akademii. Jego sarkazm jest całkiem zrozumiały, bo O'Toole ma na koncie siedem oscarowych nominacji (pierwszą za "Lawrence'a z Arabii" - w 1963 r.). Także Paul Newman, odbierając w 1986 r. statuetkę za całokształt, dał jasno do zrozumienia, że nie czuje się jeszcze emerytem. Po roku dostał normalnego Oscara za "Kolor pieniędzy". Pięć lat wcześniej akademię zawstydził 76-letni Henry Fonda, który natychmiast po otrzymaniu honorowego Oscara, stworzył przejmującą kreację w filmie "Nad złotym stawem".
Cudzoziemscy laureaci sprawiają mniej kłopotów akademii. Nawet jeśli w swych ojczyznach pomstują na amerykańską inwazję kulturalną, spacer po czerwonym dywanie łagodzi ich krytycyzm (innym powodem jest często nieznajomość języka angielskiego). Ingmar Bergman, Federico Fellini, Michelangelo Antonioni, Akira Kurosawa czy Andrzej Wajda cieszyli się jak dzieci, gdy zostali adoptowani do hollywoodzkiej rodzinki. Korzyść jest zresztą obopólna: laureaci honorowych Oscarów wracają do domów w glorii zdobywców Ameryki, zaś gospodarze, sygnalizując otwarcie na światowe kino artystyczne, podnoszą tym samy prestiż nagrody.
Wielcy pominięci
Lista kompromitujących pomyłek akademii jest równie długa jak lista zdobywców statuetek. Orson Welles, Fritz Lang, Howard Hawks, Ernst Lubitsch, Alfred Hitchcock, Arthur Penn, George Lucas i Stanley Kubrick nigdy nie dostali Oscarów za reżyserię. Tego ostatniego wyróżniono jedynie za efekty specjalne w filmie "2001: Odyseja kosmiczna". Uznanie akademii zyskał za to reżyser "Rocky'ego" - niejaki John G. Avildsen. Najsłynniejsza aktorka wszech czasów Marilyn Monroe ani razu nie znalazła się nawet na liście nominowanych. Charlie Chaplin ma na koncie trzy Oscary: dwa honorowe, a trzeci za... współautorstwo muzyki do "Świateł rampy". Film powstał w 1952 r., ale z nagrodą zwlekano 20 lat, do jego premiery w Los Angeles.
Oscarowej premii nie doczekały się legendarne ekranowe diwy: Marlena Dietrich, Greta Garbo, Rita Hayworth, Ava Gardner i Lauren Bacall. Więcej szczęścia miały Patricia Neal, Shirley Booth czy Judy Holliday, tyle że dziś ich nazwiska nikomu nic nie mówią. Z mężczyznami było podobnie: Richard Burton,
Steve McQueen, Cary Grant, James Dean i Gene Kelly zawsze odpadali w przedbiegach. Fred Astaire oscarową nominację dostał jako
76-letni dziadek. Wszystko wskazuje, że ich los podzieli Harrison Ford, choć on przynajmniej może się pocieszać gażą sięgającą obecnie 25 mln dolarów za film. Wśród laureatów w kategorii najlepsza pierwszoplanowa rola męska figurują natomiast panowie Art Carney, Broderick Crawford i Ronald Colman, o których istnieniu wiedzą tylko historycy kina.
Honorowe Oscary pełnią często funkcję nagród pocieszenia. W tych kategoriach należy traktować statuetki dla Normana Jewisona (reżyser "Skrzypka na dachu"), Kirka Douglasa, Deborah Kerr (gwiazda "Stąd do wieczności"), Myrny Loy
- femme fatale epoki kina niemego, zwanej "królową Hollywood", czy Alberta Broccolego - producenta filmów z Jamesem Bondem.
Regulamin Oscarów wyklucza, niestety, honorowanie starych filmów. Nikt już nie wynagrodzi krzywdy wyrządzonej "Deszczowej piosence", "Dwunastu gniewnym ludziom" czy "Sokołowi maltańskiemu" (zero statuetek). Nieśmiertelna komedia "Pół żartem, pół serio" dostała Oscara za... kostiumy. Ile nominacji otrzymało "Dawno temu w Ameryce" Sergia Leone? Prawidłowa odpowiedź: żadnej!
Oscar do pieniędzy
Stawką w grze o Oscary jest nie tylko prestiż, lecz i niebagatelne pieniądze. "Francuski łącznik", nagrodzony w 1972 r. pięcioma statuetkami, do momentu ogłoszenia werdyktu akademii zarobił w kinach niecałe 7 mln dolarów. Potem wpływy powiększyły się o 20 mln dolarów! Kameralny dramat "Zwykli ludzie" trzy miesiące po zdobyciu tytułu najlepszego filmu roku 1980 miał już na koncie 53 mln dolarów. Obecnie w grę wchodzą sumy znacznie większe. Może nie dotyczy to Martina Scorsese czy Romana Polańskiego, którzy z Oscarami czy bez nich mają zapewnione miejsce w historii kina. Dla innych Oscar to przepustka do tego, by ich towar znalazł się na najwyższej półce filmowego hipermarketu.
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.