Najniebezpieczniejsze dzielnice Warszawy, Łodzi, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska, Katowic i Szczecina
Najniebezpieczniejsze dzielnice Warszawy, Łodzi, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska, Katowic i Szczecina
Warszawska Praga-Północ, gdańskie Dolne Miasto, łódzkie Bałuty czy wrocławskie Krzyki to kryminalne getta. Wchodząc tam po zmroku, a często także w dzień, możemy zostać pobici czy okradzeni. Niektóre z tych miejsc wyróżniały się wysoką przestępczością już przed II wojną światową. Kryminalne getta są praktycznie wyłączone z normalnego życia ekonomicznego i społecznego. Uciekają stamtąd firmy, a inwestorzy nie chcą kupować wolnych parceli.
Syndrom wybitej szyby
W marcu 1982 r. George Kelling i James Q. Wilson opublikowali w "The Atlantic Monthly" artykuł "Wybite szyby". Autorzy stwierdzili w nim, że nieład i bałagan mogą doprowadzić do wciągnięcia lokalnej społeczności w "orbitę działań przestępczych". Jedna wybita szyba prowokuje do wytłuczenia pozostałych, jeśli nikomu to nie przeszkadza. Gdy już nie ma żadnej szyby, mieszkańcy oraz osoby odwiedzające takie miejsce mogą dojść do wniosku, że nikt nie odpowiada za pozbawiony szyb budynek, a w końcu całą ulicę czy kwartał. W takich miejscach natychmiast pojawiają się przestępcy, którzy podporządkowują sobie obywateli.
Na Pradze-Północ w ubiegłym roku padł niechlubny rekord: jednego dnia do mieszkańców domów przy ulicy Brzeskiej wysłano 400 wezwań do sądu - w sprawach pobić, rozbojów i kradzieży. Przy ulicy Ząbkowskiej (także na Pradze-Północ) przed kilkoma laty stanął apartamentowiec. Do dzisiaj inwestor nie może znaleźć chętnych na wynajem wielu mieszkań, choć proponuje już bardzo
niskie ceny. Kandydatów odstrasza wysoka przestępczość w okolicy. Przekonali się o tym dziennikarze "Życia", którego redakcja mieściła się przy ulicy Jagiellońskiej. Jeden z nich trzykrotnie został pobity i obrabowany. Od innych wymuszano haracze.
W Gdańsku co czwarte przestępstwo popełniane jest na Dolnym Mieście. Kwadrat ulic Świętej Barbary, Angielskiej Grobli, Długich Ogrodów i Siennickiej zyskał u gdańszczan miano "bandyckiego zagłębia". Niemal codziennie przechodzące tamtędy kobiety tracą torebki (na tzw. wyrwę). Niebezpiecznie jest także w Nowym Porcie, szczególnie na ulicy Wolności. Na łódzkich Bałutach króluje tzw. limanka, czyli przestępcy operujący w rejonie ulic Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej. W ubiegłym roku w tym rejonie skradziono 1180 samochodów. Na Bałutach zdarza się też najwięcej ataków na tle seksualnym
- połowa wszystkich gwałtów w Łodzi przypada na tę dzielnicę.
Przestępcza urbanistyka
Niebezpieczne dzielnice łączy podobieństwo pod względem urbanistycznym. Układ wąskich ulic oraz połączone z sobą podwórka umożliwiają ucieczkę z miejsca przestępstwa. Taka zabudowa dominuje w kryminalnych gettach Warszawy, Gdańska, Katowic, Łodzi czy Szczecina. Na gdańskim Dolnym Mieście przestępcy znikają w labiryncie opuszczonych zakładów mięsnych.
- Wokół zrujnowanych i zaniedbanych budynków szybko tworzy się podkultura marginesu. Gdy takie jądro już powstanie, zaczyna ściągać ludzi marginesu z całego miasta. W takich miejscach panuje silna solidarność, bo ofiarami przestępców padają praktycznie tylko osoby z zewnątrz - mówi dr Paweł Moczydłowski, socjolog, specjalista w dziedzinie resocjalizacji.
W Poznaniu, Krakowie czy Wrocławiu przestępczymi enklawami są najczęściej blokowiska. Nie ma tam typowego dla starych dzielnic podziału na swój - obcy. Napadu czy rozboju może się spodziewać każdy. Na wrocławskich Krzykach najniebezpieczniejsze są ulice Porzeczkowa, Dereniowa i Agrestowa. Na poznańskim Nowym Mieście najwięcej pobić, rozbojów i kradzieży zdarza się w rejonie ulic Komandoria, Chartowo i Inflacka. W krakowskiej Nowej Hucie najniebezpieczniejsze są osiedla: Teatralne (kwadrat ulic Obrońców Krzyża, Ludźmierska, Andersa i Kocmyrzowska), Centrum "C" (między aleją Przyjaźni i ulicą Andersa) oraz Urocze (ulice Żeromskiego, Ludźmierska i Rydza-Śmigłego). Wszędzie tam jest niebezpiecznie nawet w dzień.
W Katowicach przestępcy działają głównie w śródmieściu - w rejonie węzłów komunikacyjnych i dworca kolejowego - gdzie dominuje zwarta stara zabudowa. W 2002 r. trzykrotnie wzrosła tu (w stosunku do 2001 r.) liczba pobić i rozbojów. Szczególnie niebezpiecznie jest w rejonie wąskich ulic Lompy, Sienkiewicza i Podgórnej. Równie niebezpieczne jest śródmieście Szczecina, a szczególnie kwartał ulic Grodzka, Farna, Niepodległości i plac Żołnierza. Przechodnie są wciągani do bram starych budynków, bici i okradani. Wyjątkowo złą sławę ma ulica Parkowa, na granicy śródmieścia i Niebuszewa. Według szczecinian, każdy mieszkaniec płci męskiej w tym rejonie "siedział, siedzi lub będzie siedział".
Co zrobić z niebezpiecznymi dzielnicami?
Pod koniec lat 90. w Katowicach, Gliwicach, Zabrzu, Bytomiu, Sosnowcu, Chorzowie, Szczecinie wprowadzono chicagowski program CAPS (Chicago Alternative Policing Strategy - Alternatywna Strategia Policyjna dla Chicago). CAPS polega na współpracy policji, społeczności lokalnej i władz miejskich. Modelowym przykładem współdziałania było oczyszczenie z przestępców Gill Parku w Chicago. Mieszkańcy okolicznych ulic wspólnie z policją zaczęli patrolować teren, a sygnały o podejrzanych osobnikach przekazywali policji. Po trzech miesiącach przestępcy wynieśli się z Gill Parku.
Po pierwszym roku od wprowadzenia programu CAPS w Katowicach (obejmował teren od placu Wolności, przez ulice 3 Maja, Mickiewicza, place Dworcowy, Szewczyka oraz Rynek, po ulicę Staromiejską i Korfantego) przestępczość spadła tam o 70 proc. Podobnie było w innych miastach objętych programem CAPS. Potem jednak program praktycznie zawieszono.
Program sanacji niebezpiecznych dzielnic realizowano też na terenie byłej NRD. Polegał on na zmianie struktury społecznej najbardziej niebezpiecznych dzielnic. Ich mieszkańcom zaproponowano przeprowadzkę do lokali o wyższym standardzie w innych dzielnicach, a opornych zachęcano finansowo. Jednocześnie na koszt samorządów i landów wyremontowano partery kamienic w starej zabudowie, przeznaczając je na sklepy i punkty usługowe. - Wystarczyło przemieścić 30 proc. mieszkańców wywodzących się z najbardziej patologicznych rodzin, żeby zmienił się klimat w takiej dzielnicy. Programy tego rodzaju powiodły się we Frankfurcie nad Odrą, Lipsku czy Chemnitz. Trzeba jednak pamiętać, że są one kosztowne, więc większości polskich miast nie będzie na to stać. Oczywiście, na dłuższą metę to się opłaca - mówi Andreas Billert, który odpowiadał za realizację programu we Frankfurcie nad Odrą.
- Oczywiście można ogromnym kosztem zmienić charakter centrum Pragi, ale wówczas przestępcy z Brzeskiej, Ząbkowskiej czy Szwedzkiej przeniosą się gdzie indziej i nadal będą niebezpieczni. To prawda, że miejsca lepiej oświetlone i estetyczniejsze mniej sprzyjają przestępcom, ale źródłem tej brutalnej przestepczości jest naturalna agresja młodych mężczyzn i to ją trzeba zwalczać - podkreśla Lech Kaczyński, prezydent Warszawy.
Warszawska Praga-Północ, gdańskie Dolne Miasto, łódzkie Bałuty czy wrocławskie Krzyki to kryminalne getta. Wchodząc tam po zmroku, a często także w dzień, możemy zostać pobici czy okradzeni. Niektóre z tych miejsc wyróżniały się wysoką przestępczością już przed II wojną światową. Kryminalne getta są praktycznie wyłączone z normalnego życia ekonomicznego i społecznego. Uciekają stamtąd firmy, a inwestorzy nie chcą kupować wolnych parceli.
Syndrom wybitej szyby
W marcu 1982 r. George Kelling i James Q. Wilson opublikowali w "The Atlantic Monthly" artykuł "Wybite szyby". Autorzy stwierdzili w nim, że nieład i bałagan mogą doprowadzić do wciągnięcia lokalnej społeczności w "orbitę działań przestępczych". Jedna wybita szyba prowokuje do wytłuczenia pozostałych, jeśli nikomu to nie przeszkadza. Gdy już nie ma żadnej szyby, mieszkańcy oraz osoby odwiedzające takie miejsce mogą dojść do wniosku, że nikt nie odpowiada za pozbawiony szyb budynek, a w końcu całą ulicę czy kwartał. W takich miejscach natychmiast pojawiają się przestępcy, którzy podporządkowują sobie obywateli.
Na Pradze-Północ w ubiegłym roku padł niechlubny rekord: jednego dnia do mieszkańców domów przy ulicy Brzeskiej wysłano 400 wezwań do sądu - w sprawach pobić, rozbojów i kradzieży. Przy ulicy Ząbkowskiej (także na Pradze-Północ) przed kilkoma laty stanął apartamentowiec. Do dzisiaj inwestor nie może znaleźć chętnych na wynajem wielu mieszkań, choć proponuje już bardzo
niskie ceny. Kandydatów odstrasza wysoka przestępczość w okolicy. Przekonali się o tym dziennikarze "Życia", którego redakcja mieściła się przy ulicy Jagiellońskiej. Jeden z nich trzykrotnie został pobity i obrabowany. Od innych wymuszano haracze.
W Gdańsku co czwarte przestępstwo popełniane jest na Dolnym Mieście. Kwadrat ulic Świętej Barbary, Angielskiej Grobli, Długich Ogrodów i Siennickiej zyskał u gdańszczan miano "bandyckiego zagłębia". Niemal codziennie przechodzące tamtędy kobiety tracą torebki (na tzw. wyrwę). Niebezpiecznie jest także w Nowym Porcie, szczególnie na ulicy Wolności. Na łódzkich Bałutach króluje tzw. limanka, czyli przestępcy operujący w rejonie ulic Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej. W ubiegłym roku w tym rejonie skradziono 1180 samochodów. Na Bałutach zdarza się też najwięcej ataków na tle seksualnym
- połowa wszystkich gwałtów w Łodzi przypada na tę dzielnicę.
Przestępcza urbanistyka
Niebezpieczne dzielnice łączy podobieństwo pod względem urbanistycznym. Układ wąskich ulic oraz połączone z sobą podwórka umożliwiają ucieczkę z miejsca przestępstwa. Taka zabudowa dominuje w kryminalnych gettach Warszawy, Gdańska, Katowic, Łodzi czy Szczecina. Na gdańskim Dolnym Mieście przestępcy znikają w labiryncie opuszczonych zakładów mięsnych.
- Wokół zrujnowanych i zaniedbanych budynków szybko tworzy się podkultura marginesu. Gdy takie jądro już powstanie, zaczyna ściągać ludzi marginesu z całego miasta. W takich miejscach panuje silna solidarność, bo ofiarami przestępców padają praktycznie tylko osoby z zewnątrz - mówi dr Paweł Moczydłowski, socjolog, specjalista w dziedzinie resocjalizacji.
W Poznaniu, Krakowie czy Wrocławiu przestępczymi enklawami są najczęściej blokowiska. Nie ma tam typowego dla starych dzielnic podziału na swój - obcy. Napadu czy rozboju może się spodziewać każdy. Na wrocławskich Krzykach najniebezpieczniejsze są ulice Porzeczkowa, Dereniowa i Agrestowa. Na poznańskim Nowym Mieście najwięcej pobić, rozbojów i kradzieży zdarza się w rejonie ulic Komandoria, Chartowo i Inflacka. W krakowskiej Nowej Hucie najniebezpieczniejsze są osiedla: Teatralne (kwadrat ulic Obrońców Krzyża, Ludźmierska, Andersa i Kocmyrzowska), Centrum "C" (między aleją Przyjaźni i ulicą Andersa) oraz Urocze (ulice Żeromskiego, Ludźmierska i Rydza-Śmigłego). Wszędzie tam jest niebezpiecznie nawet w dzień.
W Katowicach przestępcy działają głównie w śródmieściu - w rejonie węzłów komunikacyjnych i dworca kolejowego - gdzie dominuje zwarta stara zabudowa. W 2002 r. trzykrotnie wzrosła tu (w stosunku do 2001 r.) liczba pobić i rozbojów. Szczególnie niebezpiecznie jest w rejonie wąskich ulic Lompy, Sienkiewicza i Podgórnej. Równie niebezpieczne jest śródmieście Szczecina, a szczególnie kwartał ulic Grodzka, Farna, Niepodległości i plac Żołnierza. Przechodnie są wciągani do bram starych budynków, bici i okradani. Wyjątkowo złą sławę ma ulica Parkowa, na granicy śródmieścia i Niebuszewa. Według szczecinian, każdy mieszkaniec płci męskiej w tym rejonie "siedział, siedzi lub będzie siedział".
Co zrobić z niebezpiecznymi dzielnicami?
Pod koniec lat 90. w Katowicach, Gliwicach, Zabrzu, Bytomiu, Sosnowcu, Chorzowie, Szczecinie wprowadzono chicagowski program CAPS (Chicago Alternative Policing Strategy - Alternatywna Strategia Policyjna dla Chicago). CAPS polega na współpracy policji, społeczności lokalnej i władz miejskich. Modelowym przykładem współdziałania było oczyszczenie z przestępców Gill Parku w Chicago. Mieszkańcy okolicznych ulic wspólnie z policją zaczęli patrolować teren, a sygnały o podejrzanych osobnikach przekazywali policji. Po trzech miesiącach przestępcy wynieśli się z Gill Parku.
Po pierwszym roku od wprowadzenia programu CAPS w Katowicach (obejmował teren od placu Wolności, przez ulice 3 Maja, Mickiewicza, place Dworcowy, Szewczyka oraz Rynek, po ulicę Staromiejską i Korfantego) przestępczość spadła tam o 70 proc. Podobnie było w innych miastach objętych programem CAPS. Potem jednak program praktycznie zawieszono.
Program sanacji niebezpiecznych dzielnic realizowano też na terenie byłej NRD. Polegał on na zmianie struktury społecznej najbardziej niebezpiecznych dzielnic. Ich mieszkańcom zaproponowano przeprowadzkę do lokali o wyższym standardzie w innych dzielnicach, a opornych zachęcano finansowo. Jednocześnie na koszt samorządów i landów wyremontowano partery kamienic w starej zabudowie, przeznaczając je na sklepy i punkty usługowe. - Wystarczyło przemieścić 30 proc. mieszkańców wywodzących się z najbardziej patologicznych rodzin, żeby zmienił się klimat w takiej dzielnicy. Programy tego rodzaju powiodły się we Frankfurcie nad Odrą, Lipsku czy Chemnitz. Trzeba jednak pamiętać, że są one kosztowne, więc większości polskich miast nie będzie na to stać. Oczywiście, na dłuższą metę to się opłaca - mówi Andreas Billert, który odpowiadał za realizację programu we Frankfurcie nad Odrą.
- Oczywiście można ogromnym kosztem zmienić charakter centrum Pragi, ale wówczas przestępcy z Brzeskiej, Ząbkowskiej czy Szwedzkiej przeniosą się gdzie indziej i nadal będą niebezpieczni. To prawda, że miejsca lepiej oświetlone i estetyczniejsze mniej sprzyjają przestępcom, ale źródłem tej brutalnej przestepczości jest naturalna agresja młodych mężczyzn i to ją trzeba zwalczać - podkreśla Lech Kaczyński, prezydent Warszawy.
prof. BRUNON HOŁYST kryminolog Uzdrawianie niebezpiecznych dzielnic najczęściej sprowadzało się do wzmożonych kontroli policyjnych, wręcz obław. Takie akcje były prowadzone w słynnej dzielnicy rozpusty w Hamburgu, w chicagowskiej dzielnicy Loob, w londyńskim Soho, w Berlinie, a także w Caracas w Wenezueli. Znacznie skuteczniejsze jest wyburzanie starej zabudowy, na przykład pod pozorem groźby zawalenia, a następnie budowanie w tym samym miejscu nowych domów, zupełnie zmieniających charakter architektury dzielnicy. Takie działania podejmowano we Francji (Marsylia) czy w Niemczech (Drezno, Lipsk). W Warszawie dobrym przykładem jest nowo wybudowany Dworzec Wileński. W takim otoczeniu przestępcy gorzej się czują. Próby przesiedlania kryminalnych środowisk, podejmowane w kilku krajach, raczej nie były skuteczne. Ci ludzie po prostu nie chcą gdzie indziej mieszkać i nie ma sposobu, by ich do tego zmusić. |
dr PAWEŁ MOCZYDŁOWSKI socjolog, specjalista w dziedzinie resocjalizacji Niebezpiecznych dzielnic nie zlikwiduje się, przesiedlając mieszkańców do innych części miasta. Kto miałby zresztą decydować, kogo i na jakiej zasadzie przesiedlić? Tym bardziej że tym ludziom trudno przypisać konkretne naganne czyny. Lepiej skupić się na prewencji, na przykład odpowiednio projektować miasta, gdyż urbanistyka w dużym stopniu generuje przyszłe relacje społeczne. Trzeba też podnosić standard cywilizacyjny takich dzielnic, dać perspektywy młodzieży - inne niż siedzenie na ławce i picie. Można się też starać zmienić strukturę społeczną takiej dzielnicy: dając niektórym mieszkańcom lokale o wyższym standardzie w innych miejscach, a innych, na przykład właścicieli sklepów, firm usługowych czy artystów, zachęcać do osiedlania ulgami podatkowymi. |
Zero tolerancji Metoda zastosowana w Nowym Jorku Policja i służby miejskie reagują na wszystkie, nawet drobne wykroczenia. Dzięki temu powstaje czyste i uporządkowane otoczenie, zniechęcające do wandalizmu czy pijaństwa. Metoda ta stanowi tamę dla zuchwałości przestępców. Nawet drobne wykroczenie spotyka się z natychmiastową reakcją. Niestety, metoda ta nie ma wpływu na takie rodzaje przestępstw, jak zabójstwa i pobicia w afekcie, przemoc domową oraz przestępczość zorganizowaną. Nie skutkuje też wobec zawodowych przestępców. Wymaga również koncentracji sporych sił policyjnych, dlatego nie da się jej zastosować w całym kraju. Inną wadą jest migracja przestępców do dzielnic lub miast, gdzie nie stosuje się tej metody. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.