Z całego programu Kołodki pozostaną tylko wyższe podatki
Stan przedzawałowy trwa już drugi rok. Trudno inaczej nazwać 40 mld deficytu budżetowego i rosnące długi ZUS, służby zdrowia, samorządów, górnictwa, kolei... Jest oczywiste, że deficyt połączony z ogromnymi obciążeniami podatkowymi hamuje rozwój kraju. Grzegorz W. Kołodko długo tego nie dostrzegał. Dlaczego nagle doznał olśnienia? Bo dotarła do niego wiedza, że deficyt w następnych latach wzrośnie - wedle jego szacunków - do 57 mld zł w roku 2004. Tylko że jest to niewykonalne - aby sfinansować deficyt, trzeba pożyczać, pożyczać, pożyczać. Aż tylu pieniędzy rząd nie zdoła pożyczyć w żaden sposób! Właśnie to, że owych pieniędzy fizycznie nie będzie, a nie negatywne skutki, jakie wiązałyby się z ich wydatkowaniem, najbardziej martwi ministra finansów.
Głębiej do naszych kieszeni
Zniesienie indeksacji wydatków oraz konsolidacja finansów to jedyne sensowne zapisy w "Programie naprawy finansów RP". Przy niewielkiej inflacji, jaką mamy, indeksacja wydatków (na przykład rent i emerytur) jest niepotrzebna. Problemem jest to, jak ją zlikwidować. Początkowo mówiono o "opcji zero", czyli jednorazowej likwidacji. Nie wiem, czy jest prawnie dopuszczalna ustawa o treści: "Znosi się automatyczne powiększanie wydatków wynikające z następujących ustaw...". Od biedy potrafię sobie wyobrazić, że udałoby się w tej sprawie uzyskać konsens polityczny i większość sejmową. Za political fiction uznać należy plan nowelizacji 99 ustaw i przepchnięcie ich przez Sejm do końca listopada.
Mało realne ze względów politycznych są propozycje likwidacji powiatów, niektórych funduszy celowych (9 spośród 20; dlaczego tylko tylu?), części funduszy specjalnych, którymi dysponują bezpośrednio ministrowie (dlaczego tylko części?) i niektórych danin publicznych (jest ich 59, m.in. opłaty na ochronę środowiska), zmniejszenia dotowania KRUS poprzez podwojenie wysokości płaconych składek (mają być nie dziesięcio-, lecz pięciokrotnie niższe niż składki pracownicze, a wydatki KRUS budżet sfinansuje nie w 95 proc., ale "tylko" w 90 proc.).
Sam Grzegorz W. Kołodko już się wycofuje ze swego planu. W jednym z wywiadów powiedział: "Gdyby przeszły wszystkie propozycje z wyjątkiem likwidacji powiatów, nie będzie to oznaczać klęski programu". Z góry zatem zastrzegł, że z całego planu pozostanie tylko fiskalizm i pomysł drukowania pieniędzy. Kołodko jest nagi!
Awanturnictwo społeczno-monetarne
Wicepremier przestrzega przed "scenariuszem awanturnictwa społecznego", czyli "wydatkami bez pokrycia". Niestety, sam je wprowadza. Przewiduje "wykorzystanie rezerwy rewaluacyjnej zgodnie z obowiązującymi przepisami i prawem". W tej kwestii nie należy mieć najmniejszych wątpliwości, nie ma sposobu "wykorzystania rezerwy" zgodnie z prawem! Jednoznacznie stwierdzili to członkowie RPP, a NBP zdementował informacje o "trwających rozmowach" i "zbliżeniu stanowisk" w tej sprawie. Oznacza to, że dopóki nie zmieni się skład RPP (czyli do marca 2004 r.), dopóty nie będzie inflacyjnej emisji pieniądza i nie można części rezerwy zapisać w przyszłorocznym budżecie. Można przewidywać, że jeśli do nowej rady zostaną wybrani ludzie odpowiedzialni, będzie tak nadal. Jeśli nie, emigracja z RP wydaje się sensowna.
Zgrozą napawają propozycje "nowoczesnych" sposobów pozyskiwania pieniędzy. "Program naprawy finansów RP" wymienia sekurytyzację, czyli "przekształcenie aktywów generalnie pozbawionych płynności w dodatkowe źródła finansowania, oraz partnerstwo kapitału publicznego i prywatnego, poręczenia i gwarancje kredytowe w wysokości 2 proc. PKB, wykorzystanie środków otwartych funduszy emerytalnych na długookresowe finansowanie inwestycji infrastrukturalnych". Wszystkie te pomysły sprowadzają się do zwiększania długu publicznego, bez księgowego ujawniania tego faktu. Jeżeli jakieś aktywa są "generalnie pozbawione płynności", to zamiast zysków przynoszą straty. Zamiana ich na papiery wartościowe i sprzedaż wymaga zagwarantowania funduszom dochodów odsetkowych przez skarb państwa (de facto są to dodatkowe obligacje skarbowe) lub - tak jak w niesławnym pomyśle winiet - wprowadzenia nowej daniny publicznej. Podobnie wygląda sprawa małorentownych inwestycji infrastrukturalnych. Dobrowolne zaangażowanie w nie OFE wymaga zagwarantowania zysków z przyszłych dochodów budżetu, czyli tworzy groźbę bankructwa już nie tylko emerytów, ale wszystkich obywateli RP. O rozwijaniu "partnerstwa publiczno-prawnego" w kontekście szerzącej się korupcji i różnych powiązań partyjno-koleżeńskich lepiej głośno nie mówić.
Wielka podwyżka
Pozostają zmiany podatkowe. Reklamowane jako "uproszczenie połączone z obniżeniem stawek" są w rzeczywistości wielką podwyżką. Podstawową cechą podatków musi być stabilność. Obywatel nie może nagle się dowiedzieć, że jego podatki rosną o 50 proc. lub więcej. Takich zmian nie wprowadzał nikt, nawet w czasie wojen. Pierwszym będzie Grzegorz W. Kołodko, proponujący likwidację wspólnego opodatkowania małżonków (korzysta z tego prawa ponad połowa podatników). Co to oznacza dla małżeństw? Podwyżkę podatku o 40-60 proc. i redukcję dochodów o 10-15 proc.
Mniejsza grupa osób (dziennikarze, twórcy, naukowcy) korzysta z prawa do odliczenia kosztów uzyskania przychodu od dochodu. Kołodko je zlikwiduje. Co to oznacza? Podwyżkę podatków dla "trafionych" o 70-80 proc. i spadek ich dochodów o 20 proc. Pal diabli, gdy trafionym jest Czesław Miłosz (przyjechał do Polski, niech płaci), gorzej, gdy będzie nim profesor zarabiający 2 tys. zł.
Czego w planie Kołodki nie ma
Ważne jest to, czego w "Programie naprawy finansów RP" nie ma. Nie ma informacji, co będzie z Narodowym Funduszem Zdrowia i marnotrawieniem rosnącego "podatku zdrowotnego". Nie wiemy, co stanie się z długiem służby zdrowia (8 mld zł). Nie wiemy, co z topieniem pieniędzy w kopalniach, hutach czy nacjonalizowanym przemyśle stoczniowym. Nie wiemy, czy Polska dopłaci 2 mld zł rolnikom do dopłat unijnych i czy stać nas na zmniejszenie wpływów z akcyzy w związku z produkcją biopaliw. Nie wiemy też, czy Polska powinna wykorzystywać wszystkie fundusze unijne, skoro musi do nich dopłacać.
Prognoza krachu
Rozsądek podpowiada taką oto prognozę. Po nieuchronnych zmianach dokonanych przez rząd i Sejm z bezpłodnej hybrydy, jaką jest "Program naprawy finansów RP", pozostanie karykatura karykatury (pomysły drukowania pieniędzy i podwyżki podatków). Gospodarka zakleszczy się w stagnacji, a bezrobocie nie zmaleje. Jednocześnie budżet utraci płynność, co zmusi do zawieszenia wydatków. Katastrofa finansów ujawni się z całą mocą. Na jeszcze większą skalę przeżyjemy to, co Węgry przechodziły w połowie lat 90. Dopiero wtedy się okaże, ile wydatków publicznych było zbędnych. I dopiero wtedy zacznie się prawdziwa reforma!
Kołodko niezgody Projekt reformy, którą zaproponował Grzegorz W. Kołodko, spotkał się z ogromną krytką ze strony członków rządu - dowiedział się nieoficjalnie "Wprost". Jedyną osobą popierającą w rządzie ministra finansów jest premier Leszek Miller. Najostrzej zaatakował propozycje Kołodki Jerzy Hausner, minister gospodarki, pracy i polityki społecznej. Według naszego informatora, na posiedzeniu rządu 19 marca zarzucił wicepremierowi, że zaproponowane przez niego podwyższenie podatków utrudni walkę z bezrobociem. Hausner miał się także wypowiedzieć przeciw odejściu od waloryzacji rent i emerytur. Tłumaczył, że to rozwiązanie może być uznane za niezgodne z konstytucją, a poza tym po wejściu Polski do UE koszty utrzymania emerytów i rencistów wzrosną bardziej niż innych grup społecznych. Pozostali ministrowie krytycznie odnosili się do likwidacji tzw. środków specjalnych (w większości wydawanych na podwyższanie płac urzędników) oraz przypisanych do ich resortów agencji i funduszy. Posiedzenie zakończyło się wnioskiem, że Kołodko musi przedstawić mniej radykalne propozycje. |
Rodzynki i zakalec KRZYSZTOF RYBIŃSKI główny ekonomista BPH PBK Plany wicepremiera to ciasto, w którym są i rodzynki, i zakalec. Plusem jest chęć zniesienia automatycznej indeksacji świadczeń społecznych i likwidacja funduszy specjalnych. Największym minusem planu jest propozycja podwyższenia podatków. Nie będzie to sprzyjało zmniejszeniu bezrobocia. Składka na UE KRZYSZTOF DZIERŻAWSKI ekspert Centrum im. Adama Smitha To nie jest reforma. To uszczelnienie systemu podatkowego mające na celu znalezienie pieniędzy na składkę do budżetu Unii Europejskiej, wpłaty do instytucji wspólnoty, dopłaty dla rolników, wykorzystanie funduszy unijnych. Rząd musi znaleźć 20 mld zł, więc sięga do naszych kieszeni. Dobrze, ale... MAREK BELKA były minister finansów Program jest dobry, chociaż pewnie można było zaproponować większe zmiany. Najbardziej radykalne propozycje, jak odejście od indeksacji rent i emerytur, są krytykowane od lewa do prawa. Jeżeli połowę propozycji Kołodki uda się zrealizować, to będzie ogromy sukces. Do pracy! KAZIMIERZ MARCINKIEWICZ poseł Prawa i Sprawiedliwości W proponowanej reformie są dobre i złe rozwiązania. Najbardziej szkodliwe jest podniesienie podatków. W takim kształcie ustawa nie ma szans na aprobatę parlamentu. To projekt, nad którym trzeba będzie bardzo dużo pracować. Zamach na KRUS ZBIGNIEW KUŹMIUK poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Kontrowersyjna jest likwidacja powiatów, którą zakłada projekt reformy. Rząd wycofuje się także z wprowadzenia zerowej stawki opodatkowania dochodów najuboższych. Nie wytrzymuje naszej krytyki podwyższenie stawki na KRUS o 100 proc. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.