Rząd zaaprobował kierunki programu naprawy finansów autorstwa wicepremiera Grzegorza Kołodki. Sęk w tym, że ów program składa się głównie z kierunków, niekiedy kilkuwariantowych. Prezentacja tendencji w reformie finansów publicznych, stanowiąca rdzeń materiałów nazwanych programem, mogłaby być pożyteczna półtora roku temu jako rozwinięcie exposé premiera. Dzisiaj jest mniej przydatna. Mleko się wylało, gruszek na wierzbie nie ma i nie będzie, są za to nowe podatki, a przymiarki do przyszłorocznego budżetu przyprawiają o nasilający się ból głowy.
Jesienią 2002 r. wicepremier Kołodko zamierzał skopiować manewr prof. Belki, który pod koniec 2001 r. sięgnął po nowe źródła dochodów (akcyza na energię elektryczną, opodatkowanie przychodów od lokat pieniężnych, zamrożenie progów podatkowych, likwidacja ulgi budowlanej). Nie udało się. Ustawę abolicyjną odrzucił Trybunał Konstytucyjny, a ustawa oddłużeniowa przyniosła tylko połowę planowanych wpływów budżetowych. Sytuację uratował NBP, deklarując wyższe o ponad miliard złotych wpłaty do budżetu. Wygląda na to, że również w przyszłym roku NBP ma być źródłem brakujących pieniędzy, bo rachuby na 9 mld zł z rezerwy rewaluacyjnej stanowią najbardziej konkretny składnik programu. Starczyłoby na składkę do UE (7 mld zł) i dotacje budżetowe do dopłat bezpośrednich dla rolników (1,5 mld zł). Ale tych pieniędzy nie ma, wspomniana rezerwa ma charakter czysto księgowy. Czyżby wchodziło w grę wydrukowanie pustego pieniądza?
I co dalej? Wicepremier Kołodko wskazuje na rezygnację z licznych mechanizmów indeksacyjnych, nakręcających spiralę wydatków sztywnych, ale szczegółów nie podaje. Planuje też likwidację części funduszy specjalnych, ale nie wiadomo, jakich i dlaczego nie wszystkich. Program niejasno nawiązuje do karkołomnego pomysłu angażowania pieniędzy OFE w inwestycje infrastrukturalne (ryzyko obciąży przyszłych emerytów) i najwyraźniej zakłada poprawienie statystyki długu publicznego poprzez zaliczenie do sektora finansów publicznych funduszy zgromadzonych w OFE (rząd zabiega w Komisji Europejskiej o zgodę na ten manewr).
Nie wiadomo, jaką kurację planuje wicepremier Grzegorz Kołodko. Czy pacjent ma być leczony, czy chodzi o face lifting? Na drugą możliwość wskazuje rozbudowany scenariusz ewentualnych zmian podatkowych. Program proponuje na przykład zerową stawkę w PIT "dla najuboższych". Jest to sztuczka propagandowa, ponieważ suma objęta tą stawką (2600 zł rocznie) byłaby niższa od obowiązującej kwoty wolnej od podatku (2727 zł rocznie) i dodatkowo obciążona składką na ubezpieczenie zdrowotne. Program zakłada likwidację "prawie wszystkich" ulg, co kosztowałoby podatników 8 mld zł. Może też likwidację prawa do wspólnego opodatkowania małżonków (kolejne prawie 3 mld zł), co przyniosłoby utratę resztek zaufania obywateli do państwa, na mocy konstytucji zobowiązanego do wspierania rodziny. Podobno szczegóły programu są tajne/poufne. Niemożliwe, by to wszystko była prawda.
Jesienią 2002 r. wicepremier Kołodko zamierzał skopiować manewr prof. Belki, który pod koniec 2001 r. sięgnął po nowe źródła dochodów (akcyza na energię elektryczną, opodatkowanie przychodów od lokat pieniężnych, zamrożenie progów podatkowych, likwidacja ulgi budowlanej). Nie udało się. Ustawę abolicyjną odrzucił Trybunał Konstytucyjny, a ustawa oddłużeniowa przyniosła tylko połowę planowanych wpływów budżetowych. Sytuację uratował NBP, deklarując wyższe o ponad miliard złotych wpłaty do budżetu. Wygląda na to, że również w przyszłym roku NBP ma być źródłem brakujących pieniędzy, bo rachuby na 9 mld zł z rezerwy rewaluacyjnej stanowią najbardziej konkretny składnik programu. Starczyłoby na składkę do UE (7 mld zł) i dotacje budżetowe do dopłat bezpośrednich dla rolników (1,5 mld zł). Ale tych pieniędzy nie ma, wspomniana rezerwa ma charakter czysto księgowy. Czyżby wchodziło w grę wydrukowanie pustego pieniądza?
I co dalej? Wicepremier Kołodko wskazuje na rezygnację z licznych mechanizmów indeksacyjnych, nakręcających spiralę wydatków sztywnych, ale szczegółów nie podaje. Planuje też likwidację części funduszy specjalnych, ale nie wiadomo, jakich i dlaczego nie wszystkich. Program niejasno nawiązuje do karkołomnego pomysłu angażowania pieniędzy OFE w inwestycje infrastrukturalne (ryzyko obciąży przyszłych emerytów) i najwyraźniej zakłada poprawienie statystyki długu publicznego poprzez zaliczenie do sektora finansów publicznych funduszy zgromadzonych w OFE (rząd zabiega w Komisji Europejskiej o zgodę na ten manewr).
Nie wiadomo, jaką kurację planuje wicepremier Grzegorz Kołodko. Czy pacjent ma być leczony, czy chodzi o face lifting? Na drugą możliwość wskazuje rozbudowany scenariusz ewentualnych zmian podatkowych. Program proponuje na przykład zerową stawkę w PIT "dla najuboższych". Jest to sztuczka propagandowa, ponieważ suma objęta tą stawką (2600 zł rocznie) byłaby niższa od obowiązującej kwoty wolnej od podatku (2727 zł rocznie) i dodatkowo obciążona składką na ubezpieczenie zdrowotne. Program zakłada likwidację "prawie wszystkich" ulg, co kosztowałoby podatników 8 mld zł. Może też likwidację prawa do wspólnego opodatkowania małżonków (kolejne prawie 3 mld zł), co przyniosłoby utratę resztek zaufania obywateli do państwa, na mocy konstytucji zobowiązanego do wspierania rodziny. Podobno szczegóły programu są tajne/poufne. Niemożliwe, by to wszystko była prawda.
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.