Wolność słowa" - tytułowa piosenka z najnowszego albumu zespołu Püdelsi wywołała panikę wśród prywatnych i publicznych nadawców. Obawiając się reakcji polityków, stacje radiowe odmówiły jej nadawania, zaś telewizyjne - poza muzycznymi - nie chcą pokazywać teledysku. Tyko fani rocka szyderczo się uśmiechają, bo od dawna mają w pogardzie klasę polityczną, czyli myślą o niej to samo co Maciej Maleńczuk i Püdelsi.
Obersztum-banfilet miller
W tekście piosenki Püdelsów padają imiona lub nazwiska trzydziestu jeden postaci naszego życia publicznego. Ma on konstrukcję dziecięcych wyliczanek, tyle że między trąf trąf misia bela czy eus deus kosmateus i morele baks, Püdelsi powstawiali rymowanki w rodzaju: "Obersztumbanfilet miller/ Długo czekał na swą chwilę,/ Połknął w biurze kwasa/ I z labudą hasa". Rockowi kpiarze w równej mierze kąsają prawą, jak i lewą stronę sceny politycznej. A jeszcze siedem lat temu, po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta, wokalista Püdelsów Maciej
Maleńczuk grzmiał w "Czerwonym tangu": "Znowu wróciłaś, stara dziwko,/ nie było cię pięć lat". Wystarczyło przeżyć rządy AWS, by muzyk pozbył się złudzeń, co do całej klasy politycznej.
W teledysku Püdelsi kpią nie tylko z polityków i dostojników kościelnych, ale też z dziennikarzy TVP. Maleńczuk jako spiker programu informacyjnego "Złe Wiadomości", co pewien czas przeistacza się w diabła. Innym elementem tej antyestablishmentowej zabawy jest okładka płyty, na której widnieją skute kajdanami ręce. Plastikowe pudełko spina papierowa banderola z tytułem "Wolność słowa" wzorowanym na logo "Gazety Wyborczej". Stacje lokalne w obawie o przyszłe koncesje, a ogólnopolskie z uwagi na układy z politykami (tekst piosenki ocenzurowano w talk-show Kuby Wojewódzkiego) nie chcą grać "Wolności słowa". Teledysk jest natomiast przebojem w Internecie. MTV gra go na okrągło, a w muzycznej Vivie zajmuje pierwsze miejsce na liście krajowej. Album z załączonym wideoklipem w ciągu dwóch tygodni sprzedał się w dziesięciotysięcznym nakładzie.
W przeszłości polscy muzycy rockowi dawali już wyraz swemu obrzydzeniu światem polityki. Za czasów pierwszej "Solidarności" punkowa Brygada Kryzys wykrzykiwała: "Nie wierzę politykom". W piosenkach z tamtego okresu wszelka władza była przez nich kojarzona z mitycznym Babilonem. Po odzyskaniu wolności głównym celem ataków muzyków stał się kler. W 1992 r. głośno było o piosence "ZChN zbliża się" wykonanej przez zespół Piersi (do melodii "Pan Jezus się zbliża"). Antykościelne motywy pojawiały się w piosenkach Róż Europy, Kultu, Brygady Kryzys i T. Love.
W 1991 r. Jan Szafraniec, senator ZChN, uznał utwór Kazika "Jeszcze Polska" za paszkwil na polski naród i hymn. Sprawę skierował do prokuratury. Dwa lata później lider Kultu w piosence "100 000 000" wywołał do tablicy prezydenta Lecha Wałęsę. Potem atakował premiera Józefa Oleksego ("Łysy jedzie do Moskwy"), Andrzeja Leppera ("Pierdolę Pera"), a w "Lewym sierpowym" śpiewał o kulisach upadku rządu Jana Olszewskiego.
Dystans wobec polityków muzycy rockowi najczęściej wyrażali w formie kabaretowej. Na okładce debiutanckiej płyty Big Cyca "Z partyjnym pozdrowieniem" (1991 r.) znalazł się jeszcze Lenin z punkowym irokezem, ale rok później obwolutę albumu "Nie wierzcie elektrykom" zdobiła karykatura Wałęsy. W nielicznych poważnych piosenkach o tematyce politycznej, które pojawiły się w połowie lat 90., bohaterami byli głównie postkomuniści. Typowa dla środowiska muzycznego była postawa Muńka wyrażona w "I Love You": "Olewam rząd, mandaty drogowe, dealerów, maklerów, warty honorowe/ I jeszcze wąsacza olewam na zdrowie. Prymasa w lampasach, komuchów nie lubię".
Złudzeń co do intencji polityków nie miało nigdy młodsze pokolenie muzyków - polscy hiphopowcy. W ich mikrosocjologicznych obserwacjach świata polityka w ogóle nie występuje. Tak naprawdę to również w kontrowersyjnej piosence Püdelsów, jak słusznie zauważył krytyk Paweł Dunin-Wąsowicz, "wolność słowa oznacza raczej wyzwolenie wyrazów od twardo przyporządkowanych im znaczeń". Jest to kabaretowa gra słowna, w której Buzek może się rymować z wózek, Sławoj Głódź z chuć, a Mazowiecki ciągnie grube kreski. A że media elektroniczne narobiły przy tej zabawie w gacie, to tylko świadczy o trafności olewackiej postawy muzyków.
Więcej możesz przeczytać w 13/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.